Obserwuj w Google News

„Kultura ma wywoływać emocje”: WYWIAD z gwiazdami serialu Netflixa "Zachowaj Spokój"

Michał Kaczoń
8 min. czytania
23.04.2022 13:55

„Zachowaj spokój” to nowa adaptacja powieści Harlana Cobena, wyprodukowana przez platformę Netflix. O pracy na planie nowego hitu platformy rozmawialiśmy z głównymi aktorami projektu: Magdaleną Boczarską, Leszkiem Lichotą oraz Krzysztofem Oleksynem.

Magdalena Boczarska, Leszek Lichota i Krzysztof Oleksyn podczas rozmowy z Michałem Kaczoniem
fot. materiały prasowe Netflix

Zachowaj spokój” to druga, po “ W głębi lasu” polska adaptacja powieści Harlana Cobena, przygotowana przez serwis Netflix. Historia rozpoczyna się w momencie tajemniczego zaginięcia syna centralnej pary serialu, które doprowadza do szeregu różnorodnych, zaskakujących sytuacji. O tym, jak budować wiarygodną relację rodzinną, bez wielu wspólnych scen, o kwestii zaufania do własnego dziecka oraz o przyczynach popularności prozy Harlana Cobena, porozmawiałem z głównymi aktorami projektu:  Magdaleną Boczarską, Leszkiem Lichotą oraz Krzysztofem Oleksynem.

Redakcja poleca

Michał Kaczoń: “Zachowaj spokój” to już drugi polski projekt Netflix bazujący na prozie Harlana Cobena. Co waszym zdaniem jest takiego w powieściach tego autora, że są tak powszechnie lubiane i tak łatwo adaptowalne do różnych krajów?

Magdalena Boczarska: Myślę, że przede wszystkim chodzi o to, że jako odbiorcy bardzo lubimy, jak te dzieła na nas oddziałują i jakie emocje w nas wywołują. Dodatkowo możemy w pewien sposób uczestniczyć w rozwiązywaniu skrywanej przez kilka odcinków tajemnicy. Nie bez powodu Agatha Christie jest jedną z najchętniej czytanych pisarek, a na ekranie co chwilę pojawiają się nowe adaptacje opowieści o Drakuli czy innych potworach.

Leszek Lichota: Na dodatek lubimy też sami bawić się w detektywa. Typujemy rozwiązanie zagadki na wczesnym etapie i chcemy być mądrzejsi od scenarzystów. Zgadzam się też, że kryminały i thrillery przede wszystkim rodzą w nas emocje. Lubimy, jak dzieła kultury wywołują w nas napięcie.

Krzysztof Oleksyn: Często dzieła, które odnoszą globalne sukcesy, opowiadają o uniwersalnych i aktualnych problemach społecznych. To sprawia, że jako odbiorcy możemy się łatwiej utożsamiać z bohaterami i podjętymi tematami.

Magdalena Boczarska: Tak, bohaterowie Harlana Cobena są tak skonstruowani, że w ich problemach łatwo się przejrzeć. W szczególności podoba mi się też to, że oni mają wewnętrzną głębię postaci czerpaną z dramatu. W tych powieściach bardzo ważna jest warstwa obyczajowa i te drobne tajemnice, które ukrywamy przed najbliższymi. Mam wrażenie, że często osią napędową tych powieści są sekrety rodzinne, które destabilizują życie bohaterów. Coben potrafi umiejętnie wykorzystywać oczekiwania odbiorców i gra z nimi w pewną grę. Zresztą teraz to jest już tak wyrobione nazwisko, wręcz marka, że czytelnicy i widzowie od razu wiedzą, czego mogą się spodziewać.

