Gawlińscy przerażeni dramatem w Grecji. Pożar wybuchł 100 km od ich domu
Robert i Monika Gawlińscy mają dom w Grecji, gdzie wiele rejonów pustoszonych jest przez ogromne pożary. Były muzyk Wilków i jego żona opowiedzieli o rozgrywającym się dramacie i skali zniszczeń. Wyznali też czy boją się o swoją posiadłość mieszczącą się na greckim Peloponezie.
Robert Gawliński to wokalista i lider zespołu Wilki. Po latach udanej kariery muzycznej muzyk postanowił poświęcić się nowej działalności. Razem z żoną Moniką wynajmują turystom swój dom w Grecji. Posiadłość położna na Peloponezie liczy 100 metrów kwadratowych, ma dwie sypialnie, basen i taras na dachu z widokiem na morze i góry. Biznes nieźle prosperuje, lecz małżonkowie z niepokojem obserwują sytuację w Grecji, gdzie wiele rejonów kraju pustoszą ogromne pożary. Na obszarze, w którym mieści się posiadłość Gawlińskich, ogłoszono piąty stopień zagrożenia pożarowego.
Robert i Monika Gawlińscy o pożarach w Grecji
Z powodu upałów część Grecji stanęła w płomieniach. Na Rodos, Korfu i innych wyspach oraz w okolicy Aten zarządzono ewakuację ludności. Stanął ruch turystyczny. Według prognoz upały powodujące wybuchy pożarów mogą potrwać co najmniej do 4 sierpnia.
Monika i Robert Gawlińscy z niepokojem obserwują toczący się dramat. Ich posiadłość położona w części kontynentalnej na razie wydaje się niezagrożona pożarem, lecz sytuacja może zmienić się w każdej chwili. Nie dalej niż tydzień temu kataklizm spustoszył okolicę oddaloną rapem 100 km od ich domu.
- Na szczęście w naszych rejonach, nic nie dzieje, ale taka sytuacja jest dzisiaj, a co będzie jutro? Nie wiadomo – powiedziała "Faktowi" Monika Gawlińska.
Jak podkreśliła w rozmowie z tabloidem, na wszelki wypadek wysyłają do swoich gości ostrzeżenia i proszą, żeby w porę zadbali o zapas gotówki i wody oraz mieli zatankowane auta. Obecnie Peloponez jest objęty piątym, najwyższym stopniem zagrożenia pożarowego, więc trzema mieć się na baczności.
Niestety latem pożary w Grecji nie są rzadkością, a Gawlińscy widzieli już, co potrafi wyrządzić żywioł.
- Jest gorąco, a drzewa oliwne, czy iglaste palą się jak pochodnie. Wszyscy wiedzą, że to jest błyskawica, tam są 43 stopnie i wieje gorący wiatr. I to się rozprzestrzenia totalnie. Na szczęście na razie u nas nic się nie dzieje. Ale Peleponez jest objęty 5 stopniem zagrożenia, czyli nie jest wesoło - wyznali w rozmowie z "Faktem".
Zobacz także: Andrzej Chyra mówi o nędzy polskich artystów. "Większość klepie biedę"