Obserwuj w Google News

Goran Bregović w rozmowie z Radiem ZET: „Nie jestem człowiekiem show-businessu”

Redakcja
6 min. czytania
06.10.2017 15:52

Bałkański muzyk pojawił się w naszym kraju, aby zagrać ponownie razem z Kayah. Słynny duet, który pokochały miliony Polaków powrócił na scenę po wielu latach przerwy. Ich wspólna płyta jest przez wielu uważana za jeden z najlepszych albumów w historii polskiej muzyki. Przed jednym z warszawskich koncertów udało się porozmawiać z artystą. Goran Bregović w wywiadzie specjalnie dla Radia ZET.

Goran Bregović w rozmowie z Radiem ZET: „Nie jestem człowiekiem show-businessu”
fot. AA/ABACA/EAST NEWS

Kiedy w 1999 roku nagrał wspólną płytę z Kayah, nie spodziewał się sukcesu. Kilka miesięcy później okazało się, że krążek sprzedał się w ponad 700-tysięcznym nakładzie, co do dziś czyni go jednym z największych sukcesów polskiej fonografii. Pochodzący z Sarajewa muzyk powrócił w tym roku do Polski, by po kilkunastu latach raz jeszcze ruszyć w trasę koncertową z Kayah. Dla rzeszy swoich wiernych fanów przywiózł ze sobą dobrą wiadomość – 6 października ukaże się jego nowa płyta „Three Letters From Sarajevo”. O niej właśnie, a także o wspomnieniach związanych z Polską rozmawiam z Goranem Bregoviciem w Warszawie, na chwilę przed wejściem na scenę w ramach przedostatniego koncertu na trasie „Kayah & Bregović”.

Goranie, 6 października ukaże się Twój nowy album „Trzy listy z Sarajewa”. Do kogo je adresujesz i o czym w nich piszesz?

- Sarajewo jest tutaj metaforą naszych czasów. Nie chodzi tu o nazwę miasta, a o fakt, że jednego dnia możemy być dobrymi sąsiadami, a następnego możemy do siebie strzelać tylko dlatego, że wyznajemy inną religię. Sarajewo to miasto, które doświadczyło wojny na tle religijnej jak żadne inne. Był to konflikt pomiędzy trzema religiami - w tym między Katolikami i Muzułmanami. Kiedy rozpocząłem prace nad nagraniami koncertów na płytę, znalazłem kolejną metaforę – skrzypce, na których gra się w trzech stylach – klasycznym zachodnim, klezmerskim – z akcentami żydowskimi i wschodnim – czyli orientalnym, granym przez Muzułmanów. Kompozycje, które znajdą się na płycie grane są przez trzech skrzypków – z Tel Avivu, Tunisu i Belgradu. W trakcie prac przyszedł mi też do głowy pomysł napisania piosenek dla Żydów, Chrześcijan i Muzułmanów. Zdecydowałem więc, że płyta ukaże się w dwóch częściach – 6 października wydany zostanie Opus 1 z piosenkami i trzema fragmentami kompozycji skrzypcowych.

Czy możemy więc doszukiwać się na tym krążku jakichś wątków biograficznych?

- Hmm... opowiem ci tę historię od samego początku. Znalazłem w internecie materiał dziennikarki CNN, opowiadający o Żydzie, którzy przez 60 lat przychodził modlić się pod Ścianę Płaczu. Postanowiła potem zrobić cały reportaż o tym wyjątkowym człowieku. Pojechała na miejsce, czekała, aż skończy modlitwę. Podeszła do niego i zapytała – czy to ty jesteś człowiekiem, który od 60 lat przychodzi tutaj codziennie? On odpowiedział: tak, próbuję rozmawiać z Bogiem. Zadała kolejne pytanie: o co się modlisz? Uzyskała odpowiedź: mówię mu, że może gdyby nie ta Ściana, nasze dzieci potrafiłyby żyć w lepszej harmonii bez względu na to, jaką religię wyznają. Reporterka: no i? Żyd odpowiada: no i ostatecznie mam wrażenie, że mówię do ściany. Jaki jest wniosek z tej historii? Taki, że Bóg nie ma w swoich zamiarach uczyć nas tego, jak żyć razem. Mamy się uczyć tego od siebie nawzajem. W XXI wieku musimy nauczyć się istnieć pomimo różnic. Bez względu, czy chcemy czy nie – musimy. Nieistotne, czy masz blond włosy i niebieskie oczy jak Norwegowie, czy masz może ciemny odcień skóry. Poznajmy się. Każdy z nas jest inny. O tym jest ta płyta. Ty jesteś dziennikarką, ja kompozytorem, ktoś inny nauczycielem. Ten album jest tego małym odzwierciedleniem.

Uzyskałeś już jakąś recenzję nowych utworów od kogoś z na przykład - metaforycznego Sarajewa? Jak ta płyta może zostać odebrana?

- Trudno powiedzieć, bo nie adresuję tej muzyki konkretnie, także nie bezpośrednio do mieszkańców Sarajewa. To jest jak wiadomość w butelce, którą wrzucasz do oceanu i nie wiesz do kogo ona trafi. Przekonamy się.

Na płycie usłyszmy kilka duetów. Zdradzisz kogo udało ci się zaprosić do pracy nad tym albumem?

