0
topscrollRun:
Obserwuj w Google News

Rusin zaatakowana w sieci przez sympatyków PiS? "Zaczęła się moja lustracja"

3 min. czytania
28.02.2024 10:32

Kinga Rusin rozlicza się w sieci ze swojej telewizyjnej kariery. Wszystko po atakach ze strony fanów Krzysztofa Stanowskiego i osób, które mają popierać PiS. "Starzy załatwili jej pracę w TV"? Mówi bez ogródek, jak było.

Kinga Rusin zaatakowana w sieci
fot. Instagram/@kingarusin/screen

Od kilku tygodni atmosfera pomiędzy Kingą Rusin a Krzysztofem Stanowskim jest napięta. Kiedy dziennikarka pokusiła się w mediach społecznościowych o komentarze, sugerujące, że twórca "Kanału Zero" ma wspierać PiS, Stanowski odpowiedział jej kilkoma złośliwościami — m.in., że niewiele w swoim życiu zawodowym osiągnęła. W międzyczasie pod postami Rusin na Instagramie zaczęło pojawiać się coraz więcej ataków ze strony fanów mężczyzny. Hejterzy, najwyraźniej ośmieleni słowami Stanowskiego, zaczęli pisać o Rusin m.in. że "dostała pracę po znajomości". Dziennikarka w długim wpisie postanowiła rozliczyć się ze swojej kariery i rodzinnych powiązań.

Quiz: Kto to powiedział? Te wpadki polityków wywołują dreszcz zażenowania

1/10 Który z polityków chciał obchodzić święto "Sześciu Króli"?

Kinga Rusin "dostała pracę po znajomości"? Dziennikarka odpowiada

Kinga Rusin jest zbulwersowana faktem, że są osoby, które podważają jej karierę dziennikarską i twierdzą, że posadę w telewizji dostała dzięki rodzicom. Tym razem zamiast ostrych słów zdecydowała się na wpis w łagodnym tonie, w którym wręcz z pobłażliwością traktuje propisowskich "bajkopisarzy". Proces "prześwietlania" jej kariery nazywa lustracją. "Zaczęła się moja lustracja! Trole deklarujące „sympatię” dla PiS i Stanowskiego pytają w komentarzach na portalach i u mnie na profilach, czy jestem resortowa, czyli czy „starzy” załatwili mi po znajomości pracę w tv. Nie, oni nie pytają! Oni to po prostu stwierdzają, oczywiście anonimowo, bo inaczej rozjechałabym ich na sali sądowej. Pojawiają się nawet legendy, jakoby mój ojciec był w Radiokomitecie, a matka we władzach TVP. Skąd oni tych bajkopisarzy biorą!?" - zastanawia się Rusin.

Redakcja poleca

Dziennikarka jest przekonana, że hejterów zabolała prawda o tym, w jaki sposób przez 30 lat Rusin pracowała na swoje nazwisko. Gwiazda postanowiła uciąć wszelkie spekulacje na temat początków swojej zawodowej drogi i wyjaśnić wprost, że do telewizji dostała się z konkursu. "Jak trafiłam do telewizji? Z konkursu! Moim przywilejem było to, że po upadku komuny polskie media potrzebowały nowych, niezbrukanych współpracą z reżimem twarzy, młodych ludzi, najlepiej ze znajomością języków obcych. Spróbowałam swoich sił w castingu. Wygrałam go" - oznajmiła dziennikarka.

We wpisie Kingi Rusin nie zabrakło też bardzo osobistych szczegółów. Dziennikarka zdradziła, że jej rodzice rozwiedli się, kiedy była mała, więc ojca właściwie nie znała. "Mój ojciec nie miał z tym nic wspólnego. Zresztą niewiele o nim wiem, bo rodzice rozstali się kiedy miałam dwa lata. Nasz kontakt, szczególnie w moim dzieciństwie, był sporadyczny (...). Mama, ekonomistka, członkini Solidarności, zaczęła pracę w biurze handlu TVP w 1995 roku, dwa lata po moim ekranowym debiucie, kiedy ja już dawno byłam w Stanach. I nie, nie załatwiłam jej tej pracy" - zażartowała prezenterka.

Pod wpisem Kingi Rusin pojawiło się wiele komentarzy, w których internauci ją wspierają. Oberwało się też twórcy "Kanału Zero": "Bardzo lubiłam Stanowskiego, ale w Waszym konflikcie jestem zdecydowanie po Pani stronie. Powiązania z PISem są coraz trudniejsze do ukrycia" - pisze internautka. Ciekawe, czy długi wpis dziennikarki raz na zawsze rozwieje wszelkie wątpliwości hejterów.

Źródło: Radio ZET/Instagram

Nie przegap