Obserwuj w Google News

Złota Palma przyznana. Największe zaskoczenia i omówienie wyników festiwalu w Cannes

14 min. czytania
18.08.2021 22:13

Cannes 2021 zakończone. Najnowsza edycja festiwalu, odbywająca się w specyficznych, (po)pandemicznych warunkach, dobiegła końca. Werdykt Jury wzbudził sporo emocji, dlatego oceniamy dla Was zwycięskie produkcje. Niektóre z nich zobaczymy w Polsce już w najbliższych tygodniach.

Cannes Film Festival 2021 - plakat
fot. materiały prasowe Cannes Film Festival

Cannes 2021 oficjalnie dobiegło końca. Późnym wieczorem w sobotę 17 lipca, Jury Konkursu Głównego ze Spikiem Lee na czele przyznało główne laury jednego z najważniejszych artystycznych festiwali na świecie. Które produkcje zaskarbiły sobie przychylność Jury i czy rzeczywiście zasługują one na wyróżnienie? Dowiecie się z przeglądowego omówienia wyników francuskiej imprezy.

Na wstępie warto zaznaczyć, że tegoroczna gala była niezwykle chaotyczna i obfitująca w liczne wpadki. Poczynając od całkowitego zabicia suspensu przez przewodniczącego, który już w pierwszym zdaniu zdradził wynik wieczoru. Lee nieopatrznie zrozumiał sformułowanie prowadzącej, mówiącej o przyznaniu „pierwszej nagrody”. W domyśle miało to być „pierwszej nagrody wieczoru”, ale amerykański reżyser ewidentnie zrozumiał to, jako nagrodę numer jeden – tę najważniejszą, czyli Złotą Palmę.

Z tego powodu już w pierwszych minutach gali dowiedzieliśmy się, że najważniejszy laur festiwalu otrzymał film „Titane” Julii Ducournau. Francuska reżyserka zasłynęła kilka lat temu doskonałym filmem „Mięso”, opowiadającym o wegetariance, która nagle odkrywa, że lubi… ludzkie mięso. Obraz podejmował temat tożsamości i konfliktu umysł – ciało, robiąc to w zaskakujący sposób. Produkcja dostarczała widzowi niecodziennych wrażeń, wyrzucając go ze strefy komfortu i wykorzystując do tego nietypowe środki filmowe. Dzieło silnie oddziaływało na widza, a każdy element opowieści znajdował się na swoim miejscu.

Redakcja poleca

„Titane” – Złota Palma festiwalu w Cannes. Omówienie 

Julia Ducournau zaintrygowana jest kwestią tożsamości psychofizycznej swoich bohaterów oraz walką umysłu i ciała. W czasie, w którym coraz więcej gwiazd filmu i estrady mówi wprost, że identyfikuje się jako osoby niebinarne, znajdujące się poza rozróżnieniem na  dwie płcie: kobietę i mężczyznę, francuska reżyserka bezpośrednio podejmuje temat tworzenia własnej tożsamości płciowej. W trakcie pandemii stworzyła film, który w zaskakujący sposób obrazuje starcie natury i kultury.

Titane - kadr z filmu
fot. materiały prasowe Cannes/Carole Bethuel

„Titane” opowiada o młodej dziewczynie, która w dzieciństwie miała wypadek samochodowy. Z jego powodu poddana została operacji i teraz w jej głowie znajduje się tytanowa płytka, która umożliwia jej normalne funkcjonowanie. Gdy dorasta, zostaje znaną i uznaną tancerką erotyczną, która pokazuje swoje wdzięki na wielkich targach samochodowych. W wyniku dramatycznych wydarzeń, będzie musiała jednak ukrywać się przed policją. By to zrobić, zgoli włosy i brwi, a swoje ciało okręci specjalną taśmą ukrywającą kobiecie wdzięki i przyjmie tożsamość zaginionego przed laty młodego chłopaka. Reżyserka dużo czasu poświęca na pokazanie żmudnego procesu przemiany dziewczyny, która musi dosłownie walczyć z własnym ciałem, by to chciało podporządkować się jej nowej wizji siebie. 

