Obserwuj w Google News

I po co nam to było? Recenzja filmu "Czarna Wdowa" od Marvela

3 min. czytania
29.06.2021 20:21

"Czarna Wdowa" wreszcie zawitała na ekranach. Czy solowe przygody Natashy Romanoff spełniają oczekiwania widzów? My już widzieliśmy i oceniamy.

I po co nam to było? Recenzja filmu "Czarna Wdowa" od Marvela
fot. CAP/RFS/Capital Pictures/East News

Fani Natashy Romanoff latami czekali na solową produkcję o przygodach słynnej superbohaterki. Gdy wreszcie ogłoszono powstanie produkcji ze  Scarlett Johansson w roli głównej, na scenę weszła pandemia COVID-19 i znacząco opóźniła nasze spotkanie z członkinią Avengers. Czy warto było czekać? I tak, i nie.

"Czarna Wdowa", czyli Marvel zalicza potężny regres

Akcja filmu Cate Shortland umiejscowiona została pomiędzy wydarzeniami z filmów "Kapitan Ameryka: Wojna bohaterów" i "Avengers: Wojna bez granic". Drużyna Avengers się rozpadła, a Natasha umyka przed nieustępliwym Thaddeusem Rossem i zostaje zmuszona do rozprawienia się z przeszłością. I to właśnie przeszłość bohaterki jest najsilniejszym elementem produkcji, uderzając w tony, jakich w MCU jeszcze nie uraczyliśmy. Pierwszy akt filmu prezentuje się fenomenalnie, sceny retrospekcji uderzają w nasze emocje z ogromnym impetem, obiecując ciężki dramat w klimatach dreszczowca. Później jest niestety coraz gorzej.

Jay Maidment/Capital Pictures/East News
fot. Jay Maidment/Capital Pictures/East News

"Czarna Wdowa" to przede wszystkim film nierówny, który momentami zachwyca, tylko po to, by za chwilę zaserwować nam nudne klisze i utarte schematy z serii "ale to już było". Choć, zgodnie z obietnicą, odkrywamy nowe karty z przeszłości Nat (tajemnica Budapesztu wreszcie zostaje rozwiązana), o samej bohaterce nie dowiadujemy się zasadniczo niczego nowego. Film w najmniejszym stopniu nie rozbudowuje tej postaci, ani nie nadaje jej głębi, a sama Wdówka gubi się gdzieś w natłoku akcji. Choć pierwszy akt obiecuje poważne kino, które pozwoli nam zagłębić się w psychikę bohaterów i meandry relacji międzyludzkich, pozostała część filmu jest już typowym (przydługim) akcyjniakiem, który sprawdziłby się w pierwszej fazie MCU, ale nie w czwartej. Można odnieść wrażenie, że Marvel Studios zaliczyło potężny regres, którego (choćbym chciała) wybaczyć niestety nie mogę.

Największą bolączką "Czarnej Wdowy" są zdecydowanie złoczyńcy. Głośno zapowiadany Taskmaster nie tylko zawodzi na absolutnie każdej płaszczyźnie (czy to ilość czasu antenowego, czy stanowienie jakiegokolwiek większego zagrożenia), ale jest także kalką czegoś, co w MCU już widzieliśmy. I przykro mi, ale za drugim razem nie zrobi to już na widzach najmniejszego wrażenia. Drejkow przypomina zaś generowanego automatycznie złola z filmów akcji klasy B, jakby twórcom nie chciało się włożyć choćby odrobiny wysiłku w nadanie mu jakichkolwiek cech własnych. Co więcej, cała intryga związana z Czerwoną Salą opiera się na czymś, co - uwaga - JUŻ WIDZIELIŚMY, a temat ten został wyeksploatowany do granic możliwości. W efekcie "Czarna Wdowa" jawi się jako produkcja wtórna i... zupełnie niepotrzebna.

CAP/RFS/Capital Pictures/East News
fot. CAP/RFS/Capital Pictures/East News

Skoro już ponarzekałam, teraz czas na plusy, bo i tych oczywiście nie brakuje. Bez wątpienia największą wartością dodaną jest tutaj postać Yeleny, która wnosi do produkcji nie tylko sporą dawkę humoru, ale także dynamiki, głębi i powiewu świeżości. Belova, grana przez fenomenalną Florence Pugh, kradnie całe show ilekroć tylko pojawia się na ekranie i jest bohaterką tak intrygującą, że aż na usta ciśnie się stwierdzenie, że... to ona powinna być główną bohaterką. Wówczas jakość produkcji podniosłaby się o przynajmniej kilka poziomów. Na pochwałę zasługują również aktorzy, ze wspomnianą Florence i Davidem Harbourem na czele. Widać, że ekipa wyśmienicie bawiła się na planie i każdy "czuł" swoją postać, dając z siebie możliwie jak najwięcej. Warto wspomnieć też o muzyce, która robi piorunujące wrażenie i należy do absolutnej czołówki produkcji Marvel Studios.

Reasumując, "Czarna Wdowa" nie jest filmem złym, lecz (niestety) przeciętnym jak na realia Kinowego Uniwersum Marvela. Czymś, co otrzymaliśmy, choć (jak się okazało) ani trochę tego nie potrzebowaliśmy. Nie zmienia to jednak faktu, że dla wiernych fanów MCU seans będzie niczym powrót do domu po zdecydowanie zbyt długich wakacjach i (zapewne) każdy bawił się będzie wyśmienicie. Zatem, czy "Czarna Wdowa" spełniła oczekiwania? Niestety nie. Czy mimo to warto wybrać się do kina? Zdecydowanie tak.

Ocena: 6/10

Redakcja poleca

Chcesz być na bieżąco? Dołącz do grupy " Filmy i seriale - newsy i dyskusje fanów" na Facebooku.