Oceń
Olga Bołądź zasłynęła z wielu ról. „Służby specjalne”, „Czas honoru”, „Kobiety mafii”, a ostatnio „Matka” to zaledwie kilka głośnych produkcji z udziałem gwiazdy. Mogliśmy ją również oglądać w filmie „Nad życie”, gdzie aktorka zagrała postać Agaty Mróz. Słynna polska siatkarka zmarła w 2008 roku w wieku zaledwie 26 lat. Jak przyznała Bołądź, rola sportsmenki była dla niej jednym z najtrudniejszych doświadczeń filmowych.
Olga Bołądź nie mogła pozbierać się po tej roli. „Najgorzej było z tego wyjść”
Olga Bołądź wcieliła się w 26-letnią Agatę Mróz, która zmagając się z białaczką, dowiedziała się, że jest w ciąży. Mimo ogromnych problemów zdrowotnych zdecydowała się urodzić córkę. Niedługo później przeszła przeszczep szpiku kostnego, ale dwa tygodnie później zmarła na skutek posocznicy i wstrząsu septycznego.
– Największym przeżyciem dla mnie było zagrać w wieku 26 lat Agatę Mróz. To było takie mocne. Te znaczenia. Miała 26 lat jak odchodziła. Najgorzej było z tego wyjść. Jeszcze wejść to… treningi siatkowe, rozmowy, spotykanie się. Najgorzej było założyć ten glatzan. Jak mnie zgolili. To było trudne wrócić do hotelu i to zdjąć. Trudniej wyjść z takich dramatycznych rol. Pomogli mi wtedy przyjaciele, pies, rodzina, życie codzienne.
W „Nie mam pytań” aktorka wspomniała również wypowiedź Tomasza Kota, który wyznał, że po każdej roli stara się „odwieszać płaszcz i wychodzić”. Olga Bołądź próbuje podobnie podchodzić do swojej pracy.
– Staram się. Wydaje mi się, że jestem pod tym względem zawodowcem, ale po niektórych rolach jest trudniej. Po „Matce” zrobiłam sobie dwa miesiące wolnego – mówi o najnowszym serialu ze swoim udziałem, w którym gra Agnieszkę zmagająca się z traumą straty dziecka.
Olga Bołądź nie lubi oglądać swoich filmów. Dlaczego?
Gościni audycji Szymona Majewskiego zdradziła również, że nie przepada oglądać filmów ze swoim udziałem, a w czasie uroczystych premier zdecydowanie bardziej woli udzielać wywiadów niż być na sali filmowej.
– Jestem krytykiem. Dlatego nie oglądam. Pozwalam sobie na przerwę kilkuletnią i wtedy mam dystans. Jak po latach oglądam film ze sobą, to mam takie: „Jednak fajnie było. Spoko”. Ostatnio coś mi mignęło z „Czasu honoru”. Pojawił się taki wielki sentyment. Bardzo lubiliśmy to grać co roku w wakacje. Kręciliśmy kolejną serię. Byłam w sześciu. To było tuż po szkole. Sześć lat mojego życia. Patrzyłam na siebie i mówię: „Jestem czasami dla siebie za surowa, bo po prostu jest okej”.
Robert Lewandowski o śmierci ojca. „Nie byłem na to przygotowany. Musiałem stać się głową rodziny”
Na planie filmowym Olga Bołądź zawsze ufa reżyserowi: „Gram bardzo organicznie, bo na siebie nigdy nie patrzę. Nie podchodzę do podglądu. Jestem tego typu aktorem. Zawierzam reżyserowi. Patrzę w jego oczy i mam takie: „Czy dobrze?”. (…) Nie jestem swoim reżyserem. Lubię w tej pracy to, że ktoś ma wyobrażenie i ja wchodzę w jego świat. Kreuję postać, która nie jest mną. Jak on widzi to, to jestem zadowolona. Jak widzi to ekipa, operator, to ja w to wchodzę. Jak moi przyjaciele aktorzy to widzą, to idę w to. Nie idę i nie sprawdzam, czy to działa. Przestałabym być naturalna”.
Pełna rozmowa z Olgą Bołądź w Radiu ZET dostępna jest poniżej:
Oceń artykuł