Dramat Elżbiety z „Sanatorium miłości”. „Mieszkałam w kotłowni, nie miałam pracy”
W trzecim odcinku „Sanatorium miłości” nie brakowało trudnych wyznań. Tym razem kuracjusze wspominali stare czasy, swoje związki i rodzinne relacje. Elżbieta wyjawiła przed kamerami TVP, jak musiała walczyć pieniądze i kontakt z córkami.
![Wyznanie Elżbiety z Sanatorium miłości Wyznanie Elżbiety z Sanatorium miłości](https://gfx.rozrywka.radiozet.pl/var/g3-radiozetrozrywka/storage/images/seriale/dramat-elzbiety-z-sanatorium-milosci-mieszkalam-w-kotlowni-nie-mialam-pracy/23025203-1-pol-PL/Dramat-Elzbiety-z-Sanatorium-milosci-.-Mieszkalam-w-kotlowni-nie-mialam-pracy_content.png)
W pierwszym odcinku „Sanatorium miłości” mogliśmy posłuchać wyznania Andrzeja. Kuracjusz opowiadał, że mieszka w państwowym ośrodku organizacji charytatywnej. Do tej sytuacji doprowadziły różne problemy finansowe. W drugim odcinku wysłuchaliśmy Małgorzaty. Seniorka z trudem wspominała chwile, gdy niemal straciła swoje córki. Jej mieszkanie spłonęło, a by mieć za co żyć, musiała latami pracować za granicą. Teraz przyszedł czas na Elżbietę. Opowiedziała o trudach życia w USA.
Elżbieta z „Sanatorium miłości” mieszkała w kotłowni w USA
Elżbieta opowiedziała przed kamerami „Sanatorium miłości”, że niegdyś prowadziła dobrze opłacalny biznes. Wszystkie swojego wysiłki wkładała w prowadzenie sklepu i nie było dla niej rzeczy nie do zrobienia – do momentu, aż nie zaczęto jej krzywdzić. Wyznała, że nie chciała, aby dzieci zostały bez dachu nad głową, a o niektórych sprawach nie da się zapomnieć. Pojawił się też komornik.
– Ludzie przestali mi ufać, bo mówiono, że zbankrutowałam. Ja nigdy nie zbankrutowałam. Wyjechałam do Stanów, zostawiłam niepełnoletnią córkę pod opieką drugiej córki. Wiedziałam, że mam tak ogromne potrzeby, że w Polsce na to nie zarobię. Gdybym tam nie wyjechała, może zostałby drugi dom zabrany – opowiadała Elżbieta.
– Mieszkałam w kotłowni gazowej. Miałam taki garnuszek kupiony za pięć dolarów i w nim gotowałam wszystko na przemian. Nie miałam pracy, nie znałam języka. Płakałam, ale postanowiłam, że mam jeszcze dzieci, jeszcze jeden dom i muszę na to wszystko zapracować i wrócić do Polski – wspominała kuracjuszka.
Elżbieta spędziła za oceanem aż 12 lat. Przez ten czas nie widziała się z córkami „na żywo”. Pozostawały jedynie rozmowy przez komunikatory. Kuracjuszka wyjaśniła, córka dwa razy wnioskowała o wizę, ale oba wnioski odrzucono. Dziewczyna została poinformowana, że jej mama przebywa za granicą nielegalnie. Na szczęście dzięki ciężkiej pracy i samozaparciu Elżbieta wyszła na prostą.
Źródło: Radio ZET/TVP