0
topscrollRun:
Obserwuj w Google News

Szelągowska zdradza, dlaczego odcięła się od Kościoła. "Czułam niesmak"

2 min. czytania
12.04.2024 11:55

Dorota Szelągowska przed laty wzięła ślub kościelny i nie ukrywała, że wiara zajmuje bardzo ważne miejsce w jej życiu. Prezenterka w jednym ze swoich felietonów przyznała jednak, że oddaliła się od Kościoła. W swoim tekście opowiedziała o okolicznościach podjęcia tej decyzji.

Dorota Szelągowska
fot. PIOTR KAMIONKA/REPORTER

Dorota Szelągowska przez wiele lat związana była z kompozytorem Adamem Sztabą. Para wychowywała wspólnie syna prezenterki Antoniego. W 2013 roku, po 11 latach związku, zakochani zdecydowali się zalegalizować swój związek i wzięli ślub kościelny. Ich małżeństwo nie przetrwało jednak próby czasu. Ku zaskoczeniu wielu fanów pary, Szelągowska i Sztaba w 2015 roku zdecydowali się na rozwód. Co ciekawe, parze udało się unieważnić także ślub kościelny, dzięki czemu dyrygent mógł ponownie stanąć na ślubnym kobiercu.

Dorota Szelągowska odniosła się do kwestii wiary

Choć gwiazda wnętrzarskich programów TVN przez lata deklarowała się jako katoliczka, ostatnio zdecydowanie zweryfikowała swoje poglądy. Szelągowska wierzy w Boga, ale od lat ma zastrzeżenia co do samej instytucji Kościoła. Nie podoba jej się m.in. to, jak duchowni podchodzą do kwestii in vitro, czy jak w tej społeczności traktowane są osoby LGBT+. Więcej na ten temat napisała ostatnio w felietonie dla „Wysokich Obcasów”.

„Pewnie jesteście ciekawi - skoro wiara była dla mnie tak ważna - co takiego się wydarzyło, że bycie członkiem Kościoła zaczęło mnie uwierać. To nie był jakiś nagły przebłysk, tylko proces. Dosyć długi. Katolicyzm jest nam tak wpojony, że na samą myśl, że można z niego zrezygnować, czujemy, jak piekielne języki pieszczą nasze pięty. Poczucie winy to broń ciężkiego kalibru. W końcu jednak stwierdziłam, że wolę nie być katoliczką, niż być hipokrytką” - czytamy.

Redakcja poleca

W jednym z fragmentów pisała, że o jej stosunku do Kościoła zaważyły głównie kwestie związane z „rozwodem kościelnym”. Dziennikarka przyznaje, że to, w jaki sposób, wyglądał ten proces, budziło w niej duży niesmak.

„Najbardziej to czułam podczas rozwodu kościelnego, który nie jest ani rozwodem, ani unieważnieniem małżeństwa, tylko stwierdzeniem jego nieważności. Tak, jakby nigdy nie zostało zawarte, bo zaistniały przesłanki, które to uniemożliwiają. Cały proces trwał dwa lata, nikt nikomu nie dał łapówki, księża ślęczeli nad aktami dotyczącymi intymnych szczegółów naszego życia, przesłuchiwano świadków, a kościelni prawnicy dostali niezłe wynagrodzenie. A ja czułam niesmak. Taki porządny. I miałam poczucie, że nijak to się ma do tego, co wiedziałam o wierze i sakramentach. No a potem okazało się, że jesteś jednak wykluczony, jeśli nie zamierzasz brać kolejnego ślubu i nie zamierzasz też żyć w czystości.” - opowiadała.

 „Niekatoliczka. Wierząca. Na razie nieprzynależąca” - tymi słowami zakończyła swój felieton, dając jasno do zrozumienia, jaki jest jej stosunek do Kościoła.

Źródło: Radio ZET/Wysokie Obcasy/Pudelek

Nie przegap