Nie żyje Leszek Świerszcz. Budka Suflera zamieściła pożegnalny wpis
Zmarł Leszek Świerszcz, muzyk, właściciel klubów w USA i znany w branży impresario polskich artystów. Tomasz Zeliszewski z Budki Suflera w imieniu zespołu pożegnał Świerszcza wspominkowym wpisem. "Leszek otworzył oczy na świat wielu artystom" - napisał o zmarłym przyjacielu.
![Nie żyje Leszek Świerszcz. Budka Suflera żegna przyjaciela](https://gfx.rozrywka.radiozet.pl/var/g3-radiozetrozrywka/storage/images/muzyka/nie-zyje-leszek-swierszcz-budka-suflera-zamiescila-pozegnalny-wpis/22930693-1-pol-PL/Nie-zyje-Leszek-Swierszcz.-Budka-Suflera-zamiescila-pozegnalny-wpis_content.jpg)
Nie żyje Leszek Świerszcz, klawiszowiec, trębacz, znany menadżer klubów muzycznych w Stanach, który organizował za oceanem występy polskim artystom. Pomógł wylansować tam wiele wybitnych postaci i zespołów, m.in. Budkę Suflera. Muzycy grupy pożegnali Leszka Świerszcza wpisem na Facebooku.
Nie żyje Leszek Świerszcz. Budka Suflera żegna przyjaciela
Zaledwie cztery miejsce temu odszedł Jerzy Bogdanowicz, wieloletni impresario Budki Suflera, a teraz muzycy musieli zmierzyć się z kolejną stratą. "Leszek Świerszcz nie żyje. Płakać się chce od tak częstych pożegnań" - piszą. "Gdzieś w marcu 2019 roku pisałem o bohaterach drugiego planu. Patrzę w milczeniu na ten tekst i oprócz tych zdań sprzed pięciu lat dopisać mogę tylko jedno. Dziękuję Ci ja, dziękuje Ci każdy z nas, dziękują Ci wszystkie polskie kapele, soliści, soliści" - przekazał Tomasz Zeliszewski.
Leszek Świerszcz był odkrywcą talentów oraz sprawnym organizatorem koncertów, pomagającym przebić się znanym oraz początkującym twórcom w Stanach, gdzie wiele lat mieszkał. Jego nowojorski klub "Cricket", zwany Świerszczówką, dawały możliwość zarobku polskim gwiazdom w trudnych czasach.
"Leszek Świerszcz to postać niezwykle ważna dla polskiej branży muzycznej. Ten muzyk, trębacz, klawiszowiec, a przede wszystkim przedsiębiorca, menadżer, promotor, od wielu dekad zamieszkały w okręgu Nowego Jorku znany jest chyba każdemu naszemu muzykowi. Jego kluby, a zwłaszcza "Cricket", dawały pracę i chleb zarówno gwiazdom, jak i maluczkim. Były dla nas wszystkich domem i schronieniem przez ostatnie prawie pięćdziesiąt lat" - podkreśla perkusista Budki Suflera i przytacza anegdoty o słynnym Świerczu, który pomógł załatwić grupie występ w nowojorskiej Carnegie Hall.
"Bez niego tego koncertu by nie było. Leszek otworzył oczy na świat wielu artystom, i to nie tylko młodym. Może ktoś kiedyś napisze o nim książkę, albo scenariusz filmowy, bo to, co robił, to było jak kolejna scena z filmu o przygodach Indiany Jonesa. Do mnie miewał czasem cudowne pytania: - Tomasz, czym się różni rottweiler od perkusisty? - No czym Lesiu? - Bo rottweiler w końcu odpuszcza" - wspomina przyjaciela Zeliszewski.