Obserwuj w Google News

Zygmunt Chajzer udostępnił mieszkanie uchodźcom. Słowa małej dziewczynki nim wstrząsnęły

Klaudia Bochenek
2 min. czytania
20.03.2022 16:13

Zygmunt Chajzer dołączył do grona celebrytów, którzy postanowili pomóc uchodźcom. Dziennikarz pod koniec lutego pokazał zdjęcie, na którym pozuje z rodziną z Ukrainy. Przyjął pięć osób. Teraz opowiedział o ich ucieczce oraz o wstrząsającym pytaniu małej dziewczynki.

Zygmunt Chajzer
fot. Screen Instagram zygmunt_chajzer

Wojna w Ukrainie toczy się już od przeszło trzech tygodni. Nadal bombardowane są budynki mieszkalne, szkoły, szpitale i miejsca, gdzie gromadzą się mieszkańcy. Biuro Wysokiego Komisarza Narodów Zjednoczonych ds. Praw Człowieka poinformowało, że zginęło 908 cywilów, a mer Lwowa przekazał, że nie żyje 109 dzieci. Już ponad 2 mln osób przekroczyło polską granicę.

Zobacz także: Wojna na żywo – najnowsze informacje

Zygmunt Chajzer udostępnił mieszkanie uchodźcom z Ukrainy. Słowa dziewczynki nim wstrząsnęły

Zygmunt Chajzer w rozmowie z „Party” wyjawił, że akcja przygarnięcia uchodźców pod swój dach zaczęła się od pani Luby, która pracuje u jego syna, Filipa. Jest traktowana jak przyjaciółka domu. Kiedy wybuchła wojna, kobieta była zrozpaczona, ponieważ w Iwano-Frankiwsku została cała jej rodzina. Mąż i dwóch synów wstąpiło do batalionów obrony terytorialnej, a synowe i trójka dzieci postanowiły ewakuować się do Polski.

Dziennikarz opowiada o trasie ich ucieczki. Nie udało im się wsiąść do pierwszego pociągu do Lwowa, dlatego czekały ponad pięć godzin na kolejny. Po półtorej godzinie zatrzymali się w polu, było okropnie zimno, brakowało wody. Mieszkańcy pobliskiej wsi zorganizowali ciepłe posiłki, a władze zastępcze autobusy.

- Autobus zatrzymał się kilka kilometrów przed granicą. Dalej trzeba było iść pieszo. Mamy musiały nieść dzieci na rękach. Ale na granicy była osobna kolejka tylko dla matek z dziećmi i przesuwała się szybko. Po drugiej stronie czekali już Filip ze swoją partnerką Gosią, którzy przywieźli rodzinę do Warszawy. Pierwszą noc dziewczyny przespały w kawalerce pani Luby. Następnego dnia przeniosły się do mojej, którą mam niedaleko pracy. Tam wreszcie mogły odpocząć – relacjonuje Zygmunt Chajzer.

- Wstrząsnęło mną to, co usłyszałem od jednej z mam. Najmłodsza dziewczynka, która zresztą w podróży zachorowała na zapalenie oskrzeli, zapytała ją rano: „Mamo, dlaczego nie ma syren?”. Głośne wycie alarmów przeciwbombowych tak utkwiło jej w pamięci... - opowiada przejęty Zygmunt Chajzer w rozmowie z „Party”.

Redakcja poleca

Dla rodziny udało się zorganizować najpotrzebniejsze rzeczy. 12-letnia Katia dostała także laptop, aby mogła być w kontakcie z przyjaciółmi – niektórzy zostali w Ukrainie. Rodzinie bardzo spodobała się Warszawa.

Teraz Zygmunt Chajzer stara się znaleźć kolejną kawalerkę w pobliżu, aby rodzina nie miała do siebie zbyt daleko oraz aby kobiety i dzieci miały dla siebie więcej miejsca. Dziennikarz nie ukrywa, że Polacy świetnie zorganizowali się w tej trudnej sytuacji.

- Od razu jest zryw i jesteśmy gotowi do działania. Ale teraz trzeba już myśleć długofalowo. Uchodźcy przyjechali do Polski praktycznie bez niczego. Nie mają pieniędzy. Trzeba będzie zorganizować dzieciom naukę, młodszym opiekę, pomyśleć o zatrudnieniu do tego kobiet, które przyjechały. Czeka nas ogromny organizacyjny wysiłek – podsumowuje dziennikarz.

RadioZET.pl/Party.pl

Gwiazdy, które pomagają Ukrainie
10 Zobacz galerię
fot. screen: Instagram / martamanowska / filip_chajzer/ margaret_official