Obserwuj w Google News

Rag’n’Bone Man dla Radia ZET o nowym albumie: "Płyta ma w sobie dużo nadziei"

5 min. czytania
07.05.2021 20:40

Rag’n’Bone Man powrócił z zupełnie nową płytą „Life by Misadventure”, której patronem jest Radio ZET. Na albumie możemy znaleźć 14 utworów, w tym singiel „Anywhere Away From Here” z Pink. W specjalnej rozmowie z Magdaleną Barczyk brytyjski wokalista opowiedział o swoim najnowszym krążku, współpracy z Pink i planach na przyszłość.

Rag n bone Man
fot. mat. prasowe

Rory, bardzo się cieszę, że możemy porozmawiać dziś przy tak sympatycznej okazji, jaką jest Twój powrót i wydanie nowej płyty. Zapytam trochę żartobliwie, ale tęskniłeś za całą machiną promocyjną?

- Wiesz co, szczerze mówiąc najbardziej tęskniłem za spotkaniem ludzi fizycznie. Oczywiście fajnie, że są wywiady, cieszę się, że widzę cię teraz przez ekran, ale wolałbym usiąść gdzieś w ładnym miejscu i pogadać twarzą w twarz. Oczywiście nadal tęsknie za tym czasem zajętości, kiedy musiałem rano wstać i gonić na żywo do radia. To chyba najlepsza odpowiedź, mam nadzieję, że niebawem wszystko się zmieni.

W Radiu ZET odpowiadam m.in. za przygotowanie informacji o artystach. Muszę ci jednak szczerze powiedzieć, że był taki czas, kiedy o tobie w mediach milczano całkowicie, żadna wzmianka nie wskazywała na twoje nowe projekty – zresztą sam też niczego nie publikowałeś. To wszystko w zasadzie niedługo po wielkim sukcesie twojej poprzedniej płyty. Gdzie byłeś i co się działo w twoim życiu, że nagle zupełnie zniknąłeś z życia publicznego?

- (śmiech) Powiem tak. Po wydaniu albumu „Human” zeszło mi jeszcze ponad pół roku, zanim skończyłem koncertowanie i domknąłem trasę. Graliśmy bardzo dużo, bez końca. Pamiętam, że w 2019 roku usiadłem i powiedziałem sobie: „Chyba potrzebuję przerwy”. Od wszystkiego, nawet od mojego telefonu. Chciałem się skupić na tacierzyństwie, a nie na stylu życia na minuty. Wróciłem do normalnych, codziennych spraw i byłem tatą dla mojego syna. Dla mnie to bardzo ważna kwestia.

Na pewno ważną kwestią z kolei dla twoich fanów jest nowy krążek „Life By Misadventure”. Czy twoim życiem rządzą przygody i przypadki?

- Obecnie chyba niekoniecznie. Zresztą ostatnio tych przypadków i przygód jest mało, bo nie koncertuję, moje życie jest więc nudne, ale mam nadzieję, że wkrótce zacznie się dziać coś ciekawego i nieprzewidywalnego.

Czytałam twój opis nowej płyty i zwróciłam uwagę na fragment o nawiązywaniu do miejsc z twojego dzieciństwa, których już nie ma. To poruszające. Zresztą jak cała płyta.

- Jestem osobą, która w nieco romantyczny sposób podchodzi do okresu dzieciństwa i miejsc, które mi się z nim kojarzą. Szkoda mi na przykład takiego pubu, gdzie często zaglądałem jako nastolatek, żeby słuchać różnych zespołów na żywo. Poczułem się naprawdę zasmucony, kiedy go zamknięto. Ale myślę, że sama płyta ma też mimo wszystko w sobie więcej nadziei.

A czy te rozterki były spotęgowane ogólnym kiepskim nastrojem, z którym wszyscy zmagaliśmy się w czasie pandemii? Czy w jakikolwiek sposób ten czas wpłynął na kształt płyty?

- Cieszę się, że udało się tego uniknąć. Na szczęście wszystko udało się nagrać przed rozpoczęciem pandemii. Zamknęliśmy płytę w lutym ubiegłego roku, więc w zasadzie na styk. Dobrze, że się tak stało, bo gdybym pracował nad tym krążkiem w czasie lockdownu, byłby zapewne inny – chociażby w warstwie tekstowej.

Często rozmawiam z artystami, którzy tworzyli podczas pandemii i muszę ci powiedzieć, że są zadowoleni, że przyszło im pisać i nagrywać w takim czasie, bo wreszcie całkowicie mogli skupić się na muzyce.

