Obserwuj w Google News

Beyoncé i Jay-Z wystąpili w Warszawie. Relacja z koncertu na PGE Narodowym

Redakcja
4 min. czytania
01.07.2018 21:14

Beyoncé i Jay-Z to najpotężniejsza para światowego show-businessu. Ona – wokalistka „kompletna” – świetnie śpiewa, tańczy, wygląda. On – jeden z najlepszych raperów świata, człowiek biznesu. To, czego się dotkną zamieniają w złoto (ewentualnie jeszcze w diament lub platynę, jeśli chodzi o muzykę). Kiedy kilkanaście lat temu gruchnęła wiadomość o tym, że są parą, fani na całym świecie oszaleli. Specjaliści od biznesu wiedzieli – miłość miłością, ale jeśli ta dwójka połączy siły – będą nie do zatrzymania. Przekonaliśmy się o tym w Warszawie.

Beyoncé Jay-Z
fot. mat. prasowe / Raven B. Varona/Parkwood/PictureGroup

Beyoncé i Jay-Z wystąpili w Warszawie. Relacja z koncertu

Nie jest tajemnicą, że media lubią rozpisywać się o rzekomych problemach tej pary. Nie ma dnia, kiedy w mediach nie pojawia się prawdziwa bądź nie wzmianka o „Queen Bey” i jej mężu. Jednak całkiem niedawno okazało się, że opisywane problemy w małżeństwie są prawdą. Wokalistka wydała płytę „Lemonade”, na której nie zabrakło wątków osobistych, w tym o rzekomej kochance męża. Prawie rok później na rynku ukazała się płyta Jaya-Z „4:44” – artysta również nie stronił od akcentów prywatnych. Wydawało się, że tę parę łączy właściwie już tylko córka i biznes. Po czym… artyści ogłosili, że zostali rodzicami bliźniąt, a po muzycznych kuluarach krążyły pogłoski, że pracują także razem nad nową płytą. Kiedy pojawiła się informacja o tegorocznej wspólnej trasie koncertowej fani odetchnęli z ulgą. Co więcej – kiedy kilka tygodni temu niespodziewanie ukazała się ich płyta „Everything Is Love” było już wiadomo – duet „BeyJay” wraca do gry.

I wrócił – w wielkim stylu. Sukces zapowiedzianej wspólnej trasy był oczywisty. Wszelkie plotki i domysły o ich życiu osobistym tylko podgrzewały atmosferę wokół niej.

Beyoncé Jay-Z
fot. mat. prasowe / Raven B. Varona/Parkwood/PictureGroup

30 czerwca koncert w ramach trasy „On The Run II” odbył się w Warszawie. Chociaż „koncert” to właściwie chyba złe słowo – to był niemal 140-minutowy spektakl na najwyższym światowym poziomie. Scena, jaka pojawiła się na Stadionie Narodowym robiła wrażenie. Dość powiedzieć, że nie tylko była niezwykle rozbudowana, ale także ruchoma – po dwóch wybiegach otoczonych przez fanów jej fragment co pewien czas „wyjeżdżał” z artystami w stronę publiczności. Tło tworzył ogromny rozsuwany telebim z wbudowanym kilkupiętrowym stanowiskiem dla tancerzy i muzyków.

Sam koncert był widowiskiem z jednej strony muzycznym, a z drugiej przepełnionym emocjami. Wstęp, jakim był film ukazujący życie pary ze wszystkimi jego barwami dał do zrozumienia, że występ będzie pewnego rodzaju retrospektywą tego co przez ostatnie miesiące działo się w ich życiu. Zresztą – w trakcie koncertu co pewien czas pojawiały się przerywniki z ujęciami video, które nawiązywały do tego, co muzycznie para prezentowała na scenie. To spowodowało, że publiczność poczuła się jak przeprowadzona przez pewną filmową historię.

Należy jednak zaznaczyć, że wszystko było tu wyważone – pomimo odniesień do osobistego życia, to muzyka była zdecydowanie najistotniejszą częścią tego widowiska. Na scenie para prezentowała utwory wspólne jak i solowe. Pojawił się oczywiście materiał z ostatniej płyty, jednak nie zabrakło też piosenek z ostatnich solowych albumów artystów i przebojów takich jak „Run The World (Girls)”, „Sorry” Beyoncé, a także „Run This Town” i „99 Problems” Jaya-Z. Poza tym można było usłyszeć ich wielkie wspólne hity – „Crazy In Love” i „03 Bonnie and Clyde”. Para zaprezentowała także piosenki, które wcześniej nagrali jako duety – Beyoncé zaśpiewała „Mi Gente” (duet z J. Balvin), a Jay-Z „Niggas In Paris” (duet z Kanye Westem). Co ciekawe, pod koniec koncertu fani usłyszeli w ich wykonaniu także takie kawałki jak „Forever Young” i „Perfect” Eda Sheerana, w którym Beyoncé udzieliła się gościnnie. Szczególnie to wykonanie wzruszyło fanów – wokalistka śpiewająca ten utwór i patrząca na stojącego obok męża na tle wyświetlanego w tle sceny filmu z ujęciami córki – to robiło wrażenie.

Beyoncé Jay-Z
fot. mat. prasowe / Raven B. Varona/Parkwood/PictureGroup

Nie można nie wspomnieć o imponujących wyczynach tanecznych Beyoncé. Wokalistka jest w świetnej formie – podziwialiśmy jej charakterystyczne kroki i układy solowe, a także te wykonane wraz z grupą tancerzy. Artystka poruszała się po całej scenie korzystając także z wyjeżdżających ze sceny podestów i przesuwających się do wybiegach taśm. Zaprezentowała także wyjątkowe kreacje sceniczne – oczywiście od najważniejszych światowych projektantów. W tyle nie pozostał także Jay-Z, który – co ciekawe – przebierał się częściej niż żona. Trzeba też przyznać, że nawiązał wyjątkowy kontakt z publicznością. Podczas jego solowych występów publiczność niemal w całości rytmicznie bujała się razem z nim. Pojawił się właściwie we wszystkich możliwych miejscach sceny machając do fanów i pozdrawiając ich. Był pod ogromnym ich wrażeniem, co zresztą kilka razy powtórzył -„That was f****** amazing” - stwierdził. Podczas jego wykonania utworu „Song Cry” stadion wypełnił się światełkami telefonów, ale to nie jedyna akcja polskich fanów. W trakcie koncertu pojawiły się też kartki z napisami „Love” oraz balony w kolorach żółtym i czarnym.

Muzyka, taniec, emocje, oprawa i rewelacyjne wizualizacje. Wszystko to złożyło się na wyjątkowe widowisko. Polscy fani długo nie zapomną tego show, a sobotni wieczór był potwierdzeniem czołowego miejsca państwa Carterów w świecie muzyki. Tej pary z przyjemnością się słucha i z równie wielką przyjemnością się na nią patrzy. Duet idealny, który może spać spokojnie – konkurencji na razie brak.

Magdalena Barczyk