Obserwuj w Google News

"The Crown": recenzja 4. sezonu. Hit Netflixa powraca w formie lepszej niż kiedykolwiek

2 min. czytania
09.11.2020 19:18

"The Crown" już wkrótce powróci z 4. sezonem. Czy kolejna seria dorównuje poziomem poprzednikom? Jak Emma Corrin i Gillian Anderson wypadły jako księżna Diana i Margaret Thatcher? Przedstawiamy przedpremierową recenzję 4. sezonu "The Crown".

The Crown - recenzja 4. sezonu
fot. materiały prasowe Netflix

"The Crown" to perła w koronie Netflixa. Serial przedstawiający losy brytyjskiej rodziny królewskiej od lat święci triumfy i zachwyca widzów na całym świecie. Czy 4. sezon spełnia oczekiwania? Czy Emma Corrin i Gillian Anderson poradziły sobie w niezwykle trudnych rolach Lady D. i Żelaznej Damy? Odpowiedzią na oba pytania jest krótkie: jak najbardziej.

"The Crown" - recenzja 4. sezonu

4. sezon "The Crown" różni się od swoich poprzedników. Przedstawia bowiem wydarzenia, które odcisnęły prawdopodobnie największe piętno na tym, jak obecnie postrzegamy brytyjską rodzinę królewską i scenę polityczną Wielkiej Brytanii. Królowa Elżbieta II (w tej roli ponownie fenomenalna  Olivia Colman) wciąż znajduje się w centrum wydarzeń, jednak to dwie inne bohaterki kradną całe show. Mowa oczywiście o Dianie Spencer i Margaret Thatcher

"The Crown": 6 ciekawostek o kultowym serialu Netflixa

Pojawienie się dwóch kobiet, tak ważnych dla historii Wielkiej Brytanii, znacząco wpłynęło na warstwę emocjonalną serialu. "The Crown" już nie tylko zachwyca, ale także dogłębnie porusza. Twórczy zręcznie manewrują wątkami Lady D. i Żelaznej Damy, dzięki czemu żaden nie wysuwa się na piedestał kosztem tego drugiego.

materiały prasowe Netflix
fot. materiały prasowe Netflix

W roli księżnej Diany wystąpiła debiutująca Emma Corrin i test zdała na medal. Jej Diana to młodziutka, naiwna i zagubiona dziewczyna, usiłująca odnaleźć się w związku z góry skazanym na porażkę. Jako osoba podchodząca dość chłodno do legendy "Królowej ludzkich serc" żywiłam obawę, iż twórcy zaserwują nam coś na kształt laurki dla byłej księżnej Walii. Nic z tych rzeczy. Diana Spencer w "The Crown" to nie postać kryształowa, a kobieta z krwi i kości. Bohaterka wielowymiarowa, posiadająca cały wachlarz zalet i przywar. Ukazanie relacji łączącej ją zarówno z Karolem, jak i zdystansowaną Elżbietą, zasługuje na największe możliwe pochwały. Twórcy w dość krótkim czasie zdołali nakreślić tragizm i złożoność ich wspólnej historii, oferując wgląd w psychikę każdego z bohaterów. Dzięki temu doskonale rozumiemy motywy postępowania każdego z nich.

materiały prasowe Netflix
fot. materiały prasowe Netflix

Największą siłą 4. sezonu "The Crown" są jednak sceny, które królowa dzieli z Żelazną Damą.  Gillian Anderson błyszczy w roli Margaret Thatcher, przyćmiewając nawet Meryl Streep, która przed laty wystąpiła w tej roli. Ilekroć pojawia się na ekranie, wierzymy jej całkowicie. Pokusiłabym się o stwierdzenie, że kradnie każdą scenę, w której się pojawia, jednak nie byłoby to do końca prawdą. Dzięki niej bowiem królowa Elżbieta wychodzi z bezpiecznego i zachowawczego sposobu bycia, który prezentowała do tej pory. Pokazuje siłę charakteru i wolę walki o wyznawane przez siebie wartości. W efekcie każdą ich wspólną scenę obserwujemy z poczuciem wyjątkowego napięcia i wypiekami na twarzy.

4. sezon "The Crown" spełnia wszelkie oczekiwania i jest stanowczo najlepszą z dotychczasowych serii. Serial Petera Morgana po raz kolejny udowadnia, że należy do ścisłej czołówki współczesnych produkcji odcinkowych. 

Ocena: 10/10

5 produkcji dla fanów "The Crown". Co warto zobaczyć? [LISTA]