0
topscrollRun:
Obserwuj w Google News

Nie żyje Leszek Świerszcz. Budka Suflera zamieściła pożegnalny wpis

2 min. czytania
13.03.2024 18:54

Zmarł Leszek Świerszcz, muzyk, właściciel klubów w USA i znany w branży impresario polskich artystów. Tomasz Zeliszewski z Budki Suflera w imieniu zespołu pożegnał Świerszcza wspominkowym wpisem. "Leszek otworzył oczy na świat wielu artystom" - napisał o zmarłym przyjacielu. 

Nie żyje Leszek Świerszcz. Budka Suflera żegna przyjaciela
fot. Shutterstock

Nie żyje Leszek Świerszcz, klawiszowiec, trębacz, znany menadżer klubów muzycznych w Stanach, który organizował za oceanem występy polskim artystom. Pomógł wylansować tam wiele wybitnych postaci i zespołów, m.in. Budkę Suflera. Muzycy grupy pożegnali Leszka Świerszcza wpisem na Facebooku. 

Redakcja poleca

Nie żyje Leszek Świerszcz. Budka Suflera żegna przyjaciela 

Zaledwie cztery miejsce temu odszedł Jerzy Bogdanowicz, wieloletni impresario Budki Suflera, a teraz muzycy musieli zmierzyć się z kolejną stratą. "Leszek Świerszcz nie żyje. Płakać się chce od tak częstych pożegnań" - piszą. "Gdzieś w marcu 2019 roku pisałem o bohaterach drugiego planu. Patrzę w milczeniu na ten tekst i oprócz tych zdań sprzed pięciu lat dopisać mogę tylko jedno. Dziękuję Ci ja, dziękuje Ci każdy z nas, dziękują Ci wszystkie polskie kapele, soliści, soliści" - przekazał Tomasz Zeliszewski.

Leszek Świerszcz był odkrywcą talentów oraz sprawnym organizatorem koncertów, pomagającym przebić się znanym oraz początkującym twórcom w Stanach, gdzie wiele lat mieszkał. Jego nowojorski klub "Cricket", zwany Świerszczówką, dawały możliwość zarobku polskim gwiazdom w trudnych czasach. 

"Leszek Świerszcz to postać niezwykle ważna dla polskiej branży muzycznej. Ten muzyk, trębacz, klawiszowiec, a przede wszystkim przedsiębiorca, menadżer, promotor, od wielu dekad zamieszkały w okręgu Nowego Jorku znany jest chyba każdemu naszemu muzykowi. Jego kluby, a zwłaszcza "Cricket", dawały pracę i chleb zarówno gwiazdom, jak i maluczkim. Były dla nas wszystkich domem i schronieniem przez ostatnie prawie pięćdziesiąt lat" - podkreśla perkusista Budki Suflera i przytacza anegdoty o słynnym Świerczu, który pomógł załatwić grupie występ w nowojorskiej Carnegie Hall.  

"Bez niego tego koncertu by nie było. Leszek otworzył oczy na świat wielu artystom, i to nie tylko młodym. Może ktoś kiedyś napisze o nim książkę, albo scenariusz filmowy, bo to, co robił, to było jak kolejna scena z filmu o przygodach Indiany Jonesa. Do mnie miewał czasem cudowne pytania: - Tomasz, czym się różni rottweiler od perkusisty? - No czym Lesiu? - Bo rottweiler w końcu odpuszcza" - wspomina przyjaciela Zeliszewski. 

Nie przegap