„Titane” to film szalony, rozpędzony, zaskakujący i silnie oddziałujący na różne zmysły widza. Na dodatek niepozwalający mu przejść obojętnie wobec coraz dziwniejszych wydarzeń, przedstawionych na ekranie. Mimo że sam widziałbym w nim bardziej spektakularny film krótkometrażowy, aniżeli długi metraż, który trochę rozmył moim zdaniem przekaz, nietrudno zrozumieć, dlaczego tegoroczne Jury festiwalu przyznało mu najważniejszy laur imprezy. Żywe emocje, które film rodzi w widzu, nieczęsto można uświadczyć w kinie. Sekwencje początkowe są zaś jednymi z najbardziej odjechanych i przestylizowanych rzeczy, jakie mogliśmy oglądać na ekranie w ostatnich latach. Czuć tu echa „Neon Demon” Nicolasa Windinga Refna czy cielesnych wizji body-horroru rodem z filmów Cronenberga (zarówno Davida, jak i Brandona). Film Ducournau zdecydowanie najbardziej odbiegał od pozostałych filmów festiwalu. Dobrze więc wiedzieć, że Jury zdecydowało się nagrodzić produkcję, która w świadomy sposób operuje środkami filmowymi, nie bojąc się stworzyć z nich intrygującej formy.

„Titane” to film wyrazisty, pstrokaty i inny. Pozostałe produkcje konkursowej stawki mniej lub bardziej wpisywały się w schemat dramatu. „Titane” natomiast poprowadzone jest w taki sposób, że w zasadzie nigdy nie wiemy, co jeszcze może wydarzyć się na ekranie. Sceny seksu z samochodem występują tu bowiem obok łzawych deklaracji o sile budowania prowizorycznej rodziny. Sekwencje tańca pod neonowymi światłami pojawiają się natomiast obok fragmentów, w których „Macarena” używana jest do wyliczania czasu ucisków klatki piersiowej podczas resuscytacji. Całość jednak z jakiegoś niezwykłego powodu zdaje się spinać w spójną całość.

Wybór „Titane” na najlepszy film festiwalu z pozoru wydaje się więc zaskakujący i niekonwencjonalny. Jeśli jednak weźmiemy pod uwagę, że było to dzieło najmocniej odmienne stylistycznie i wywołujące najbardziej nietypowe emocje, fakt że zyskał on najwięcej uwagi, stanie się w pełni zrozumiały. Warto dodać także, że Ducorunau to zaledwie druga kobieta, która zdobyła Złotą Palmę w Konkursie Głównym w całej 74-letniej historii imprezy. Poprzednie przypadło Jane Campion i jej filmowi „Fortepian” z 1993 i było to zwycięstwo ex aequo z „Żegnaj, moja konkubino” Chena Kaige.

Polscy widzowie będą mogli już w sierpniu zapoznać się ze zwycięzcą tegorocznej Złotej Palmy. Film znajdzie się bowiem w programie festiwalu filmowego Nowe Horyzonty, zanim, najprawdopodobniej w przyszłym roku, trafi do szerokiej dystrybucji kinowej. „Titane” to ten rodzaj filmu, który najlepiej zobaczyć na własne oczy, by przekonać się, jak zaskakujące i nietypowe rzeczy można jeszcze robić w kinie.

Redakcja poleca

Cannes 2021 – podwójne Grand Prix 

Tegoroczne Jury festiwalu skorzystało z utworzonego przez siebie na początku chaosu i w kolejnych kategoriach też przygotowało kilka niespodzianek. W poprzednich latach Jury mogło przyznać nagrodę ex aequo tylko w jednej kategorii. Fakt, że członkowie tegorocznej kapituły złamali i tę zasadę, przyznając nagrody aż czterem filmom w dwóch kategoriach, świadczy o szczególnej specyfice tegorocznego konkursu.

W ten sposób Grand Prix Festiwalu trafiło w ręce Ashgara Farhadiego za film „Hero” oraz do Juho Kuosmanena za obraz „Compartment nr 6”. Reżyser tego drugiego filmu, odbierając zresztą nagrodę ze sceny, zwrócił uwagę, jak jest wielkim fanem Farhadiego i że nie bardzo rozumie, co robi, dzieląc z nim laur na festiwalu.

