Obserwuj w Google News

Katarzyna Dowbor komentuje skandal w „PnŚ”. „Byliśmy w szoku”

3 min. czytania
01.02.2024 16:20

27 stycznia Katarzyna Dowbor zadebiutowała w „Pytaniu na śniadanie”. Poprowadziła program wraz z Filipem Antonowiczem. Jednak tuż po emisji wybuchła afera. Wszystko przez jeden z omawianych tematów – do studia zaproszono prawniczkę, która wypowiadała się na temat flippingu. Widzowie TVP byli szczerze oburzeni. Teraz Katarzyna Dowbor zabrała głos.

Katarzyna Dowbor komentuje aferę w Pytaniu na śniadanie
fot. Natasza Mludzik/TVP/East News

Widzowie „Pytania na śniadanie” byli podzieleni – jednym podobał się duet prowadzących, a szczególnie powrót Katarzyny Dowbor, a inni uważali, że poprzedni skład odznaczał się większą swobodą i humorem. Jednak pojawienie się w śniadaniówce TVP znanej dziennikarki zostało niejako przyćmione przez gościnię. Prawniczka oraz właścicielka biura nieruchomości, Elżbieta Liberda, opowiedziała o zjawisku flippingu – kupowaniu nieruchomości poniżej ceny rynkowej i sprzedawaniu ich ze sporym zyskiem. Flipping został przedstawiony w wielu pozytywach, co nie spodobało się widzom oraz aktywistom.

Zobacz także:  Kammel nie rozpacza po zwolnieniu z TVP. Na nowym biznesie zbija kokosy

Katarzyna Dowbor zabiera głos po aferze w „Pytaniu na śniadanie”

W studiu TVP prawniczka wymieniała niektóre zalety flippingu. Argumentowała, że niektórzy znajdują nieruchomości ze skomplikowanym stanem prawnym, zadłużone lub zajęte przez lokatorów – siłą rzeczy takie lokale lub budynki są tańsze. Po regulacji stanu prawnego można na rynek wystawić produkt, który jest droższy. O Elżbiecie Liberdzie zrobiło się też głośno po jednym z nagrań na TikToku, gdzie mówiła, że „deweloperzy mają przes*ane”, ponieważ muszą spełniać wyśrubowane wymogi.

Ruch Miasto Jest Nasze skomentowało wypowiedź ekspertki na platformie X. Oburzano się, że flipping pokazano jako „cudowne narzędzie” do wystawiania nieruchomości po pozbyciu się lokatorów i dziwiono, że „TVP chce renesansu dzikiej reprywatyzacji”. Aktywista Jan Śpiewak napisał krótko: „Obrzydliwe”. Afera wokół „Pytania na śniadanie” zataczała coraz szersze kręgi. Teraz w sprawie wypowiedziała się Katarzyna Dowbor i rzuciła nowe światło na kulisy realizacji materiału.

Redakcja poleca

– Powiem szczerze: kiedy dostałam do ręki scenariusz tamtego wydania programu, po raz pierwszy w życiu spotkałam się ze słowem „flipper”. Musiałam zacząć od tego, żeby sprawdzić w internecie, co ono w ogóle znaczy. To nie był mój pomysł, to przecież nie ja piszę scenariusz. Proszę zwrócić uwagę na nasze miny - oboje z Filipem, który prowadził ze mną tę rozmowę, byliśmy w szoku. Byliśmy na nie i nie przyznawaliśmy racji naszej rozmówczyni. Ale z drugiej strony nie mogliśmy przecież powiedzieć „pani już dziękujemy” i wyprosić ją ze studia – powiedziała Katarzyna Dowbor w rozmowie z „Wirtualną Polską”.

Dziennikarka dodała, że ma wrażenie, iż zamieszanie wokół materiału o flippingu powstało trochę na siłę. Rozmowa była głównie o zarabianiu pieniędzy – kupowaniu czegoś tanio, regulowaniu, remontowaniu i odsprzedawaniu drożej. Katarzyna Dowbor zaznaczyła, że w materiale padło, że wszystko musi odbywać się uczciwie. Jej zdaniem flipping to również praca, taka, jak wiele innych. A czy dziennikarka uważa, że to przez flipperów ceny mieszkań windują jak szalone?

Znacznie większą winę za taką sytuację ponosi władza - nieważne: ta czy poprzednia. Bo przez całe dekady nie potrafi w Polsce wprowadzić rozwiązań, które sprawiłyby, że mieszkań byłoby więcej, ich ceny nie byłyby na tak wysokim poziomie, a deweloperzy nie byliby królami rynku. Ale zgodzę się, że może nie powinno się reklamować takich ludzi. To dla nas ważna nauczka. Zdecydowanie powinniśmy w tym programie unikać takich sytuacji – tłumaczyła Dowbor Wirtualnej Polsce.

Źródło: Radio ZET/Wirtualna Polska

Nie przegap