Obserwuj w Google News

Krzysztof Krawczyk ciężko chorował przed śmiercią. Menadżer ujawnił zasmucające szczegóły

2 min. czytania
23.04.2021 15:51

Krzysztof Krawczyk był ciężko chory jeszcze zanim trafił do szpitala w związku z COVID-19. Gdy latem nagrywał płytę i dokument biograficzny, był u kresu sił. Menadżer Andrzej Kosmala ujawnił prawdę o stanie Krawczyka w ostatnich miesiącach życia. 

Krzysztof Krawczyk
fot. Artur Szczepanski/REPORTER/EAST NEWS

Krzysztof Krawczyk zmarł 5 kwietnia kilka dni po wyjściu ze szpitala. 74-letniemu gwiazdorowi "Parostatku" udało się pokonać COVID-19, lecz w drugi dzień świąt jego stan niespodziewanie się pogorszył. Jak tłumaczył menadżer Andrzej Kosmala, Krzysztof Krawczyk cierpiał na choroby współistniejące. Od pewnego czasu miał problemy z sercem, a dokładnie migotanie przedsionków. Miał również problemy z płucami i oddychaniem - ujawnił w rozmowie z "Super Expressem". 

Śmierć piosenkarza była szokiem dla rodziny i przyjaciół. Nikt bowiem nie przypuszczał, że po tak radosnych zapewnieniach o powrocie do zdrowia artysta nagle odejdzie. Jeszcze przed Wielkanocą Krawczyk pisał do fanów: 

Wychodzę ze szpitala. Dziękuję fanom za wsparcie. Żona czytała mi przez telefon wszystkie komentarze i życzenia. Wracam do zdrowia. Nie martwcie się o mnie, z dnia na dzień czuję się coraz lepiej. Bóg działa rękoma ludzi. Dziękuję Bogu, że żyję. Święta Wielkanocne są dla mnie ważniejsze od świąt Bożego Narodzenia, bo są symbolem zwiastowania nadziei. 

W świąteczny weekend wokalista był w dobrej formie. W lany poniedziałek rano zaczął niespodziewanie słabnąć. Krzysztof tracił przytomność. Z minuty na minutę było coraz gorzej. Na koniec nie było z nim kontaktu, był nieświadomy - opowiadał "Super Expressowi" Andrzej Kosmala.

Redakcja poleca

Krzysztof Krawczyk chorował długo przed śmiercią 

Jak podkreślali w wywiadach bliscy, zgon Krzysztofa Krawczyka nie miał związku z przebytym zakażeniem SARS-CoV-2. Gwiazdor chorował już od dłuższego czasu. Ostatnie miesiące były dla niego wyjątkowo trudne. Jak wyznał w "Vivie" Andrzej Kosmala, Krawczyk był u kresu sił, gdy latem zeszłego roku nagrywał płytę i film dokumentalny o sobie. 

Nie chciał nikogo zasmucać, ale zanim z koronawirusem trafił do szpitala, był już ciężko chory. Zdobył się jeszcze latem na ogromny wysiłek i nagrał płytę z piosenkami Johnny’ego Casha. Wziął też udział w filmie dokumentalnym o sobie pod tytułem "Całe moje życie". Dzielnie to zniósł, światła, kamery, wywiady - wyznał menadżer w rozmowie z "Vivą".

Podupadający na zdrowiu piosenkarz nie użalał się nad sobą i nigdy się nie poddawał. Ta siła i niezłomność zawsze imponowała Andrzejowi Kosmali. 

Wyznam szczerze, bardzo się wzruszam, jak oglądam dokument, w którym Krzysztof powiedział takie piękne zdanie: "Jedno, co mnie najbardziej cieszy, że nie zmarnowałem życia" - wyznał przyjaciel Krawczyka. 

Krzysztof Krawczyk uczczony przez polskich artystów. Przy nagraniu trudno się nie wzruszyć [WIDEO]