A Hero - kadr z filmu
fot. fot. materiały prasowe Cannes/AmirhosseinShojae

„Hero” jest opowieścią o pewnym mężczyźnie, który podczas dwudniowego zwolnienia z pobytu w więzieniu, gdzie znalazł się za długi, próbuje znaleźć sposób, by udobruchać swojego kredytodawcę i skończyć wcześniej odsiadkę. Produkcja opowiada jednak przede wszystkim o grze pozorów, manipulowaniu opinią publiczną oraz o uprzedzeniach i wierze w słowa drugiego człowieka. Farhadi celowo pokazuje zagmatwaną sytuację bohatera, podkreślając, dlaczego tak wiele osób podważa prawdziwość jego deklaracji. Film stawia pytanie o to, co zrobić w sytuacji, gdy chcesz komuś pomóc, ale nie wiesz, czy możesz mu zaufać?

Osadzenie historii we współczesnym Iranie, miejscu urodzenia i zamieszkania reżysera, podbija wiarygodność przedstawianej historii i sprawia, że wraca do swoich filmowych korzeni. Jego wyprawa do Hiszpanii, z filmem „Wszyscy wiedzą”, okazała się bowiem niewypałem. Głównie z powodu scenariusza, który niepotrzebnie dopowiedział o jedno zdanie za dużo, burząc tym samym skrzętnie knutą intrygę i wprowadzając do filmu rozwiązania rodem z telenoweli. Farhadi zaś najlepiej odnajduje się w historiach, w których nie wyciąga wszystkich kart na stół, tylko gra z widzem w grę domysłów.

Takie właśnie jest „Hero”, które, tak jak poprzednie filmy reżysera, jest dziełem zaangażowanym społecznie, skupiającym się na specyficznym sposobie myślenia dzisiejszych członków społeczeństwa irańskiego oraz problemach z komunikacją w XXI wieku. Czy Rahim rzeczywiście jest pozytywnym „bohaterem”, na którego sam się kreuje (i na co zdaje się wskazywać sam tytuł obrazu), czy może jednak hochsztaplerem, próbującym ugrać dla siebie jak najwięcej, licząc na dobroć innych? Reżyser celowo nie odpowiada wprost na to pytanie, każąc widzowi wyrobić sobie zdanie, po serii różnorodnych sytuacji, w których podważana jest jego wiarygodność. Na front wychodzą jednak także uprzedzenia i niewiara jego rozmówców. W zgodnej opinii krytyków “Hero” jest powrotem do wysokiego poziomu dzieł Farhadiego. Nic więc dziwnego, że produkcja została dostrzeżona przez Jury, gdyż w ciekawy sposób podejmuje ważny społecznie temat.

Film, który w najbliższych miesiącach trafi do polskich kin, dzięki firmie Gutek Film, nakręcono w czasie pandemii koronawirusa. Twórca celowo nie podejmuje jednak w ogóle tego tematu. To zresztą ogólny trend tegorocznych produkcji, pokazywanych w Cannes. Tylko jeden film (francuskie „The Restless”) wykorzystywał temat epidemii jako element opowiadanej przez siebie historii. Pozostali twórcy zdecydowali się nie uwzględniać go w swoich dziełach.

Compartment nr 6 - kadr z filmu
fot. fot. materiały prasowe Cannes/ ©2021 Sami Kuokkanen Aamu Film Company

Nagroda Jury ex aqeuqo trafiła także w ręce Juho Kuosmanena i jego fimu „Compartment nr 6”. To urokliwa opowieść o budowaniu relacji międzyludzkich i o tym, że pozory mylą, a każdy powinien dostać szansę od innych.

Historia rozpoczyna się w momencie, gdy młoda kobieta wsiada do pociągu do Murmańska, aby zobaczyć specjalne naskalne malowidła, występujące jedynie w tym regionie. Laura miała wyruszyć w podróż ze swoją partnerką. Ta jednak musi pracować. Bohaterka jednak się nie zraża i wyrusza w samotną wyprawę na drugi koniec kraju. Okaże się, że trzydniowa wyprawa pociągiem diametralnie zmieni jej życie i postrzeganie otaczającej rzeczywistości.

