Obserwuj w Google News

Shelley Duvall była gwiazdą „Lśnienia”. Rola w filmie doprowadziła ją do obłędu

3 min. czytania
11.07.2024 19:56

11 lipca 2024 roku zmarła Shelley Duvall. Amerykańska aktorka, która w dorobku miała kilkadziesiąt ról filmowych i telewizyjnych, zostanie zapamiętana przede wszystkim dzięki jednej kreacji. Przed laty wcieliła się w Wendy Torrance, żonę psychopaty granego przez Jacka Nicholsona w filmie "Lśnienie" Stanleya Kubricka. I choć udział w hicie przyniósł jej oczekiwany rozgłos i uznanie widzów, niespodziewanie stał się dla niej przekleństwem. Aktorka w wielu wywiadach podkreślała, że praca na planie produkcji była istnym koszmarem.

Kadr z filmu "Lśnienie"
fot. Warner Bros./AF Archive/Mary Evans Picture Library/East News

Rola w „Lśnieniu” odmieniła życie Shelley Duvall

Shelley Duvall wcale nie marzyła o karierze aktorki. Początkowo sprzedawała kosmetyki w Foley i uczęszczała do South Texas Junior College, gdzie specjalizowała się w żywieniu i terapii dietą. Potencjał dostrzegł w niej dopiero Robert Altman. Reżyser, którego spotkała na początku lat 70. zaproponował jej rolę w swoim komediodramacie "Brewster McCloud". Ich współpraca układała się na tyle dobrze, że aktorka wystąpiła w kilku kolejnych produkcjach artysty - "McCabe i pani Miller", "Złodzieje tacy jak my", "Nashville",  "Buffalo Bill i Indianie", czy  „Trzy kobiety”.

Rola w ostatniej z wymienionych zachwyciła nie tylko widzów i krytyków, ale także Stanleya Kubricka. Gdy reżyser zobaczył aktorkę na ekranie, był pewien, że to właśnie ona musi zagrać w jego nowym filmie. Tak właśnie Shelley Duvall znalazła się w obsadzie produkcji, który miała odmienić jej życie.

Zobacz także

„Lśnienie”. 56 tygodni piekła

W „Lśnieniu”, ekranizacji bestsellerowej powieści Stephena Kinga, Duvall wcielała się w Wendy Torrance – żonę popadającego w obłęd początkującego pisarza (Jack Nickolson). Jak wspominała w wywiadach, na plan zdjęciowy udała się tuż po rozstaniu z chłopakiem. Przykra sytuacja przełożyła się na jej samopoczucie i podróż. Gwiazda wyznała, że przepłakała kilka godzin w samolocie. Nie spodziewała się jednak wówczas, że to dopiero początek jej koszmaru.

Duvall opowiadała po latach, że na planie filmu panowała bardzo napięta atmosfera. Największym problemem było dla aktorki nieustanne doprowadzanie się do skrajnych emocji, czego wymagał scenariusz i charakter postaci. - Trzydzieści pięć ujęć, bieganie, płacz i noszenie małego chłopca - robiło się ciężko. I pełne przygotowanie od razu od pierwszej próby. To trudne. – wspominała w rozmowie z Hollywood Reporter.                          

By wywołać w sobie odpowiednie emocje i wiarygodnie wypaść przed kamerą, gwiazda nieustannie słuchała smutnych piosenek i rozmyślała o przykrych wydarzeniach, opisanych w scenariuszu. Dodatkowym bodźcem, który pogorszył jej stan psychiczny, były przytyki ze strony reżysera. Duvall wyjawiła, że Kubrick ciągle ją ponaglał i nie był zadowolony z efektów jej pracy. Stres i wycieńczenie sprawiły, że aktorka była na skraju załamania.

Choć film nie przypadł do gustu Stephenowi Kingowi i krytykom, ostatecznie odniósł ogromny komercyjny sukces. O Shelley Duvall wreszcie zrobiło się głośno. Aktorka pracę na planie produkcji przypłaciła jednak zdrowiem, a 56 tygodni, podczas których robiono zdjęcia, nazywała istnym piekłem. Mimo że wciąż otrzymywała propozycje zawodowe, jej kariera w kolejnych latach wyraźnie się załamała. Ostatecznie w 2002 roku gwiazda „Lśnienia” wycofała się z życia publicznego.

Ponownie głośno zrobiło się o niej w 2016 roku, kiedy pojawiła się w popularnym talk show doktora Phila McGrawa. Wyjawiła wówczas, że od jakiegoś czasu borykała się z zaburzeniami psychicznymi, miała urojenia, w których widywała nieżyjącego Robina Williamsa. Odcinek z udziałem Duvall wywołał ogromne oburzenie w Hollywood. Wielu artystów zarzuciło prowadzącemu wykorzystanie aktorki, w celu podbicia słupków oglądalności.

Źródło: Radio ZET/Interia Film

Nie przegap