Obserwuj w Google News

"Zostałam zrobiona w c***a". Wendzikowska po latach zdradziła kulisy wpadki. Wszytkiemu winny TVN?

3 min. czytania
20.12.2022 18:37

Anna Wendzikowska po 10 latach postanowiła odnieść się do feralnego odcinka "Ugotowanych", w którym pokazano ją jako słabą gospodynię. Kto tak naprawdę zawinił?

Anna Wendzikowska
fot. Jerzy Dudek/Dzien Dobry TVN/East News

Anna Wendzikowska słynie z wpadek. Jedna z najbardziej pamiętnych miała miejsce w programie TVN "Ugotowani". Gwiazda postanowiła wytłumaczyć się po latach z gafy, którą zaliczyła przed kamerami stacji. 

Anna Wendzikowska: wielka wpadka w programie "Ugotowani"

W 2013 roku Wendzikowska wzięła udział w wydaniu specjalnym programu "Ugotowani", który niebawem zostanie wznowiony. Fani programu pamiętają doskonale, że ówczesnej reporterce "Dzień Dobry TVN" nie poszło podczas przygotowanej przez nią kolacji. Po niemal 10 latach postanowiła zdradzić, kto był winny zaistniałej sytuacji.

Redakcja poleca

Oprócz Wendzikowskiej w odcinku udział wzięli Maciej Zień, Małgorzata Potocka i Stefano Terrazzino. Podczas kolacji u Wendzikowskiej goście byli nie do końca zadowoleni z posiłku. Już przystawka według celebrytów pozostawiała wiele do życzenia - w szpinakowej sałatce można było wyczuć piasek, ponieważ liście były niedomyte. Jednak to danie główne sprawiło, że dziennikarka nie wygrała 5 tysięcy złotych. Okazało się bowiem, że bataty się przypaliły, przez co Wendzikowska miała zepsuty humor. Odbiło się to na gościach, którzy nie czuli zbyt miłej atmosfery. Celebryci uważali, że atmosfera nie była właściwa.

Redakcja poleca

Anna Wendzikowska: wpadka była winą TVN?

Program zapadł w pamięć wielu widzów, którzy przez lata wytykali Wendzikowskiej, że nie jest dobrą gospodynią domową. Jak podaje Plejada, dziennikarka zamieściła na Instagramie wyjaśnienie sytuacji sprzed prawie dekady.

Program realizowany jest w formule, że niby kamera podgląda, mikroporty są starannie ukryte pod ubraniem, na wszelki wypadek dwa, gdyby jeden wysiadł. Jedzenie w piekarniku, reżyser woła: "Stop, nie słychać cię, trzeba poprawić dźwięk". Idziemy do innego pokoju, trwa to 10-15 minut, bo trzeba zdjąć sukienkę, poprzyklejać kable jeszcze raz na taśmy. Wracamy, jedzenie przypalone. Nie byłam w tamtym czasie ani spokojna, ani cierpliwa. Wkurzyłam się. Nie na jedzenie, ale na ekipę, która zamiast zatrzymać kamery i coś na to poradzić, bo przecież to była ich wina, kręciła dalej, jakby nigdy nic się nie stało...

Wendzikowskazdradziła, że mimo świadomości formatu programu, który specjalnie podkręcał atmosferę rywalizacji, stwierdziła, że zaufała stacji TVN w kwestii tego, jak zostanie pokazana na ekranie. Nie prosiła o autoryzację programu, ponieważ uważała, że twórcy nie przedstawią jej w złym świetle. Jak się okazało, myliła się.

I teraz najlepsze: rzecz się działa w stacji-matce, a ja z zasady ufam ludziom, więc zrezygnowałam z opcji autoryzacji, oglądania wcześniej i akceptu. Byłam pewna, że przecież nikt mi krzywdy nie zrobi. I szczerze: nigdy tego nie obejrzałam, wystarczyły mi opowieści innych. Przeżyłam to bardzo. Najbardziej telefon do producentki... Mówię do niej: "Jak mogliście mi to zrobić? To jest totalnie nie w porządku". Usłyszałam kpiącą odpowiedź: "Ania, pracujesz w TV. Powinnaś wiedzieć, jakimi prawami rządzi się reality show". Nic z tym nie zrobiłam... Ale uważam, że to jedna z okrutniejszych rzeczy, jakie mnie spotkały. Bo minęło 10 lat, a ja ciągle czytam, że "prawdziwą twarz pokazałam w "Ugotowanych"... Otóż nie, moi drodzy, zostałam zrobiona w c***a.

Jak więc widać, "wpadka" Wendzikowskie z "Ugotowanych" to sztucznie rozdmuchana afera, na którą naiwni widzowie programów telewizyjnych dali się nabrać. Oczywiście - reporterka wielokrotnie zaliczała gafy dotyczące poziomu jej wiedzy, ale w tym wypadku, TVN postanowił wykorzystać sytuację, by stworzyć atrakcyjny odcinek programu.

RadioZET.pl/Plejada