W jednej z pierwszych scen, bohaterka poznaje towarzysza swojej podróży w tytułowym przedziale nr 6. Wagon sypialniany kobieta dzielić będzie z Rosjaninem, którego główną rozrywką jest popijanie wódki i rzucaniem niedwuznacznych uwag. Z początku Laura jest przerażona i próbuje zapobiec dalszemu kontaktowi z mężczyzną. W miarę trwania podróży ich relacja diametralnie się jednak zmieni. Bohaterowie odkryją, że nie warto oceniać kogoś jedynie po pierwszym wrażeniu. Film Kuosmanema przywodzi na myśl obraz „Jak zatrzymać ślub” Drazena Kuljanina, którego akcja również rozgrywała się w pociągu i pokazywała jak niewiele potrzeba, by między dwojgiem ludzi doszło do zbudowania romantycznego uczucia. Gdyby zaś określić „Compartment nr 6” jednym słowem, byłoby nim angielskie słowo „cute” ­– „uroczy”. Film powstał z potrzeby ukazania, że człowiek jest zwierzęciem stadnym i potrzebuje bliskości, w szczególności w czasach, gdy ta bliskość jest utrudniona. Film nakręcono w drugiej połowie 2020 roku, a pandemia koronawirusa jedynie minimalnie wpłynęła na proces produkcji. Ot, sceny, które miały rozgrywać się w Moskwie, dla większego bezpieczeństwa ekipy nakręcono w St. Petersburgu.

Redakcja poleca

Cannes 2021 – podwójna Nagroda Jury

Drugą kategorią, w której przyznano dwie nagrody, była Nagroda Jury. Nagrodę w tej kategorii, dzieloną przez dwóch twórców z różnych krajów otrzymali Nadav Lapid za film „Ahed’s Knee” oraz Apichatpong Weerasethakul za obraz „Memoria”. To dwa diametralnie różne filmy, operujące też innymi środkami.

„Ahed’s Knee” to historia izraelskiego reżysera filmowego, który rozpoczyna właśnie przygotowania do pracy nad najnowszym projektem. Ma on być związany z sytuacją, która miała miejsce w prawdziwym życiu – w 2018 roku 17-letnia Ahed Tamimi spoliczkowała izraelskiego żołnierza. Wydarzenie to zostało sfilmowane i viralem obiegło Internet, będąc przy okazji szeroko komentowane w Izraelu i poza jego granicami. Jeden z polityków wystosował zaś ofensywnego tweeta, w którym sugerował, że za napaść na żołnierza, nastolatce należy się „ co najmniej strzał w kolano”. W pierwszych scenach „Ahed’s Knee” oglądamy reżysera filmowego, który przygotowuje specjalny materiał filmowy, opowiadający dokładnie o tej sytuacji.

Ahed's Knee - kadr z filmu
fot. fot. materiały prasowe Cannes/ Lesfilmsdubal

Ten osadzony w rzeczywistości punkt wyjścia stał się dla Lapida motorem napędowym opowieści na temat wolności słowa i ekspresji artystycznej oraz zasad cenzury w Izrealu. Wychodząc od prawdziwego wydarzenia, reżyser dość szybko zmierza w stronę mocno autotematycznego obrazu, podejmującego temat procesu twórczego oraz zasad rządzących dziełami kultury w kraju jego pochodzenia. Film zawiera w sobie wiele słów krytyki wobec izraelskiego systemu tworzenia takich dzieł i problemów, związanych z samą produkcją filmową. To także film, który mocno wpisany jest w lokalny kontekst i skupia się bardziej na jednostkowym problemie, aniżeli na uniwersalnej sytuacji. Mimo tego – niektóre słowa krytyki wobec rządu Izraela można traktować jak deklaracje, które moglibyśmy usłyszeć także w Polsce, gdzie rząd też coraz silniej chce ingerować w decyzje swoich twórców i obywateli.

Film Lapida, poza mocnym kontekstem polityczno-społecznym i uwagami na temat natury pracy artystycznej, może pochwalić się też zaskakującymi zabiegami formalnymi. Z rozbieganą kamerą, która zdaje się momentami żyć własnym życiem – czasem naśladując ruchy bohaterów, by w innych kręcić wokół nich piruety. Zabieg ten ma przypominać chyba, jak ważna jest praca reżysera filmowego, który musi doskonale panować nad każdym elementem pojawiającym się w kadrze jego dzieła filmowego. Bez jego umiejętności i wprawnego oka, kamera mogłaby właśnie okrążać bohaterów, zamiast razem z nimi przejść do sedna podejmowanego przez film tematu. Kontekst ten sprawia, że „Ahed’s Knee” to film wielu różnorodnych znaczeń i kontekstów, który można czytać na bardzo wiele różnych sposobów. W chwili obecnej produkcja nie znajduje się jeszcze w polskiej dystrybucji, jednak wydaje się to jedynie kwestią czasu, aż nowy film Lapida zawita w kraju nad Wisłą. W końcu jego poprzednie dzieło – nagrodzony w Berlinie film „Synonimy”, z powodzeniem został przyjętym w naszym kraju.