Leszek Lichota: Jeśli zaś chodzi o to, że proza Cobena tak łatwo daje się adaptować w różnych krajach, to myślę, że to wynika z pewnego uniwersalizmu tych opowieści i tego, że przedstawia on pewną wizję świata, którą łatwo zrozumieć w świecie zachodnim. Nie jestem pewien, czy w Azji byłoby tak łatwo zaadaptować jego dzieła, ale pozostaje nam szeroki obszar Ameryki i Europy, w którym udaje się to dość dobrze, patrząc po dotychczasowych adaptacjach.

Zachowaj spokój - kadr z serialu
fot. fot. materiały prasowe Netflix

W serialu gracie rodzinę, ale tak naprawdę macie razem tylko kilka wspólnych scen. Chciałem w związku z tym dowiedzieć się, w jaki sposób budowaliście swoją relację, by była tak wiarygodna na ekranie?

Magdalena Boczarska: To może niech Krzysztof zacznie, bo on tutaj najbardziej namieszał.

Krzysztof Oleksyn: Tak, to prawda (śmiech). Mój bohater namieszał tylko w wydarzeniach serialu, ale i jego zniknięcie miało wpływ na sposób budowania przeze mnie tej postaci. Mam wrażenie, że niewiele wspólnych scen mocno wpłynęło na wydźwięk dylematu mojego bohatera. On tak naprawdę bardzo potrzebuje tego kontaktu z rodzicami, ale nie wie jak o niego poprosić, nie wie jak zdobyć to odpowiednie zainteresowanie z ich strony. Nasz brak kontaktu na planie działał na mnie bardzo twórczo i pozwalał właśnie podbudować tę tęsknotę wyrażaną przez mojego bohatera.

Jeśli zaś chodzi o samo budowanie tej relacji już w scenach wspólnych, to muszę przyznać, że już od pierwszej próby poczuliśmy wzajemne zrozumienie i chemię z Magdą, i mieliśmy poczucie, że jest to coś, co zwyczajnie działa.

Magdalena Boczarska: To prawda. Pamiętam, że nasze spotkanie na planie poprzedziły próby, podczas których sprawdzaliśmy czy ta relacja w naszym wykonaniu w ogóle zadziała. I zaskoczyło mnie, jak bardzo Krzysiek ujął mnie swoją wrażliwością. Nie spodziewałam się też, że tak mnie sprowokuje, niemal do płaczu, swoim podejściem do tej relacji. Pamiętam, że powiedział mi coś, co mocno potem rzutowało na moje myślenie o tej bohaterce i w ogóle na budowanie postaci. Chodziło o to, że pokazujemy taki moment w relacji bohaterów, gdzie zmienia się dynamika między nimi. Że to taka sytuacja, w której dotychczas byli dla siebie wzajemnie całym światem, ale nagle przestają nim być, bo dziecko dorasta i zmienia swoje spojrzenie na otaczającą rzeczywistość. Moim zdaniem to pięknie pokazuje szerzej zjawisko dorastania i wpisane w nie poczucie straty, z którą trzeba sobie poradzić. Takiej straty pewnej wizji rzeczywistości, w której jesteśmy dla drugiej osoby całym światem i jedynym punktem odniesienia. Kiedy następuje ta przemiana i zaczynamy dostrzegać rzeczywistość szerzej, obie strony muszą zdać sobie sprawę, że ta relacja w takim nasileniu już nie wróci, że całkowicie zmieni się dynamika tego wspólnego kontaktu. Pewnie Leszek powie nam więcej, bo sam ma dorastające dzieci, ale ja chciałam od siebie dodać jeszcze, że czuję, że bardzo dobrze udało nam się dograć charakterologicznie. Dzięki temu nie musieliśmy za wiele “grać” przed kamerą, po prostu byliśmy tam razem i czuliśmy tę bliskość. Czułam się bardzo bezpiecznie w tym towarzystwie. Myślę, że mieliśmy duże pole do ciekawej eksploracji emocjonalnej.

