slot: premiumboard
slot: topscroll
topscrollRun:
Obserwuj w Google News

Richardson była jak „święta krowa”. Nagle Terentiew wezwała ją na dywanik

3 min. czytania
20.04.2024 08:42

Monika Richardson opowiedziała o swoich początkach pracy w Telewizji Polskiej. Dziennikarka ujawniła, że chwilami czuła się jak „święta krowa”. Wszystko zmieniło się, gdy Nina Terentiew wezwała ją na dywanik.

Monika Richardson była jak „święta krowa”. Nina Terentiew wezwała ją na dywanik
fot. TRICOLORS/East News, VIPHOTO/East News
slot: billboard
slot: billboard

Monika Richardson przez lata współpracowała z Telewizją Polską. Dziennikarka prowadziła takie programy jak „Kulty popkultury”, „Orzeł czy reszta?” czy „ Pytanie na Śniadanie”. Widzowie z pewnością kojarzą ją także jako gospodynię talk-show „Europa da się lubić”. W rozmowie ze Światem Gwiazd Monika Richardson opowiedziała o swoich początkach pracy w mediach. Jak trafiła do TVP i dlaczego czuła się jak „święta krowa”? Gwiazda ujawniła, że pewnego razu dostała reprymendę od Niny Terentiew.

Tak Monika Richardson dostała pracę w TVP. „Byłyśmy trochę świętymi krowami”

Monika Richardson udzieliła wywiadu w dziennikarce Świata Gwiazd i powróciła wspomnieniami do początków jej pracy w Telewizji Polskiej. Gwiazda przyznała, że wówczas, by pojawić się na ekranie, trzeba było spełnić szereg warunków i przestrzegać określonych zasad. Do pracy w TVP nie dopuszczano osób bez wyższego wykształcenia, a to był dopiero początek wymagań.

Redakcja poleca

- Trzeba było w tzw. Akademii Telewizyjnej dostać kartę ekranową, kartę mikrofonową. Nie można było mieć wady wymowy, jakiegokolwiek rotacyzmy, sygmetyzmy, wszystko odpadało. Nie można było mieć szczękościsku, zeza, krzywych zębów - wymieniała Monika Richardson. Wyznała też, że po spełnieniu wszystkich wytycznych człowiek czuł, że należy do wyjątkowego grona. - Można było mieć poczucie, że się jest przynależnym do jakiejś elity - zaśmiała się.

Dziennikarka ujawniła, że kiedy już dostałeś pracę w Telewizji Polskiej, rzadko ktoś próbował się ciebie pozbyć. - Byłyśmy trochę świętymi krowami, nie do dotknięcia. To były jednak głównie dziewczyny w telewizyjnej Dwójce. Grażyna Torbicka, Jolanta Fajkowska, Kasia Dowbor, Agata Młynarska, Iwona Kubicz i mała g***iara zwana „danger” albo „pirania”, która się wdarła przemocą na antenę. Byłam dosyć młoda - wspominała.

Redakcja poleca

Monika Richardson mogła stracić posadę w TVP. Tak podsumowała ją Nina Terentiew

Monika Richardson zdradziła, że kiedyś poczuła, że jej pozycja w TVP jest zagrożona, a wszystko przez rozmowę z Niną Terentiew, która pełniła wtedy funkcję dyrektorki programowej TVP2. „Carycy telewizji” nie podobało się, jak Monika Richardson prowadzi program „Europa da się lubić”. Dziennikarkę wezwano na dywanik, a szefowa postawiła ją do pionu.

- Po pierwszym programie Nina Terentiew wzięła mnie na dywanik i powiedziała: „Jeśli nie przestaniesz się sadzić, kokietować, mizdrzyć się, stroszyć te piórka to ja dam ten program komu innemu. (…) Nie udajesz nikogo, tylko jesteś od początku do końca sobą, bo to jest ciekawe”. (…) To były tak mądre słowa, że musiałam sobie je wziąć do serca - przyznała gwiazda.

Quiz: Pamiętasz te programy? Zgadnij, czy leciały na TVP, TVN czy Polsacie

1/15 „Europa da się lubić” to program, który leciał na:
slot: rectangle
slot: billboard

Monika Richardson miała świadomość, że nie dostanie kolejnej szansy. - Wiedziałam, że Nina nie żartuje. Ten program szybko stał się sukcesem i wiedziałam, że jeśli nie zrealizuję tego, o co mnie prosi, to są co najmniej cztery dziewczyny ode mnie młodsze, z dłuższymi nogami, które stoją w przedpokoju i jutro ten program poprowadzą - zdradziła w rozmowie ze Światem Gwiazd. Posadę prowadzącej programu „Europa da się lubić” utrzymała do samego końca.

Źródło: Radio ZET/Świat Gwiazd

Nie przegap
slot: leaderboard_pod_art