Nagrodzona „Memoria” jest zaś dziełem z zupełnie innej kategorii. To nawet nie tyle sam film, co pewien rodzaj medytacji ­– jak zauważył jeden z zagranicznych dziennikarzy. „Memoria” skupia się bowiem na tematyce marzeń sennych i onirycznych wizji, które potrafią zaprzątać całą naszą uwagę. Twórca z Tajlandii skupia się także na wpływie wspomnień na bieżącą percepcję rzeczywistości. Sposób prowadzenia narracji ­­– powolny, stateczny, z długimi ujęciami, w których przyglądamy się, jak bohaterowie miarowo oddychają, rzeczywiście potrafi wprowadzić widza w rodzaj transu, zapatrzenia i zasłuchania się w to, co dzieje się na ekranie. „Memoria” to niszowe kino artystyczne w najlepszym tego słowa znaczeniu. Dzieło Apichatponga zapewnia widzowi niezwykle subtelne doznania. To rodzaj dzieła, które albo kupi się w całości, albo odbije od niego na dość wczesnym etapie. Jak widać - ten rodzaj filmowego transu przekonał członków tegorocznego Jury, którzy odnaleźli w nim chwilę oddechu w zabieganym życiu festiwalowym. Produkcja znalazła też fanów wśród przedstawicieli polskiej dystrybucji. Film znalazł się w rękach Stowarzyszenia Nowe Horyzonty i poza premierą na wrocławskim festiwalu pod tą samą nazwą, zawita też do regularnej dystrybucji kinowej w najbliższych miesiącach.

Cannes 2021 – Najlepszym reżyserem został Leos Carax

Najlepszym reżyserem został Leos Carax za artystyczną wizję zaprezentowaną w filmie „Annette”, czyli produkcji otwierającej tegoroczny festiwal. To opowieść o pewnej parze artystów, którzy zakochują się w sobie i rozpoczynają burzliwy romans. Następnie zaś historia zaczyna opowiadać o ich dziecku, które wykazuje niezwykłe umiejętności sceniczne w bardzo młodym wieku. Czy rodzice mają prawo je wykorzystać, czy dziewczynka jest jednak za mała? Film stawia pytanie o granice kontroli i eksploatacji, a także ukazuje ciemne strony showbiznesu. Dość powiedzieć, że jedna z sekwencji bezpośrednio nawiązuje do ruchu #MeToo, choć powstała jeszcze zanim w Hollywood w tak wyraźny sposób wspomniało się o tym problemie nadużycia. 

W imieniu francuskiego twórcy nagrodę przyjęli autorzy scenariusza – Ron i Russell Maelowie, bracia muzycy od lat występujący jako grupa Sparks. „Annette” to w zasadzie filmowa opera, ze wszystkimi elementami jej przesady, przerysowania i specyficznych skrótów myślowych. Obraz przepełniony jest zaskakującymi inscenizacyjnymi decyzjami, dlatego nie dziwne, że twórca „Holy Motors” został dostrzeżony przez tegoroczne Jury jako najlepszy reżyser. Niektóre pomysły, zastosowane w filmie, rzeczywiście uwidaczniają maestrię wprawnej ręki Caraxa.

Film ma trafić oficjalnie do polskich kin już 20 sierpnia. Wartym wynotowania jest zaś, że specjalne pokazy przedpremierowe w ponad 100 kinach w całej Polsce, odbyły się w dniu światowej premiery w Cannes. Była to sytuacja bez precedensu i oznaka, że dystrybutor filmu – firma Gutek Film kocha polskich kinofilów.

