0
topscrollRun:
Obserwuj w Google News

Hanna Lis szpiegowała pod przedszkolem córki. "Siedziałam 7 godzin w krzakach"

2 min. czytania
06.09.2023 14:19

Hanna Lis w komentarzu pod postem Radosława Majdana przyznała, że obserwowała przedszkole swojej córki z pobliskich krzaków. Dziennikarka bała się, że dziecku stanie się coś złego?

Hanna Lis
fot. screen: Instagram @hanna_lis

Hanna Lis ma za sobą dwa rozwody. Jej małżeństwo z prawnikiem Robertem Smoktunowiczem trwało 9 lat. Z Tomaszem Lisem rozwiodła się w 2022 roku, ślub wzięli 15 lat wcześniej. Dziennikarka jest mamą dwóch córek, Julii i Anny, owoców nieformalnego związku z przedsiębiorcą Jackiem Kozińskim. Kiedy na początku roku szkolnego Radosław Majdan opowiadał o pierwszym dniu swojego synka w przedszkolu, Hanna wróciła wspomnieniami do czasów, kiedy w podobny sposób przeżywała pierwsze edukacyjne kroki własnej pociechy.

Hanna Lis obserwowała własne dziecko z ukrycia. Dziennikarka wspomina przedszkole córki

Małgorzata Rozenek-Majdan i Radosław Majdan relacjonowali pierwszy dzień małego Henia w przedszkolu. W komentarzu pod postem byłego piłkarza Hanna Lis postanowiła podzielić się swoimi wspomnieniami. Okazuje się, że dziennikarka nie mogła uwierzyć w bezpieczeństwo córki, kiedy ta pierwszy raz poszła do przedszkola. Niepokój był tak silny, że Lis zaczaiła się w pobliskich krzakach, żeby obserwować dziecko.

- Pamiętam doskonale pierwszy dzień przedszkola mojej Julki. A właściwie mój: siedziałam 7 godzin w krzakach pod oknem sali, w której była - przyznała otwarcie. Co ciekawe, historia Hanny nie tylko nie zdziwiła internautów, ale wręcz skłoniła do podobnych zwierzeń.

Ojcowie-roku-Ci-tatusiowie-nie-płacą-alimentów
9 Zobacz galerię
fot. Pawel Wodzynski/East News

Hanna Lis szpiegowała przedszkole swojej córki. Internauci komentują

Pod komentarzem Lis szybko pojawiły się wypowiedzi innych użytkowników Instagrama, w tym wielu matek. Panie podkreślały, że podobnie jak dziennikarka, nie mogły poradzić sobie z rozłąką i obawiały się o swoje pociechy. Niejedna także zdecydowała się na dyskretne obserwowanie przedszkola.

- Jeju, ja to samo! Weszłam w krzaki na tyłach przedszkola i obserwowałam, gotowa rzucić się na pomoc w razie potrzeby (...) Ja poszłam do kafejki obok i szlochając przy kawie, czekałam kiedy po mnie zadzwonią i nie zadzwonili, a zostawiając syna, musieli go ode mnie odrywać - czytamy. Miejmy nadzieję, że żaden z pracowników przedszkola nie poczuł się urażony potajemną "kontrolą" swojej pracy.

Nie przegap