Obserwuj w Google News

Szokujące, jak potraktowano córkę Janusza Gajosa w szpitalu. Wszystko przez nazwisko

Anna Skalik
2 min. czytania
23.08.2022 11:35

Janusz Gajos ma jedyną córkę - Agatę - która urodziła się w trakcie jego małżeństwa z realizatorką telewizyjną Barbarą Nabialczyk. W niedawnym wywiadzie kobieta opowiedziała o tym, czy słynne nazwisko jej pomogło, czy też utrudniło układanie własnego życia.

Janusz i Agata Gajos
fot. ANDRZEJ IWANCZUK/REPORTER/EAST NEWS/YouTUBE/

Janusz Gajos jest jednym z najbardziej znanych i cenionych polskich aktorów. Na koncie ma wiele świetnych ról filmowych, serialowych czy teatralnych. Niewiele jednak wiadomo o jego życiu prywatnym. Pewne jest, że był czterokrotnie żonaty, a z jednego małżeństwa doczekał się swojego jedynego dziecka – córki Agaty.

Dziewczyna, urodzona ze związku aktora z realizatorką telewizyjną Barbarą Nabialczyk, po śmierci matki w 2009 roku odnowiła relację z ojcem. Okazuje się, że dla Agaty bycie córką sławnego ojca niekiedy było wprost przekleństwem. Choć jako nastolatka nigdy nie kryła, kto jest jej tatą – uważała, że to powód do dumy – to niestety były momenty, w którym mogła gorzko żałować, że nosi słynne nazwisko. Jak stwierdziła, „tyle razy, ile nazwisko pomogło, tyle zaszkodziło”.

Zobacz także: Dowbor odpowiada Jakimowiczowi. „Naślesz na mnie CBA, Jareczku?”

Tak potraktowano córkę Janusza Gajosa w szpitalu. Wszystko przez nazwisko

W rozmowie z magazynem Viva! Ujawniła kilka przykrych sytuacji, które ją spotkały tylko za to, że nazywała się Gajos.

Ludzie postrzegali mnie przez pryzmat ojca – i nauczyciele, i znajomi. Nie uciekałam od tego, że jestem córką Janusza Gajosa, bo wydaje mi się, że to raczej powód do dumy. Ale czasami, kiedy słyszę, że nazwisko pomogło mi w życiu, odpowiadam: „Tyle razy pomogło, ile zaszkodziło” – stwierdziła Agata.

Na przykład, kiedy była na studiach jedna z pań profesorek postanowiła jej „utrzeć nosa”, kiedy próbowała nadrabiać zajęcia, stracone przez zapalenie płuc.

Redakcja poleca

Miałam zapalenie płuc, nie było mnie ze trzy tygodnie. Umówiłam się z wykładowcami, że nadrobię stracone zajęcia. Większość zgodziła się, ale jedna pani profesor powiedziała: „Znam te dzieci artystów, już miałam z takimi do czynienia!”. Słysząc to, dostałam szału. Poszłam do opiekunki roku i poprosiłam, żeby wpisała mi dwóję, bo ja chcę zaliczyć ten przedmiot u kogoś innego. Co ma piernik do wiatraka?! To, czy jestem chora albo olewam zajęcia, nie ma nic wspólnego z tym, czyją jestem córką – Gajosa czy Kowalskiego! – powiedziała rozżalona.

Jednak jeszcze gorsza sytuacja przydarzyła się jej podczas pobytu w szpitalu. Jak twierdzi, jedna z pielęgniarek celowo wykonywała zastrzyki w taki sposób, który sprawi jej ból.

Gdy trafiłam do szpitala, to po odwiedzinach taty przyszła mnie ostrzec pewna pani, która usłyszała rozmowę pielęgniarek. Jedna z nich mówiła o mnie: „W pałacu żyje, ma kasę, to niech zobaczy, jak wygląda prawdziwe życie”. I za każdym razem, gdy robiła mi zastrzyk, to „zupełnie niechcący” wbijała igłę w straszny sposób – dodała Agata.

Na szczęście te trudności nie zburzyły jej relacji z ojcem, z którym wciąż są bardzo blisko.