Cannes 2021 – „Drive My Car” z nagrodą dla Najlepszego Scenariusza

Najlepszym scenariuszem okazał się ten do filmu „Drive My Car” Hamagutchiego Risuke. Skrypt autorstwa reżysera oraz Takamasego Oe to adaptacja opowiadania Harukiego Murakamiego pod tym samym tytułem. Jest to podzielona na trzy wyraźne części opowieść o reżyserze teatralnym, który przygotowuje nową adaptację „Wujaszka Wanii” Antona Czechowa. Tym, co wyróżnia film, jest w szczególności środkowy segment, pokazujący próby do przedstawienia. Pomysł, by poszczególni odtwórcy ról mówili w swoich rodzimych językach, a w wypadku jednej z uczestniczek – w koreańskim języku migowym, jest znakomity. Pokazuje ogromną siłę teatru, która jest silniejsza niż bariery kulturowe języka. Teatr to medium wizualne, gdzie ciało, głos, gestykulacja i mimika mają tak samo ważne, a może nawet ważniejsze znaczenie niż same słowa. Ten kontekst uniwersalnego przekazu teatralnej sztuki oraz intrygująca inscenizacja scen prób, mocno zapadają człowiekowi w pamięć.

Obraz znajduje się już w polskiej dystrybucji i poza festiwalem Nowe Horyzonty, będzie można obejrzeć go w polskich kinach.

Cannes 2021 – Nagrody Aktorskie

Canneńskie Jury nagradza także aktorów i aktorki za najlepsze role w filmach konkursowych. W tym roku wyróżnienie otrzymali Caleb Laundry Jones za rolę w filmie „Nitram” Justina Kurzela oraz Renate Reinsve za występ w „Najgorszy Człowiek na Świecie” Joachima Triera.

Nitram - kadr z filmu
fot. fot. materiały prasowe Cannes/GoodThing Productions

Caleb Laundry Jones zdecydowanie jest najjaśniejszym punktem australijskiego filmu „Nitram”, opowiadającego o młodym mężczyźnie, który dopuszcza się coraz poważniejszych zbrodni. Film oparty jest na prawdziwych wydarzeniach. Reżyser podejmuje temat jednej z największych zbrodni dokonanych w Australii w ostatnich dziesięcioleciach, jednak robi to w wyjątkowo zaskakujący i zwodniczy sposób. Kurzel niemal do samego końca nie zdradza bowiem tożsamości swojego bohatera, ani nie nakreśla do jakich wydarzeń konkretnie nawiązuje. Ma to budować uniwersalizm jego dzieła i pokazywać niepokojące sygnały, które mogą doprowadzić do tragedii. To także celna krytyka polityki kraju, względem dostępu do broni palnej i opowieść ku przestrodze. 

Amerykański aktor natomiast, zwłaszcza w początkowej fazie filmu, potrafi wywołać żywe emocje i reakcje widza, przekraczając strefę komfortu innych postaci, a przy tym także samego odbiorcy. Nadekspresywny, przesadzony i momentami irytujący sposób zachowania Nitrama jest w pełni uzasadniony charakterologicznie, a Landry Jones doskonale radzi sobie ze wszystkimi manieryzmami bohatera. W wielu scenach ukazuje jego działania jako odruchy silniejsze od niego samego. Momentami wydaje się, że tiki i przesadzone reakcje nie zależą od świadomej decyzji bohatera. Tym bardziej przeraża, gdy Nitram straci w późniejszej części swoją empatię i zacznie metodycznie wykonywać przerażające czynności na ekranie. Już w trakcie oglądania filmu, można było spodziewać się lauru dla aktora, gdyż Caleb Laundry Jones zwyczajnie powala swoją interpretacją roli.

Najgorszy Człowiek na Świecie - kadr z filmu
fot. fot. materiały prasowe Cannes/Oslo Pictures

