0
topscrollRun:
Obserwuj w Google News

Sinead O'Connor zabezpieczyła się przed śmiercią. Zostawiła instrukcję dla dzieci

3 min. czytania
28.07.2023 07:48

Sinéad O'Connor była przygotowana na swoją śmierć. Z tego powodu zostawiła dzieciom instrukcję postępowania. Miały między innymi zadzwonić pod konkretny numer.

Sinead O'Connor
fot. Slawomir Bernas/East News

26 lipca 2023 roku odeszła Sinéad O'Connor. Wokalistka miała tylko 56 lat. Wygląda jednak na to, iż przewidywała, że może przedwcześnie umrzeć. Poinstruowała dzieci, co mają zrobić w takiej sytuacji. 

Sinéad O'Connor zostawiła instrukcje dla dzieci na wypadek śmierci

Koniec lipca wstrząsnął niespodziewaną śmiercią słynnej irlandzkiej artystki. Do tej pory nie podano przyczyny śmierci. Policja poinformowała jedynie, że okoliczności zgonu na pewno nie były wynikiem przestępstwa.

Redakcja poleca

Jak przypomina portal People, w 2021 roku w rozmowie z serwisem O'Connor opowiedziała o planie na wypadek własnej śmierci. W pierwszej kolejności bliscy powinni zabezpieczyć jej dorobek. Z tego powodu dała swoim dzieciom wskazówki, co mają zrobić, by jej śmierć nie została wykorzystana w cyniczny sposób przez wielkie wytwórnie. Przykładem żerowania na zgonie wykonawcy, który podała O'Connor, jest Tupac. Po śmierci rapera pojawiło się więcej płyt, niż za jego życia.

Kiedy artyści umrą, są znacznie bardziej wartościowi niż wtedy, gdy żyją. Tupac wydał o wiele więcej albumów od czasu swojej śmierci niż za życia, więc to trochę obrzydliwe, co robią wytwórnie płytowe.

Z tego powodu artystka powiedziała dzieciom, że w razie śmierci, zanim zadzwonią po służby ratownicze, powinny zatelefonować do jej księgowego.

Dlatego zawsze instruowałam swoje dzieci - nawet kiedy były jeszcze bardzo małe: "Jeśli jutro twoja matka umrze, zanim zadzwonicie pod 911, zadzwońcie do mojego księgowego i upewnijcie się, że wytwórnie płytowe nie zaczną wydawać moich płyt i nie powiedzą wam, gdzie są pieniądze.

Innym znanym zmarłym artystą, którego twórczość wykorzystano po śmierci, był Prince. To właśnie po jego odejściu O'Connor uzmysłowiła sobie, jak działają korporacyjne wytwórnie muzyczne.

Sinéad O'Connor zdegustowana zachowaniem wytwórni

Sprawa Prince'a bardzo poruszyła O'Connor. Nie chodziło jedynie o kwestie finansowe, ale fakt, że wytwórnie zachowały się jak hieny cmentarne.

Jedną z rzeczy, która jest dla mnie wielkim problemem - bardzo się denerwuję, kiedy o tym myślę - jest fakt, że gwałcą jego skarbiec.

Zdaniem artystki to wykonawcy powinni decydować o tym, co zostanie ewentualnie wydane w przyszłości, nawet po ich śmierci. Prince miał przechowywać w specjalnym sejfie utwory, które nagrał, ale nigdy ich nie wydał. Mimo to, po śmierci muzyka i tak ujrzały światło dzienne.

My muzycy każde z nas, mamy piosenki, których naprawdę się wstydzimy i które są g*wniane. Nie chcemy, żeby ktoś je usłyszał. Ten człowiek, który wydał każdą piosenkę, jaką kiedykolwiek nagrał, więc jeśli zadał sobie trud zbudowania skarbca, co jest dość mocną rzeczą, oznacza to, że naprawdę nie chciał, aby te piosenki zostały wydane. I nie mogę znieść tego, że ludzie, jak to ująłem, gwałcą skarbiec.

Przyznała też, że nie spodobałoby mu się, gdyby usłyszał swój hit z 1984 roku "Let's Go Crazy" w reklamie karty kredytowej.

To piosenka o uznaniu, przyjaźni i miłości, a nie o rzeczach materialnych w życiu. To piosenka w stylu: "Słuchaj, w każdej chwili możemy umrzeć". Kochajmy się i doceniajmy. Myślę, że przewraca się w grobie z powodu tego, że użyto jej do sprzedaży karty kredytowej.

Cóż, cynizm wielkich korporacji nie powinien nikogo dziwić. Z jednej strony przemysł muzyczny to wielki biznes. Z drugiej jednak istnieją prawdziwi artyści, którzy tworzą z potrzeby przekazania swoich emocji i przemyśleń światu, który chcą uczynić lepszym miejscem. Miejmy nadzieję, że bliscy O'Connor zabezpieczyli jej dorobek przed eksploatacją ze strony wytwórni.

Redakcja poleca

RadioZET.pl/People