Obserwuj w Google News

Marcin Wojciechowski o nowej płycie Michaela Bublé. Kilka słów o albumie „Love”

Redakcja
1 min. czytania
28.11.2018 15:40

16 listopada ukazała nowa płyta Michaela Bublé. Na albumie zatytułowanym „Love” znalazło się mnóstwo piosenek z miłością w tle, zarówno słynnych klasyków, jak i oryginalnych kompozycji. Kilka słów o nowym wydawnictwie Kanadyjczyka napisał Marcin Wojciechowski.

Michael Bublé
fot. mat. prasowe

Michael Bublé po trudnej przerwie spowodowanej problemami w rodzinie wrócił z nową płytą. Wydawca doskonale wiedział, kiedy ujawnić Światu te nagrania. Przed świętami. Michael to święta. Mam w głośnikach album "Love", czyli najpiękniejsze piosenki o miłości według mistrza interpretacji. Zaczyna się od "When I Fall In Love", czyli w pośpiechu szukam podstawki pod świąteczne drzewko, jest "La Vie En Rose" z Cecile McLorin Salvant. Mamy "My Funny Valentine" czy przejmujące "Help Me Make It Through The Night" z Loren Allred — jak na tak smutną piosenkę zaśpiewane w wyjątkowo pogodny sposób (moja ulubiona wersja należy do Gladys Knight) oraz "Unforgettable".

Michael jest w przypominaniu takich piosenek najlepszy. Płyta mogłaby ukazać się w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat, jak i za dwadzieścia i zawsze dobrze się tego słucha, raczej jako muzyki towarzyszącej. W żadnym wypadku nie przeszkadza. Głos Michaela też się zmienia, dojrzewa. Słynne porównanie do Sinatry XXI wieku jest realniejsze.

Mamy elementy jazzu, dominacje swingu, ballady i moje ulubione określenie "żywe instrumenty", orkiestra i przeszkadzajki. To stara szkoła kategoryzująca jeszcze gatunki. Zawsze dobrze się do tego wraca, a młodzi odbiorcy (częściej odbiorczynie ;)) przy okazji mają szanse poznać oryginały — miłosne piosenki wszechczasów.

Dobre na gwiazdkę dla Mam.