Wyśmienita jest także Renate Reinsve, której rola w „Najgorszym Człowieku na świecie” jest głównym elementem sukcesu tego filmu. Norweska aktorka w wiarygodny sposób przedstawiła dylematy swojej bohaterki, dodając jej empatii i wyrazistego charakterologicznego rysu, który sprawia, że to postać z krwi i kości. Opowieść o Julii, zbliżającej się do trzydziestki kobiety, która próbuje ułożyć sobie życie z nowo poznanym mężczyzną, przyciąga swoim humorem i celnymi uwagami dotyczącymi współczesnych związków. Doskonałe aktorstwo i wyśmienita, namacalna chemia między odtwórcami głównych ról dopełniają jedynie obrazu znakomicie przemyślanego i uniwersalnego komediodramatu, w którym bardzo łatwo odnaleźć własne rozterki. „Najgorszy Człowiek na świecie” to obraz wyjątkowo na czasie, niezwykle bieżący i ukazujący pewny specyficzny sposób myślenia dzisiejszego pokolenia trzydziestolatków, zmagających się z codziennością. Film w niezwykły sposób obrazuje przede wszystkim potrzebę bliskości z drugim człowiekiem i faktu, że prawdziwe uczucie może zaskoczyć nas w najmniej oczekiwanym momencie. Doskonała jest tu przede wszystkim sekwencja na weselu, na które bohaterka ukradkiem wkrada się, wprost z ulicy.

„Najgorszy człowiek na świecie” jest kolejnym z filmów, nakręconych w 2020 roku, które nie podejmują jednak tematu epidemii na świecie, skupiając się raczej na tym, czego ludziom najbardziej brakowało w tamtym okresie – spontanicznych spotkań z innymi i możliwości zakochania się od pierwszego wejrzenia w nowo poznanej osobie. Film trafi do polskich kin w najbliższych miesiącach, dzięki M2Films.

Redakcja poleca

Cannes 2021 - ocena werdyktu canneńskiego Jury

Festiwal filmowy w Cannes, który odbył się w specyficznych, popandemicznych warunkach, był imprezą niezwykłą i zaskakującą. Tegoroczni członkowie Jury musieli wybrać zwycięzcę z aż 24 produkcji, znajdujących się w Konkursie Głównym. To liczba znacznie większa od tej z lat poprzednich. Prezentowane produkcje były niezwykle różnorodne i czasem trudne do zestawienia ze sobą. Praca Jury była więc niezwykle skomplikowana – próba odnalezienia złotego środka dla gustów tak różnorodnego zbioru ludzkiego musiało być nie lada wyzwaniem. 

Wydaje się jednak, że ekipa Jury podjęła najlepsze z możliwych wyborów. Wielkim sukcesem wśród festiwalowej publiczności cieszyły się wprawdzie: komediodramat “Red Rocket” Seana Bakera o przebrzmiałej gwieździe porno, która musi odnaleźć się w „zwyczajnym” życiu i doskonały dramat Francoisa Ozona “Everything went fine”, który w niezwykły sposób podejmuje temat eutanazji. Te dwie produkcje można więc uznać za głównych przegranych tegorocznego rozdania. Zwłaszcza, że wiele osób życzyło im najważniejszych laurów, a nietuzinkowy sposób podejmowania tematów, uzasadniałby ewentualne nagrody. Należy jednak zauważyć, że to świetnie poprowadzone filmy, które jednak wpisują się w jakiś sposób w ramy swoich gatunków. Patrząc zaś na niektóre decyzje Jury, członkowie kapituły starali się tym razem jednak spojrzeć na kino z szerszej perspektywy i nagrodzić produkcje z różnych nurtów i w jakiś sposób przekraczające zasady gatunkowe. Z tego powodu obok wprowadzającej w trans “Memorii” i autotematycznych „Ahed’s Knee” czy „Drive My Car”, znalazło się też “Titane”, które jest przecież brutalnym atakiem na zmysły widza. 

Kino to w końcu emocje, a te rzeczywiście rządziły w zwycięskich filmach tegorocznej edycji. Tegoroczny festiwal pokazał także, że Kino ma się dobrze i niestraszny mu żaden przestój. Prezentowane produkcje unaoczniły też, że twórcy filmowi wciąż mają coś ciekawego do powiedzenia o otaczającym nas świecie, a czas pandemii wykorzystali na artystyczną eksplorację.

Festiwal w Cannes po raz kolejny był mekką wielkiego kina, a ja z ogromną radością mogę poinformować, że większość najważniejszych produkcji z tegorocznego Konkursu, już wkrótce będziemy mogli zobaczyć również w Polsce. Nagrodzone filmy to bowiem produkcje, które zachęcają do spojrzenia w głąb siebie i do zażartych dyskusji z innymi odbiorcami.

Czytaj także:  Polski film w selekcji festiwalu w Toronto. „Cicha ziemia” ze światową premierą na prestiżowym TIFF

Magazyn Radio ZET