0
topscrollRun:
Obserwuj w Google News

Dramat u Moniki Richardson. „Nie starczało na media i czynsz”

2 min. czytania
21.03.2023 10:21

Monika Richardson od jakiegoś czasu nie pojawia się w telewizji. Dziennikarka postanowiła otworzyć własny biznes i została właścicielką szkoły językowej. Początkowo była zachwycona, a fani ją dopingowali. Niestety, rzeczywistość zweryfikowała niektóre rzeczy.

Monika Richardson
fot. Artur Zawadzki/REPORTER/East News

Monika Richardson to dziennikarka i prezenterka znana z „Pytania na śniadanie” czy „Europy da się lubić”. Widzowie TVP z czasem coraz rzadziej widywali ją na ekranach telewizorów, aż gwiazda w końcu zniknęła na dobre. Media raczej interesowały się jej życiem uczuciowym niż zawodowym: pisano o zawirowaniach ze Zbigniewem Zamachowskim i nowym związku z Konradem Wojterkowskim.

Prezenterka w 2021 roku otworzyła szkołę językową Richardson School. O nowej działalności dziennikarki było naprawdę głośno, a sama Monika Richardson nie mogła raczej narzekać na brak chętnych. Teraz pojawiają się informacje, że jej interes zaczął się sypać. Inflacja dała jej popalić.

Zobacz także:  Monika Richardson weźmie czwarty ślub? „Jestem losowi wdzięczna za tę miłość”

Monika Richardson cierpi przez inflację

Wiele biznesów w dobie szalejącej inflacji podupadło lub całkowicie się zamknęło. Moniki Richardson również nie ominął kryzys. Aby utrzymać szkołę i siebie, była zmuszona podnieść ceny zajęć, co zapewne nie bardzo podoba się klientom – przedsiębiorcy próbują się utrzymać przez podwyżki, osoby fizyczne z kolei wolą oszczędzać.

- Inflacja bardzo dała mi się we znaki. Mój mały biznes stał się prawie nieopłacalny. Wzrost cen energii poskutkował tym, że w szkole językowej, którą prowadzę, musiałam podnieść ceny za lekcje. To jest bardzo poważny krok, który może potencjalnie zniechęcić moich przyszłych uczniów do wyboru właśnie tej placówki – mówiła Monika Richardson w rozmowie z „Super Expressem”.

Właścicielka szkoły językowej przyznała, że w pewnym momencie przestało wystarczać jej na płacenie mediów i czynszu. Na szczęście uczniowie zrozumieli, z czym mierzy się Monika Richardson i nie zrezygnowali z lekcji. Na razie nie wiadomo, co przyniosą najbliższe miesiące.

Redakcja poleca

- To przestało być rentowne. Ja nie mogę dopłacać do tego biznesu. Nie oczekuję, że dzięki temu biznesowi stanę się bogata, ale muszę jakoś żyć i płacić pensje ludziom, których zatrudniam – skwitowała Monika Richardson.

Szkoła językowa była marzeniem Moniki Richardson

Monika Richardson, otwierając szkołę językową, spełniła marzenie z ostatnich 20 lat. W końcu udało się z pomocą koleżanki. Biznes miał się wyróżniać na tle innych – różnorodne formy, metody, elastyczność i nacisk na praktykę był gwarancją sukcesu. Szkoła rzeczywiście cieszy się sporą popularnością.

- Przede wszystkim mocno się nastawiam na konwersacje, bo w mojej własnej karierze uczenia się języków obcych wiem, że to najbardziej kuleje. Ludzie się boją mówić, boją się interakcji, bo wydaje im się, że są niedoskonali, że popełniają błędy. A moja metoda nauczania i metoda nauczycieli, których zatrudniam u siebie, jest taka, żeby się przede wszystkim komunikować – tłumaczyła Monika Richardson w rozmowie z „Newserią Lifestyle”.

RadioZET.pl/Se.pl

Galeria
9 Zobacz galerię
fot. EAST NEWS