Obserwuj w Google News

Marcin Prokop okradziony w USA. „Włamali nam się do samochodu”

2 min. czytania
17.02.2024 21:29

Marcin Prokop należy do grona dziennikarzy, którzy lubią się angażować w nowe projekty. Gwiazdor TVN wybrał się ostatnio do USA, by zrealizować kolejną odsłonę swojego programu „Niezwykłe Stany Prokopa”. Na miejscu tym razem spotkała go jednak bardzo nieprzyjemna sytuacja. Prezenter został okradziony.

Marcin Prokop
fot. VIPHOTO/East News

Marcin Prokop od lat współpracuje ze stacją TVN. Na antenie stacji od 2007 roku wraz z Dorotą Wellman prowadzi „Dzień dobry TVN”. Przez lata był także gospodarzem programu „Mam talent” (wiosną zasiądzie natomiast w jury show), „Lego Masters” oraz „Milion w minutę”, czy „Mamy cię”. Dziennikarz doskonale radzi sobie także w roli konferansjera. Kilka dni temu był jednym z prowadzących gali Bestsellerów Empiku.

Niebawem na antenę trafi także czwarty sezon autorskiego programu prezentera - „Niezwykłe Stany Prokopa”. Zdjęcia do nowej odsłony realizowano w Kalifornii. W jednym z ostatnich wywiadów dziennikarz opowiedział o „przygodzie”, jaka spotkała ekipę w Stanach Zjednoczonych.

Redakcja poleca

Marcin Prokop stracił wartościowy sprzęt

Okazuje się, że Marcin Prokop i jego współpracownicy jakiś czas temu zostali okradzeni. "Kalifornia jest miejscem bardzo niebezpiecznym dzisiaj. Doświadczyłem tego na własnej skórze (...) Włamali nam się do samochodu i ukradli sprzęt za kilkadziesiąt tysięcy złotych" - opowiedział w rozmowie z WP.

Prokop wyznał również, że taki obrót spraw postawił go przed nie lada dylematem. Relacjonował, że musiał zdecydować, czy kupić nowy sprzęt i ponieść dodatkowe koszty, czy wrócić do kraju z niedokończonym projektem. Ostatecznie wybrał pierwszą opcję.

"Musieliśmy go więc odkupić i tutaj mój produkcyjny budżet został mocno uszczuplony. Zdarzyło się to czwartego czy piątego dnia po przylocie do Stanów, więc miałem do wyboru albo się spakować i wrócić do Polski, albo zrezygnować z jakiejś części zysku po to, żeby dokończyć projekt" - wyjawił.

Co ciekawe i jeszcze bardziej bulwersujące ekipa nie mogła liczyć na wsparcie służb porządkowych. "Odmówili ścigania. Stwierdzili, że szkodliwość tego czynu jest znikoma, i że mamy wypełnić raport online, żeby zgłosić, że nam coś zginęło, żebyśmy mieli papier dla ubezpieczyciela" - wyznał w tej samej rozmowie.

Źródło: Radio ZET/Wirtualna Polska

Nie przegap