Leszek Lichota: Mam poczucie, że mój punkt wyjściowy dla budowania tej relacji jest trochę inny. Moja postać startuje z punktu, w którym niewiele się przejmuje życiem Adama. On żyje w przeświadczeniu, że wszystko jest dobrze, każdy się odnajduje w swojej roli i wszystko działa w tej rodzinie, tak jak powinno. Więc każdy może po prostu robić swoje i trochę nie przejmować się innymi. Jednak sytuacja wymusza na nim zmianę. Mam poczucie, że w trakcie trwania tej historii mój bohater coraz bardziej uczy się myśleć o innych członkach rodziny, a nie tylko o sobie. Jest bardziej uważny i skupiony na potrzebach innych osób.

Zachowaj spokój - kadr z serialu
fot. fot. materiały prasowe Netflix/Piotr Liwic

Bardzo ważnym wątkiem w serialu jest kwestia zaufania i jego braku. Co osobiście sądzicie o tym, co zrobili wasi bohaterowie? Chodzi mi o szpiegowanie syna. Jakie Wy znaleźlibyście rozwiązanie sytuacji, w której tak mocno niepokoicie się o swoją pociechę?

Leszek Lichota: To może rzeczywiście ja zacznę, bo mam dzieci w podobnym wieku. Jednak to, co powiem to głównie to, że to niezwykle trudna sytuacja i byłoby mi niezwykle trudno zdecydować, co zrobić. Nie chciałbym być postawiony przed takim wyborem. Bo z jednej strony jasne, że zrobiłbym wszystko, żeby zapewnić bezpieczeństwo swojemu dziecku, ale z drugiej strony zastanawiam się, czy koszt takiej utraty prywatności, jest warty takiego działania. I czy takie działanie nie jest bardziej nastawione na zapewnienie sobie samemu większego komfortu? Także nie umiem jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Mam wrażenie, że to zbyt skomplikowana sprawa, żeby tak móc ot tak odpowiedzieć na nią przy stoliku.

Magdalena Boczarska: Myślę, że to jest też bardzo ciekawe w tym serialu. Właśnie ta kwestia moralności i zaufania w dobie cyfryzacji i mediów społecznościowych. Życie nabrało przyspieszenia i świat zaoferował nam nowe narzędzia. I to jest broń obosieczna. Nasi rodzice nie mieli takich możliwości, więc nawet nie było mowy o ewentualnym szpiegowaniu. Teraz, kiedy mamy takie rozwiązania, ciężej jest powiedzieć, do czego byśmy się dopuścili w sytuacji kryzysowej. Trudniej jednoznacznie orzec czy gdybyśmy mieli takie rozwiązanie podane na tacy, sięgnęlibyśmy po nie czy nie?. Cyfryzacja bardzo mocno zmieniła dynamikę naszych relacji i sposób, w jaki się ze sobą porozumiewamy.

Leszek Lichota: Zdecydowanie. Jak my byliśmy dzieciakami to się codziennie wychodziło z domu, nie było nas przez kilka godzin i to była norma. Jeździło się też przecież na wyjazdy ze znajomymi na kilka tygodni i co najwyżej wysyłało się do rodziców kartkę, która i tak przychodziła już po naszym powrocie. Nie zawsze się nawet dzwoniło, bo często nie miało się telefonu. W głowach rodziców mogła być jakaś obawa, ale było też przyzwolenie. Przyzwolenie na to, że będziemy odcięci przez jakiś czas. Musieli też uwierzyć, że sobie poradzimy. Teraz, kiedy kontakt jest tak szybki i łatwy, coraz bardziej go potrzebujemy i wymagamy od drugiej strony, by udzielała nam natychmiastowej odpowiedzi.

Magdalena Boczarska: Na dodatek, tak jak widzimy też w samym serialu, wszyscy prawie cały czas siedzą w telefonach, więc ten brak odpowiedzi jest kwestią ich decyzji, a nie utrudnionego dostępu.

