0
topscrollRun:
Obserwuj w Google News

Tragedia Zygmunta z „Sanatorium miłości”. Jego żona zmarła po walce z nowotworem

2 min. czytania
03.05.2024 14:42

Sanatorium miłości” zbliża się ku końcowi. 12 maja zostanie wyemitowany ostatni odcinek 6. edycji show TVP. Jednak przed nami nie tylko kolejne aktywności seniorów, ale też trudne wyznania. Na Facebooku „Sanatorium miłości” pojawił się nieemitowany fragment ze zwierzeń Zygmunta. Kuracjusz opowiadał o śmierci żony.

Zygmunt z Sanatorium miłości o śmierci żony
fot. screen Facebook Sanatorium miłości TVP

W „Sanatorium miłości” nie brakuje radosnych chwil, ale też przenoszenia się w przeszłość i opowiadania o życiowych tragediach. Marcie Manowskiej zwierzało się kilka osób. Andrzej opowiadał o mieszkaniu w domu pomocy społecznej oraz porzuceniu żony i syna, Małgorzata prawie straciła dzieci w pożarze, Elżbieta straciła dom i musiała mieszkać w kotłowni. Z kolei Ryszard mówił o śmierci żony.

Z kolei mąż Teodozji umarł w jej ramionach, a Maria, która jest w programie od samego początku, straciła brata, któremu miała szansę pomóc. Nowa uczestniczka, kolejna Maria, też nie ma łatwo – ma dorosłego syna, który jest niepełnosprawny. Również Zygmunt zwierzył się Marcie Manowskiej z trudnych momentów. Jego żona zmarła po walce z chorobą. Z nieemitowanego fragmentu dowiedzieliśmy się bolesnych szczegółów.

Zobacz także

Zygmunt z „Sanatorium miłości” opowiada o chorobie żony

Zygmunt w rozmowie z Martą Manowską wspominał swoją żonę, z którą przeżył 45 wspólnych lat. Niestety szczęście skończyło się w momencie, gdy u kobiety zdiagnozowano nowotwór. Zygmunt pamięta, że informację przekazały mu pielęgniarki, a dopiero później udał się do lekarza.

– Byłem bardzo zbulwersowany. Wchodząc do niej, to mi najpierw kazali szukać hospicjum. Żebym znalazł, żebym poszedł do lekarza, żeby przyszedł do domu. I informuje nas, że „ma pani nowotwór wątroby, przewodów i trzustki, nowotwór złośliwy”. Zadałem im pytanie: „Co się stanie”? A oni mówią, że tego nowotworu się nie leczy. Jedynie można jakimiś półśrodkami – opowiadał Zygmunt.

– Miałem bardzo serdeczną koleżankę. Podeszła do mnie i mówi: „Zygmunt, bądź przygotowany, że do stu dni, trzy miesiące i Maria zejdzie”. Ja z tą świadomością przez trzy miesiące żyłem. Ona się dzielnie trzymała, wziąłem, przytuliłem i mówię: „Jakoś to będzie, damy sobie radę”. Przytuliłem, ucałowałem. Ja miałem płakać i ona płakać? To nie ma sensu, tylko trzeba ją było na duchu podtrzymywać – kontynuował.

Redakcja poleca

Marią opiekowała się również córka, Magdalena. Gdy Zygmunt szedł do pracy, mógł liczyć na pomoc swojej pociechy. Pamięta, że żona zmarła przy nim, niedługo po wyjściu córki od chorej matki. Trzymał wtedy ukochaną za rękę.

Źródło: Radio ZET/Facebook

Nie przegap