- Pojawi się muzułmański artysta Rachid Taha, chrześcijanka Bebe – piękna wokalistka z Hiszpanii, która w ubiegłym roku otrzymała nominację do nagrody Grammy. Zaśpiewa też Asaf Avidan z Tel Avivu. Te silne osobowości mocno wpłynęły na kształt tego krążka. Uważam, że to zaleta. Ostatecznie jednak czuję, że to moja płyta. Mam nadzieję, że ci się spodoba.

Istnieje jakiś klucz według którego wybierasz artystów z którymi współpracujesz?

- Na moich płytach pojawiało się wielu dobrych muzyków. Miałem w życiu szczęście, że pracowałem z ludźmi, których prosiłem o autograf. Udawało mi się zawsze wyjątkowo łatwo nawiązać kontakt z takimi artystami jak chociażby Iggy Pop, Cesaria Evora czy Gypsy Kings. Wszystko dlatego, że nie jestem człowiekiem show-businessu. Odseparowuję się od tego. W pracy skupiam się wyłącznie na muzyce. Wiem, że to się podoba.

A propos współpracy. Spotykamy się na chwilę przed koncertem w ramach trasy z Kayah. Pozwól, że wrócę na chwilę do tamtego projektu. Wiele utworów, które powstały w latach 90. nieco „trącają myszką”. Z kolei utwory z płyty „Kayah i Bregović” cieszą się nieustającym uznaniem. Słyszałam zresztą kiedyś takie stwierdzenie, że muzyka z wpływami bałkańskimi i cygańskimi się nie starzeje. Co powoduje, że takie brzmienia nie tracą na wartości także w dzisiejszych czasach?

- Myślę, że jeśli chodzi o wpływ kultury romskiej to na pewno w dzisiejszych czasach sprawdza się ich maksyma: „Nie wczoraj, nie jutro, żyj tym, co jest dzisiaj”. To bardzo pasuje do obecnej rzeczywistości. Zresztą, nie wiem czy jestem odpowiednim adresatem tego pytania – było przede mną i jest nadal, wielu większych kompozytorów, którzy doceniają ten rodzaj muzyki. Pochodzę z miejsca, gdzie mówiło się, że jeśli zarabiasz na życie muzyką, to robisz cygańską robotę. Pamiętam moment, kiedy wróciłem do domu po swoim pierwszym koncercie, a mój ojciec powiedział: mam nadzieję, że nie zamierzasz trudnić się tą cygańską robotą. A ja? Cóż – nadal w tym siedzę. (śmiech)

Krótko po sukcesie płyty z Kayah, powiedziałeś, że czujesz się Polakiem. Po kilku latach dodałeś, że Polski nie da się porównać z innymi krajami, a sami Polacy znają cię lepiej niż inni. Co miałeś na myśli?

- Zostawiłem tutaj muzykę, która uznawana jest dzisiaj jako element polskiej kultury. Zobaczysz to na dzisiejszym koncercie. Kiedy stoję teraz na scenie widzę i czuję, że tu nie chodzi tylko o piosenki, tu chodzi po prostu o bycie Polakiem. To jest bardzo polska płyta. Powstała zresztą przez przypadek, nikt nie planował niczego wielkiego. Nagrywaliśmy te piosenki, wszystko wydawało się zwykłe i normalne dopóki nie spotkałem górali. Wiesz, każda kultura powstała z czegoś pomiędzy. Tylko barbarzyństwo ma jedno podłoże. Kultura zawsze wynika z wymiany, wzajemnego wpływania, brania i dawania. To właśnie czułem – że wymieniamy i tworzymy coś pięknego. Tak powstała ta płyta. Być może z początku nie wydawało mi się to takie oczywiste, bo gdy graliśmy na stadionie nie miałem bliskiego kontaktu z publicznością. Dzisiaj jednak przekonasz się, jak bardzo jest to polski album.

Z twojej wypowiedzi wynika, że sukces tej płyty był zaskakujący.

- Oczywiście. Płyta, która sprzedała się w takim nakładzie powinna mieć zaplanowaną wielką strategię marketingową, tak jak zwykle wygląda to w przemyśle płytowym. Tu nie było niczego. Nie pracowaliśmy nawet w studiu nagraniowym, tworzyliśmy w domu w Warszawie. Kayah, będąca wówczas w ciąży śpiewała w kącie pokoju, który wygłuszyłem zawieszając dwa koce. Tak to wyglądało. Czasem zdarzają się takie nagrania. Tak to się potoczyło.

Jutro zagrasz z Kayah ostatni koncert na trasie. Jak się z tym czujesz?

- Zwiedziłem siedem miast w ciągu dziesięciu dni. Myślę, że jest niewielu artystów, którzy mogli tak jak ja przemierzyć wasz kraj i poznać Polskę z perspektywy obcokrajowca. Kiedy zobaczysz ten wielki i piękny kraj, musisz go pokochać. Ludzie tutaj są tak mili. Będzie mi tego brakować. Po ostatnim koncercie w Warszawie wyruszam do Cypru, gdzie będzie cieplej niż tutaj, ale ja będę tęsknić za tą deszczową i chłodną Polską.

Zaplanowałeś już sobie przyszłość?

- Chciałbym mieć czas na tworzenie muzyki, przez którą moje dzieci nie będą musiały się mnie wstydzić.

To ładne. Czego jeszcze ci życzyć?

- Zdrowia, żebym mógł tworzyć. Poza tym czuję się ze sobą dobrze. Jestem w dobrym momencie swojego życia.

Bardzo dziękuję za rozmowę.

 - Dziękuję, to była przyjemność.

Rozmawiała

Magdalena Barczyk