slot: premiumboard
slot: topscroll
topscrollRun:
Obserwuj w Google News

Artur Barciś miał myśli samobójcze. Ujawnił, jaki był ich powód. "Zainwestowałem wszystko"

Anna Skalik
3 min. czytania
10.06.2022 11:10

Na początku ubiegłego roku Artur Barciś przyznał w jednym z wywiadów, że miał myśli samobójcze. Teraz wrócił do tamtych trudnych chwil i zdradził, co go do tego doprowadziło.

Artur Barciś
fot. Pawel Wodzynski/East News
slot: billboard
slot: billboard

Artur Barciś jest jednym z najbardziej charakterystycznych polskich aktorów. Ma liczne grono fanów, którzy cenią jego grę i sceniczną autentyczność. Jedną z jego najbardziej znanych ról jest kreacja Tadka Norka w serialu "Miodowe lata". Barciś postrzegany jest jako aktor z olbrzymim dystansem do siebie i poczuciem humoru. Mało kto jednak wie, że w jego życiu były też bardzo trudne momenty, kiedy gwiazdor miał myśli samobójcze.

Po raz pierwszy opowiedział o tym w jednym z wywiadów w lutym 2021 roku. Pamiętam, że pijany, w nocy poszedłem na most Śląsko-Dąbrowski i chciałem ze sobą skończyć. Do dziś nie wiem, co mnie powstrzymało - powiedział wtedy. Nie ujawniał jednak, co sprawiło, że rozważał targnięcie się na życie. Teraz opowiedział o tym z rozmowie z Moniką Jaruzelską.

Zobacz także: Do domu Britney Spears wtargnął jej były mąż. Chciał zakłócić jej ślub [WIDEO]

Artur Barciś miał myśli samobójcze. Ujawnił, jaki był ich powód. "Zainwestowałem wszystko"

W swojej wypowiedzi Artur Barciś wrócił do początku lat 80. ubiegłego wieku, kiedy aktor dopiero zaczynał swoją aktorską karierę. Miał za sobą już kilka dobrych ról, ale pojawiła się kolejna szansa.

Redakcja poleca

To była tragedia dla mnie. Dlatego, że w trakcie zdjęć do „Znachora” wygrałem casting do miniserialu telewizyjnego pt. „Odlot”, w którym grałem główną rolę… Rzecz działa się pół roku przed sierpniem 1980 roku, w sierpniu i pół roku po. Wtedy opowiadało się albo o strajkach, albo o Solidarności, albo się w ogóle o tym nie mówiło… Ja zainwestowałem w ten serial wszystko, ponieważ dyrektor mojego teatru na Targówku nie zgodził się, abym wziął w tym udział. Zwolniłem się z teatru i nie miałem etatu. Straciłem mieszkanie służbowe, które też było bardzo ważne, bo płaciłem grosze i straciłem pieniądze. Dwa tygodnie przed końcem zdjęć wszystko się skończyło. Nagle świat się zawalił - powiedział Barciś.

W ten sposób aktor został bez pracy i środków do życia.

Zostałem bez pracy, bez mieszkania i pieniędzy też nie miałem, bo celowo nie wypłaciłem rat, które mi przysługiwały po ukończeniu iluś tam dni zdjęć, bo nie chciałem tego roztrwonić. Chciałem na koniec pobrać te pieniądze i być może kupić za nie kawalerkę w Warszawie. Wszystko się skończyło. Ja musiałem wrócić do Warszawy do mieszkania cioci i wujka, którzy mnie fikcyjnie zameldowali. To było maleńkie mieszkanie na Wawrzyszewie. Zdałem sobie sprawę z tego, że nie mam nic, a miałem bardzo dużo. Jak teraz o tym myślę, to nie popełniłbym tego samobójstwa, bo ja jestem zbyt przywiązany do życia - podsumował Barciś.

Ostatecznie wszystko zakończyło się dobrze.

Wszystkie wątki polityczne zostały wycięte. Chyba dobrze zagrałem mimo wszystko, bo dzięki temu filmowi poznałem Krzysztofa Kieślowskiego. Zobaczył fragment filmu na monitorze na dworcu kolejowym i następnego dnia dostałem telefon z propozycją współpracy. Zadzwoniła do mnie jego asystentka, która oznajmiła, że Krzysztof Kieślowski będzie teraz kręcił nowy film „Bez końca” i chciałby mi zaproponować jedną z głównych ról. Znałem go z widzenia, ale też z relacji szkolnych… Każdy aktor chciał zagrać u Kieślowskiego - wyznał z ulgą Artur Barciś.

slot: leaderboard_pod_art