0
topscrollRun:
Obserwuj w Google News

Rutkowski był o krok od śmierci? „Gość miał zlecenie mnie odstrzelić”

2 min. czytania
11.04.2024 09:10

Krzysztof Rutkowski to jeden z najpopularniejszych polskich detektywów. Jak zauważa, jego praca nie należy do najłatwiejszych i nie raz narażała go już na niebezpieczeństwa. W jednym z ostatnich wywiadów przytoczył historię, która pokazuje, z jakimi zagrożeniami musiał się jakiś czas temu mierzyć.

Krzysztof Rutkowski
fot. PRZEMEK SWIDERSKI/REPORTER

Krzysztof Rutkowski od lat angażuje się w sprawy kryminalne, które są szeroko komentowane w mediach. Jego sylwetka przewijała się, kiedy cała Polska żyła sprawą zaginięcia małej Madzi z Sosnowca, czy Ewy Tylman z Poznania. Detektyw wciąż pozostaje aktywny zawodowo i co jakiś czas opowiada o swojej pracy.

Ostatnio udzielił wywiadu portalowi motoryzacyjnemu „Auto Świat”, w którym wyznał, że w swojej karierze miał do czynienia z wieloma niebezpiecznymi sytuacjami. Jedna z nich zagrażała nawet jego życiu.

Redakcja poleca

Krzysztof Rutkowski był na celowniku groźnego przestępcy?

W rozmowie z portalem Rutkowski zdradził, że na początku kariery specjalizował się w poszukiwaniu skradzionych aut. Dopiero później jego działalność znacznie się poszerzyła. Podczas wywiadu mężczyzna przytoczył historię sprzed lat, według której podczas jednej z akcji udało mu się skonfiskować aż 30 aut, pozostawionych nielegalnie na jednym z parkingów w Warszawie.

- Mieliśmy informację o jednym aucie na parkingu strzeżonym na Targówku i tam wjechaliśmy. Potwierdził nam się ten jeden samochód i zaczęliśmy sprawdzać po kolei następne. Tych samochodów było około 30. Praktycznie z parkingu wyprowadziliśmy, myślę, trzy czwarte tych pojazdów, które tam stały - opowiadał.

Jedną z najbardziej pamiętnych sytuacji w jego karierze była jednak ta, która wydarzyła się w hotelu Trojak w Mysłowicach. Detektyw zdradził, że przed laty był o krok od śmierci. Wszystko przez to, że na jednej z jego konferencji pojawił się groźny przestępca. - Do tego hotelu przyjechał gość, którego wypuścili z więzienia. Zatrzymywany był wielokrotnie przez nas, i na Ukrainie, i w Polsce, niejaki Józef Suchoń (...). Chodził za nami bardzo aktywnie, nawet otworzył drzwi, patrząc, co się dzieje na konferencji – relacjonował.

Rutkowski zdradził, że prawdopodobnie tylko dzięki przypadkowi nie doszło do ataku na niego i jego ekipę. - Wyobraź sobie, że ten gość Suchoń, no miał zlecenie najprawdopodobniej odstrzelić mnie albo kogoś ode mnie. Następnego dnia potknął się, przewrócił się, eksplodował mu ładunek wybuchowy w teczce. Wyjął broń i strzelił sobie w głowę. Popełnił samobójstwo przed tym hotelem - wyjawił.

Źródło: Radio ZET/Auto Świat/Plejada

Nie przegap