Obserwuj w Google News

Danuta Stenka wstydziła się swojego pochodzenia. „Czułam się tumankiem”

2 min. czytania
20.03.2024 10:34

Danuta Stenka podczas spotkania z fanami podzieliła się zaskakującym wyznaniem. Ceniona aktorka przyznała, że przez lata miała kompleks związany ze swoim pochodzeniem. - Wstydziłam się tych moich korzeni - wspominała.

Danuta Stenka
fot. Bartosz Krupa/Dzien Dobry TVN/East News

Danuta Stenka to jedna z najpopularniejszych polskich aktorek. Artystka, która karierę zaczynała w połowie lat 80., ma na koncie role w filmach cenionych polskich reżyserów. Można ją było oglądać m.in. w „Katyniu” Andrzeja Wajdy czy „Chopinie. Pragnieniu miłości” Jerzego Antczaka. Serca widzów skradła natomiast jako Judyta Kozłowska, główna bohaterka komedii romantycznej „Nigdy w życiu!”.

Aktorka urodziła się w Sierakowicach, niewielkiej wsi położonej w województwie pomorskim. Dzieciństwo spędziła natomiast we wsi letniskowej Gowidlino. O swojej przeszłości opowiedziała ostatnio w cyklu Łukasza Maciejewskiego „Bagaż filmowy”. Tuż przed premierą filmu z jej udziałem zaskoczyła przybyłych bardzo szczerym wyznaniem.

Redakcja poleca

Danuta Stenka gorzko o swojej przeszłości

Gwiazda zdradziła, że bardzo długo wstydziła się swojego pochodzenia. Przez to, że wychowywała się w niewielkiej miejscowości, jadąc do dużego miasta, czuła się na przegranej pozycji. - Nie ukrywam, że przez lat wiele, kiedy wybyłam z domu i znalazłam się w środowisku miejskim, ta moja wioska byłą kulą u nogi. Wstydziłam się tych moich korzeni. Wstydziłam się, bo można by rzec, że jestem taką "niedoróbką". Że nie jeździłam wcześniej tramwajem, nie wiedziałam, gdzie się kasuje bilet. Czułam się tumankiem, Koziołkiem Matołkiem w tych miejskich okolicznościach - tłumaczyła.

Po latach aktorka zaczęła jednak zupełnie inaczej spoglądać na swoją przeszłość. Czasy dzieciństwa i dorastania wspomina z rozrzewnieniem, jako sielskie i pełne przygód, które mogła dzielić z kuzynami i przyjaciółmi.

- Tyle pamiętam z miasta i marzenie o tym, żeby już wrócić do tego Gowidlina nad jezioro ze swoją brygadą, żebyśmy się mogli kąpać, pływać. Przyjeżdżała często bogata w osobników rodzina mojej mamy, robiliśmy takie wyprawy. Wyjeżdżaliśmy na dużą wyspę i od bladego świtu do wieczora łowiliśmy ryby, paliliśmy ogniska. To było fantastyczne - powiedziała.

- Jak czytałam „Dzieci z Bullerbyn” to sobie pomyślałam, że mieliśmy takie miejsce. Właściwie nie było tęsknoty do innego świata. Tak strasznie się cieszę, że takie były moje korzenie - podsumowała.

Źródło: Radio ZET/Jastrząb Post

Nie przegap