Zdzisław Wardejn został uznany za zmarłego. Przeżył własny pogrzeb i przyszedł na stypę
Zdzisław Wardejn przez lata nie chciał opowiadać tej historii, bo bał się, że nikt mu nie uwierzy. Aktor przed laty został uznany za zmarłego, a nawet przyszedł na własną stypę po pogrzebie. Przedziwne zamieszanie trzeba było długo odkręcać. O co chodzi?
![Zdzisław Wardejn uznany za zmarłego. Makabryczna pomyłka](https://gfx.rozrywka.radiozet.pl/var/g3-radiozetrozrywka/storage/images/plotki/zdzislaw-wardejn-zostal-uznany-za-zmarlego-makabryczna-historia/22498339-1-pol-PL/Zdzislaw-Wardejn-zostal-uznany-za-zmarlego.-Przezyl-wlasny-pogrzeb-i-przyszedl-stype_content.png)
Zdzisław Wardejn kojarzony jest przede wszystkim z postacią docenta Mariana Wolańskiego z filmu „Kogel Mogel”. Mogliśmy go zobaczyć również w takich produkcjach jak „Vabank”, „Komedia małżeńska” czy „Boże ciało”. Nie wspominając już o tym, ile Wardejn ma na koncie ról teatralnych! Warto też wiedzieć, że aktor w prawdziwym życiu przeżył taką historię, że nie powstydziłby się jej żaden scenarzysta czy dramatopisarz. I została ona zekranizowana.
Zobacz też: Zbliża się premiera „Baby boom, czyli kogel mogel 5”. Ma być lepiej niż poprzednio
Zdzisław Wardejn uznany za zmarłego. Makabryczna pomyłka
Swoją niezwykłą historię aktor opowiedział w rozmowie z portalem Plejada. Przyznał, że długo milczał na ten temat w obawie o posądzenie o „zbyt wybujałą fantazję”. Wszystko to działo się w czerwcu 1956 roku w Poznaniu w czasie protestów tramwajarzy, który historia nazwała później „Poznańskim Czerwcem”.
16-letni wówczas Wardejn korzystając z uroków wakacji, postanowił zobaczyć, co dzieje się na ulicach miasta. Jak opowiada – nie brał udziału w demonstracjach, a był częścią ciekawskiego tłumu. Nie uwierzyli w to wojskowi, którzy zatrzymali w nocy wracającego do domu Zdzisława Wardejna. 16-latek został zatrzymany na przesłuchanie, które trwało trzy dni. „Znalazłem się w niewłaściwym miejscu, w niewłaściwym czasie” - podsumował aktor.
W tym czasie samotnie wychowująca przyszłego gwiazdora matka, zaczęła szukać swojej pociechy w szpitalach i kostnicach. Dowiedziała się, że podczas demonstracji postrzelono młodego chłopaka i została poproszona o rozpoznanie ciała.
- Twarz miał zabandażowaną, ale po układzie pieprzyków na brodzie i po tym, że miał na sobie majtki podobne do moich, stwierdziła, że to ja. Ciotka dopytywała ją, czy jest pewna, ona nie miała jednak żadnych wątpliwości. Była przekonana, że zginąłem i postanowiła mnie pochować - powiedział dla Plejady Zdzisław Wardejn.
Alimenty, zmyślone kariery i masa zwolnień. Tak wyglądał 2023 rok w show-biznesie
![Alimenty, zmyślone kariery i masa zwolnień. Tak wyglądał 2023 rok w show-biznesie](https://gfx.rozrywka.radiozet.pl/var/g3-radiozetrozrywka/storage/images/plotki/galeria-najwieksze-afery-i-skandale-w-show-biznesie-w-2023-roku-czy-pamietasz-wszystkie/22306339-1-pol-PL/Alimenty-zmyslone-kariery-i-masa-zwolnien.-Tak-wygladal-2023-rok-w-show-biznesie_article.jpg)
Zdzisław Wardejn przyszedł na stypę po własnym pogrzebie
Gdy po trzech dniach młody Wardejn wrócił do domu, zastał tam całą rodzinę, która początkowo nie chciała go wpuścić. - Na początku nikt nie chciał otworzyć mi furtki. Zapadł już zmrok, więc dopytywali, czy to na pewno ja. W końcu podszedł do mnie ojciec chrzestny, zaczął płakać i mnie przytulać. Zupełnie nie wiedziałem, o co mu chodzi. Myślałem, że albo zwrócono majątki rodzinne, albo ustrój w kraju się zmienił – opowiadał aktor.
Okazało się, że 16-letni wówczas Zdzisław przyszedł na stypę po własnym pogrzebie. Widział swoje zdjęcie w ramce z czarną przepaską, zapłakaną mamę i akty zgonu. - Przez dwa i pół miesiąca z prawnego punktu widzenia byłem nieżywy. Musiała odbyć się sądowa rozprawa, na której zakwestionowano moje akty zgonu. Dopiero po niej oficjalnie zostałem przywrócony do życia – powiedział Wardejn.
Zobacz też: Quiz. Jak dobrze znasz film „Kogel-Mogel”? Oby nie zwiodło Cię 4. pytanie
Na podstawie tej makabrycznej historii Michał Dudziewicz w 1997 roku nagrał film „Paradoks o konduktorze”. - Dzięki pracy nad tym filmem zrozumiałem, co przeżyła wówczas moja mama i jak bardzo cierpiała. Kompletnie nie zdawałem sobie z tego sprawy. Z mojej perspektywy wszystko wyglądało zupełnie inaczej – po prostu złapali mnie, trzy dni mnie przesłuchiwali, a potem wypuścili do domu. Ona w tym czasie przeżywała dramat – wspomina dziś Zdzisław Wardejn.
Źródło: Radio ZET/Plejada