0
topscrollRun:
Obserwuj w Google News

Michał Wiśniewski komentuje sprawę Jordanowa. „Bóg to dobro i miłość, ale to nie ma z tym nic wspólnego”

3 min. czytania
15.06.2022 11:29

Michał Wiśniewski zabrał głos odnośnie funkcjonowania placówek opiekuńczych w Polsce. Piosenkarz ma za sobą pobyt w domach dziecka i rodzinach zastępczych. Doskonale wie, jakie piekło przechodzą podopieczni w tego typu instytucjach.

Michał Wiśniewski
fot. Wojciech Olkusnik/East News

Michał Wiśniewski jest poruszony tym, co działo się w Domu Pomocy Społecznej w Jordanowie. Po informacjach, które jako pierwsze ujawniła „Wirtualna Polska”, w mediach pojawiło się oburzenie. Pracownicy oraz siostry prezentki przez wiele lat znęcali się nad dziećmi. Zakonnice nie szczędziły przemocy słownej oraz fizycznej – małoletni byli bici, przywiązywani do łóżek, a nawet zamykani w klatkach za najmniejsze przewinienia. Kontrole miały nie wykazywać żadnych nieprawidłowości.

Zobacz także:  Kora przeżyła piekło u zakonnic w Jordanowie. Młynarska też była świadkiem okrucieństwa sióstr. "Uciekłam"

Michał Wiśniewski komentuje sprawę ośrodka w Jordanowie

Piosenkarz gościł w „Polsat News”, gdzie w rozmowie z Agnieszką Gozdyrą wyraził nadzieję, że śledztwo dotyczące tego, co działo się w Jordanowie, będzie rzetelne i szczegółowe. Chciałby, aby objęte zostały nim nie tylko zakonnice.

- Dziecko z domu dziecka zawsze, bez względu na to, co się dzieje w tym domu, będzie broniło swoich rodziców. Przypuszczam, że tam ręka rękę myje. Mam nadzieję, że śledztwo sięgnie dalej niż same siostry. Nie wypowiadam się w detalach, bo rodzice, którzy oddali tam swoje dzieci, mieli prawo głosu. Nie wiem, jak głośno potrafią krzyczeć ci rodzice – powiedział Michał Wiśniewski. Piosenkarz zauważył również, że dzieci nie są świadome tego, co dzieje się w takich ośrodkach.

- Dzieci nie są świadome. Bóg to dobro i miłość. Ale to nie ma z tym nic wspólnego. Wychodzę z założenia, że środowisko lokalne jest za to najbardziej odpowiedzialne. Nie wierzę, że ludzie, którzy byli blisko, nie wiedzieli, co się dzieje – dywagował piosenkarz.

Michał Wiśniewski przystanął przy dość ważnej kwestii. Dzieci z Jordanowa nie miały żadnych szans uciec z ośrodka. Za to on próbował i po sześciu latach pobytu dopiął swego. Nawiązał też do wypowiedzi Kory, nad którą, jako kilkuletnią dziewczynką, znęcały się zakonnice.

Redakcja poleca

- To jest absolutnie nie do podważenia, to są siostry, to jest kościół, to jest Bóg. Tam nie ma prawa nic złego się wydarzyć. Chciałem powiedzieć, bo mówiłem to tak, jak Kora, byłem bardzo bity i sponiewierany, a to była moja jedyna szansa na dom i nie miałem, jak się z tego wyrwać. Uciekłem po 6 latach, te dzieci, o których rozmawiamy, nie mają na to szans – mówił artysta.

Michał Wiśniewski nachylił się nad dramatami, które przeżywają podopieczni. Pamięta na przykład sprawę dziecka, które było gwałcone przez opiekuna. Chciało popełnić samobójstwo, jednak lekarze uwierzyli wyjaśnieniom dorosłego, że tabletki zostały pomylone z cukierkami. Piosenkarz zauważa również, że brakuje odpowiednio przeszkolonych osób.

- Zawsze będziemy przede wszystkim szukali logicznego wytłumaczenia, trzeba czasu, by poddać dziecko badaniu, w którym będzie się czuło swobodnie i powie prawdę. Dzieci często chronią swoich oprawców. Brakuje fachowców, tych ludzi należy wymienić, bo oni się nie nadają do opieki – mówił.

Zauważa, że wiele zależy od lokalnej społeczności oraz samorządów. W niektórych ośrodkach rzeczywiście można spotkać się ze świetnymi warunkami do opieki i rozwoju. Trzeba też naciskać na kontrole. Piosenkarz jest też zdania, które podzielają setki internautów po przeczytaniu reportażu „Wirtualnej Polski” – mianowicie musi wydarzyć się tragedia, aby zauważyć, że dzieje się coś niepokojącego i tragicznego.

Gwiazdy, które doświadczyły przemocy
7 Zobacz galerię
fot. EAST NEWS