0
topscrollRun:
Obserwuj w Google News

Gwiazdor Marvela krytykuje Quentina Tarantino. Twórca "Pulp Fiction" rasistą?

3 min. czytania
23.11.2022 16:10

Quentin Tarantino po raz kolejny postanowił negatywnie wypowiedzieć się na temat filmów Marvela. Jego zdanie odparł Simu Liu - gwiazdor "Shang-Chi".

Simu Liu, Quentin Tarantino
fot. Sipa USA/Sipa USA/East News, Rex Features/East News

Quentin Tarantino wyraził swoje zdanie na temat filmów Marvela. Simu Liu - gwiazdor hitu "Shang-Chi i legenda dziesięciu pierścieni", postanowił celnie odeprzeć argumenty reżysera.

Quentin Tarantino ostro o filmach Marvela

Filmy Marvela od ponad dekady są prawdziwym fenomenem w świecie kina. Stały się marką samą w sobie i czymś, czego do tej pory w popkulturze jeszcze nie było. Najwyraźniej nie wszystkim jest to w smak. Jednym z przedstawicieli Hollywood, którzy nie umieją pogodzić się ze zmieniającą się rzeczywistością, jest Quentin Tarantino.

Redakcja poleca

Filmowiec był gościem podcastu 2 Bears, 1 Cave, w którym stwierdził, że gwiazdy Marvela... nie są wcale gwiazdami kina.

Częścią cudowności Hollywood jest to, że masz tych wszystkich aktorów, którzy stali się sławni, grając konkretne postacie. Ale oni [aktorzy z filmów Marvela - przyp. red.] nie są gwiazdami filmowymi, co nie? Kapitan Ameryka jest gwiazdą, Thor jest gwiazdą. To znaczy, nie jestem pierwszą osobą, która to mówi. Myślę, że zostało to powiedziane milion razy… ale wiesz, to tak, jakby te postacie z danej serii stały się gwiazdami.

Abstrahując od tego, że Tarantino zlekceważył popularność Chrisa Evansa i Chrisa Hemswortha, którzy co prawda zbudowali swoją renomę na Marvelu, ale dawno temu wyszli poza MCU, nie przemyślał do końca swojej wypowiedzi, na co uwagę zwrócił Simu Liu - odtwóca Shang-Chi. 

Redakcja poleca

Gwiazdor Marvela odpowiada Tarantino

Aktor zamieścił na Twitterze komentarz do słów Tarantino.

Żadne studio filmowe nie jest i nigdy nie będzie idealne. Ale jestem dumny, że mogę pracować z ludźmi, którzy nieprzerwanie dążą do poprawy różnorodności na ekranie, tworząc bohaterów, którzy wzmacniają i inspirują ludzi ze wszystkich społeczności na całym świecie. "Złota era kina" też mi się podobała... ale był biała jak diabli. Gdyby jedynymi strażnikami wiodącymi do sławy filmowej byli Tarantino i Scorsese, nigdy nie miałbym okazji brać udziału w filmie, który zarobił ponad 400 milionów dolarów.

Liu zwrócił uwagę na ważną cechę okresu tak bardzo chwalonego przez Tarantino, który zdaje się, powoli tracić kontakt z rzeczywistością, za bardzo oglądając się przez ramię na czasy, które słusznie minęły. "Złota era kina"  była niezmiernie ważna dla światowej kinematografii, ale jej moment minął dekady temu. Obecnie podchodzi się do tworzenia filmów zupełnie inaczej -  z uwzględnieniem wielu ważnych aspektów społecznych, dotyczących samego przekazu dzieła, jak i oddziaływania na widzów, bez wykluczania grup etnicznych, uznawanych za mniejszość.

Inna kwestia, że Tarantino kompletnie pominął fakt, że w ukochanym przez niego okresie Hollywood było dosłownie fabryką filmów, nadmiernie eksploatującą aktorów i wtrącającą się w ich życie prywatne, co często prowadziło do tragedii gwiazd. Aktorzy podpisywali niewyobrażalne w dzisiejszych czasach kontrakty, wiążące ich z daną wytwórnią nawet na kilka lat, w ramach których musieli oni występować nawet w kilku produkcjach rocznie. Zazwyczaj wcielali się też w określony przez producentów typ postaci, a więc nie mieli szansy się rozwijać zawodowo. Tarantino najwidoczniej zapomniał się, wspominając jedynie pewne wyobrażenie o "Złotej erze kina", nie patrząc na to, czym w rzeczywistości była. Na szczęście żyjemy w XXI wieku, kiedy aktor może publicznie odeprzeć absurdalne zarzuty uznanego filmowca, bez obawy, że jego kariera legnie w gruzach.

RadioZET.pl/2 Bears, 1 Cave/Twitter