Obserwuj w Google News

Harry i Meghan kłamali? Taksówkarz podważa historię o morderczym pościgu

3 min. czytania
18.05.2023 13:03

Książę Harry i Meghan Markle mieli być ofiarami niemal katastrofalnego pościgu na ulicach Nowego Jorku. Taksówkarz, który ich wiózł, rzuca nowe światło na sprawę. Z jego wypowiedzi wynika, że dramatyczna relacja może być nieco naciągana.

Harry i Meghan uciekają przed paparazzi
fot. Backgrid/East News

Do mediów trafiły ostatnio gorące doniesienia o wydarzeniach za oceanem, zgodnie z którymi książę Harry i Meghan Markle mieli być ścigani przez paparazzi. Jak wiadomo, w podobnej sytuacji doszło do wypadku z udziałem księżnej Diany, który okazał się być dla niej śmiertelny. Nic dziwnego, że informacje o katastrofalnym pościgu Harry'ego i jego żony zelektryzowały media. Jednak najnowsze informacje, dotyczące całego zajścia rzucają na nie całkiem nowe światło. Okazuje się, że taksówkarz książęcej pary żadnego pościgu nie zauważył.

Książę Harry i Meghan Markle kłamali? Taksówkarz nie pamięta "katastrofalnego pościgu"

W środę 17 maja do mediów dotarły niepokojące wieści o tym, że dzień wcześniej książę Harry i Meghan Markle mieli być ścigani przez paparazzi. Zdarzenie to zostało potwierdzone przez biuro prasowe księcia. Jak przekazano, auto, którym podróżowali książę Harry oraz jego żona z mamą, przez blisko dwie godziny było gonione przez wścibskich fotoreporterów, po tym, jak para opuściła ceremonię rozdania nagród w Ziegfeld Ballroom w Nowym Jorku. Amerykańskie media donosiły, że Harry i Meghan zostali "zamieszani w niemal katastrofalny pościg samochodowy", w którym doszło do kilku kolizji z innymi kierowcami, pieszymi, a nawet mundurowymi. Teraz głos w tej sprawie zabrał taksówkarz księcia i jego żony. O podsycaniu emocji nie ma mowy, bo relacja mężczyzny zmierza w całkiem inną stronę.

Na łamach "The Washington Post" ukazała się krótka wypowiedź taksówkarza, który owszem, zauważył zdenerwowanie na twarzach sussexów, ale pościg? Mężczyzna "tak tego by nie nazwał".

- Nie sądzę, by można było nazwać to pościgiem — stwierdził i opisał zdarzenie:

- Nie czułem, że jestem w niebezpieczeństwie. To nie było jak pościg samochodowy w filmie. Para była cicho i wydawała się przestraszona — powiedział.

Redakcja poleca

Wiadomo, że Harry i Meghan podróżowali taksówką tylko przez około 10 minut, by zmylić paparazzi. Był to celowy wybieg ich ochrony. Jednak fakt, że relacja mężczyzny nie jest zbyt dramatyczna, sprawia, że cały "pościg" jest przedmiotem powątpiewań. Co ciekawe, sam burmistrz Nowego Jorku, Eric Adams, w swoim oświadczeniu wyraził przekonanie, że jemu samemu było trudno uwierzyć w dwugodzinny pościg na ulicach tego mocno zatłoczonego miasta i w tak skondensowanej okolicy, jaką jest Manhattan. Stwierdził jednak, że cała sytuacja była bardzo nieodpowiedzialna i mogła skończyć się tragicznie. Dodał, że media nie mają jeszcze pełnego obrazu zdarzenia.

Zobacz także: Harry i Meghan pierwszy raz publicznie po koronacji. „Dlaczego wciąż używają tytułów?”

Harry i Meghan uciekali przed paparazzi

W amerykańskich mediach krążą doniesienia świadków zdarzenia, którzy mówią o kilku zaciemnionych autach oraz skuterach, które miały podążać za sussexami. Ostatecznie rzecznik nowojorskiej policji, Julian Phillips, przekazał, że było tam "wielu fotografów, którzy utrudniali przemieszczanie się. Książę i księżna Sussex przybyli do miejsca docelowego i nie zgłoszono żadnych kolizji, wezwań, obrażeń ani aresztowań w związku z tym" - cytuje "The Guardian".

Przypomnijmy, że 31 sierpnia 1997 roku w Paryżu przed paparazzi uciekała księżna Diana. Doszło wtedy do wypadku, w którym Lady Di odniosła poważne obrażenia wewnętrzne. Krótko potem zmarła.

Rodzina królewska
9 Zobacz galerię
fot. REX FEATURESEAST NEWS