Krzysztof Oleksyn: W pełni się z tobą zgadzam, Leszku. Mam wrażenie, że ufać to znaczy ryzykować. Jeśli chcemy budować zaufanie w relacji, to musimy też brać pod uwagę, że możemy  się zawieść. Ja pochodzę z domu, gdzie miałem bardzo dużo wolności, za co jestem bardzo wdzięczny. Dzięki temu ponosiłem większą odpowiedzialność za błędy, które popełniałem. Nie wyobrażam sobie sytuacji, w której mógłbym być szpiegowany przez rodziców. Wydaje mi się to drogą na skróty, takim półśrodkiem. Takim łatwym rozwiązaniem, które nie wymaga czasu na zbudowanie relacji i zaufania w tych najważniejszych aspektach.

Zachowaj spokój - kadr z serialu
fot. fot. materiały prasowe Netflix/Piotr Liwic

Czy jest jakiś moment albo scena, z której jesteście szczególnie dumni i nie możecie się doczekać, aż widzowie zobaczą ją na ekranie?

Leszek Lichota: Nie mam takiej sceny, bo nie miałem jeszcze szansy obejrzeć serialu. Pamiętam, co robiliśmy na planie i jestem z tego bardzo zadowolony, ale wiem, że sztuka montażu może zrobić z tym jeszcze bardzo wiele dobrego. Także sam jako widz bardzo jestem ciekawy, jak odbiorę ten serial i co mnie w nim porwie.

Magdalena Boczarska: Uwielbiam scenę z Krzyśkiem w samochodzie. Bo twórcy zaryzykowali i pozwolili nam na pewną improwizację, co bardzo mocno wpłynęło na sposób budowania tej relacji i naszych bohaterów. Reszta to kino producenckie, gdzie trzymamy się dość mocno scenariusza oraz kart powieści. W tej scenie natomiast mieliśmy nieco większą swobodę i mogliśmy eksplorować tę relację jeszcze szerzej. Już od momentu castingu czuliśmy, że to jest newralgiczny moment dla budowania tej historii, więc byłam bardzo zadowolona, że mogliśmy ją tak szeroko eksplorować. Czuliśmy, że ta scena, w pewnym sensie, bardzo “należy się” naszym bohaterom, a jeśli ktoś ma uwierzyć w tę więź między matką a synem, to musimy znaleźć moment, by pokazać tę wymianę zdań w całej jej wiarygodności.

Krzysztof Oleksyn: Dla mnie też ta scena wydała się najważniejsza od samego początku i miałem poczucie, że bardzo opowiada o mojej relacji z matką. Nie wiem, czy czegoś takiego brakowało Krzyśkowi aktorowi, czy może samej postaci Adama, ale sam fakt, że ta scena pokazuje, jak ci bohaterowie po prostu przebywają ze sobą razem, miał dla mnie ogromne znaczenie. Móc zobaczyć, nawet nie jak ze sobą rozmawiają, ale jak zachowują się, będąc w swojej obecności i jak wygląda ich relacja, było moim zdaniem kluczowym dla zbudowania wiarygodności tego serialu. Dzięki niej wiemy, skąd startujemy, jaka jest stawka i kim właściwie są ci bohaterowie dla siebie.

Magdalena Boczarska: Tak, ta scena to motor napędowy dla naszych postaci i nie tylko uwiarygadnia pobudki bohaterów, ale też pozwala zobaczyć ich wzajemną więź. Mi w szczególności podoba się, że między nimi była jakaś sztama i głębokie zrozumienie, i że dopiero niedawno wydarzyło się coś, co zmieniło tę dynamikę. Oni sami nawet do końca jeszcze nie wiedzą co takiego, ale już podskórnie to wyczuwają.

Serial „Zachowaj spokój” już dostępny na Netflix.

Redakcja poleca
Polskie filmy i seriale XXI wieku, które stały się międzynarodowymi hitami [GALERIA]