- Niektórym na pewno to służy, ale w moim przypadku byłoby to raczej trudne. Zupełnie straciłem w sobie pokłady kreatywności. Podziwiam tych, którzy stworzyli coś fajnego – szczęściarze.

Twoja nowa płyta jest bardzo poruszająca. Nie brakuje na niej odwołań do życia i jego różnych etapów. Mam też wrażenie, że napisał ją człowiek z większą wrażliwością niż poprzedni krążek. A może z drugiej strony jesteś bardziej nostalgiczny, bo… się starzejesz (śmiech)?

- (śmiech) Myślę, że po trosze obie te kwestie są prawdziwe. Jednak faktycznie jestem teraz bardziej otwarty, przede wszystkim jako człowiek otwarty na ludzi. To z pewnością zasługa tego, że jestem teraz tatą, to zmienia każdego. Dopiero czuję, że zmieniło się moje podejście i chcę dla wszystkich jak najlepiej. No i z tego też powodu dużo łatwiej jest mi mówić o swoich uczuciach i emocjach.

Ta płyta jest wyjątkowa również z innego powodu - nagrałeś ją w Nashville. Skąd ten pomysł? Chciałeś gdzieś wyjechać, by być bardziej kreatywnym czy może czułeś potrzebę nagrania czegoś bardziej gitarowego?

- Jeśli chodzi o kreatywność to absolutna zgoda. Poza tym były dwa powody. W Wielkiej Brytanii poczułem, że chyba nie potrafię zrobić już niczego nowego. Chciałem zmienić otoczenie, może stać się kimś innym muzycznie, spojrzeć na album w nieco inny sposób. No i druga sprawa to muzycy – jakość pracy ludzi z Nashville jest nieporównywalna do żadnego innego miejsca. Mieliśmy ogromne szczęście, że udało nam się pracować z tak genialnymi „zapaleńcami”. Tak sobie teraz pomyślałem, że chyba chciałbym nagrać tam także następną płytę. Wyszłoby świetnie.

No i odpowiedziałeś na moje kolejne pytanie, bo chciałam upewnić się, czy kolejna płyta nagrana tam wchodzi w grę. Ale poza tym oczywiście nie możemy pominąć duetu z Pink, który znalazł się na albumie „Life By Misadventure”. Jak doszło do waszej muzycznej współpracy?

- Po raz pierwszy spotkałem Pink w 2017 roku w Paryżu, graliśmy specjalny koncert dla jednej ze stacji radiowych. Pogadaliśmy bardzo krótko, ale pamiętam, że powiedziała, że lubi moją muzykę. Potem widzieliśmy się w 2019 roku podczas gali BRIT Awards w Londynie. Zaplanowałem sobie, że jeśli przyjdzie odpowiedni moment, to nagramy coś wspólnie. I ta chwila nadeszła. Piosenka „Anywhere Away From Here” w mojej wersji solowej była już gotowa na płytę, ale pomyślałem, że może się wstrzymam z akceptem i wyślę zapytanie do Pink czy chciałaby dołączyć do zaśpiewania piosenki. Tak też zrobiłem i dostałem od niej odpowiedź, że jest zachwycona i chce wziąć udział w tym projekcie. Kilka tygodni później utwór był gotowy.

Ale rozumiem, że nagrywaliście tę piosenkę na odległość?

- Niestety, ze względów pandemicznych podróże były ograniczone i musieliśmy ograniczyć się do działania przez internet. Wycięliśmy więc moje części wokalne i wysłaliśmy je do Los Angeles, gdzie mieszka Pink. Ona tam właśnie dograła się do utworu. Fantastycznie byłoby się spotkać z nią w studiu na żywo.

Wszystko wskazuje na to, że być może niebawem życie wróci do normy i może nawet posłuchamy Was na żywo podczas jakiegoś koncertu. Planujesz jakąś trasę?

- Na ten moment to dosyć trudne, bo nadal nie do końca mamy pewności, co się wydarzy w Europie. Mam w planach kilka koncertów w Wielkiej Brytanii w październiku. Przypuszczam więc, że najwcześniej wybiorę się do Europy w styczniu przyszłego roku. Ale wtedy zrobię taką trasę z prawdziwego zdarzenia.

To na koniec – najbliższe plany. Czegoś konkretnego życzyć?

- Moim największym pragnieniem jest teraz powrót na scenę. Bardzo cieszę się na najbliższe koncerty w lipcu w Londynie, nie mogę się ich doczekać. Mam nadzieję, że nic nie pokrzyżuje tych planów, bo w przeciwnym wypadku będę zupełnie załamany.

Rory, bardzo dziękuję za rozmowę!

- Dziękuję i pozdrawiam!

Rozmawiała

Magdalena Barczyk