Obserwuj w Google News

TVP krytykowane za Kononowicza w "Sprawie dla reportera": "Robi z poważnych rzeczy show"

Sergiusz Kurczuk
5 min. czytania
14.10.2022 16:52

Krzysztof Kononowicz był bohaterem jednego z odcinków "Sprawy dla reportera". Produkcja TVP została skrytykowana za tabloidyzację programu interwencyjnego.

Krzysztof Kononowicz, Elżbieta Jaworowicz
fot. MAREK MALISZEWSKI/REPORTER/East News, TOMASZ RADZIK/AGENCJA SE/East News

13 października 2022 roku w programie interwencyjnym TVP 1 pod tytułem "Sprawa dla reportera", poruszono problem Krzysztofa Kononowicza, który jest wykorzystywany do celów zarobkowych i ośmieszany w internecie przez pana S. z Bielska-Białej. Mężczyzna kilkukrotnie nazywał się "opiekunem" białostoczanina. Eksperka od spraw mediów skrytykowała odcinek.

Krzysztof Kononowicz w "Sprawie dla reportera": TVP krytykowana za odcinek programu

Kandydat na prezydenta miasta Białegostoku w ciągu ostatnich kilku lat stał się bohaterem patostreamów, obecnie prowadzonych przez S. z Bielska-Białej i jego pomocników. Od jakiegoś czasu youtuber Łukasz Wójcik walczy, by nagłośnić temat wykorzystywania Kononowicza. Sprawie przyjrzał się redaktor portalu Antyweb - Jakub Szczęsny. To właśnie oni pojawili się w studio Elżbiety Jaworowicz, walcząc z procederem S. z Bielska-Białej.

Redakcja poleca

W odcinku o sprawie Kononowicza ukazano wiele materiałów filmowych, które popierały tezy Wójcika i Szczęsnego. Niedoszły prezydent Białegostoku pije na nich mocz, wysłany przez widzów w paczce, pojawiają się też inne kontrowersyjne "prezenty" - między innymi wizerunek Karola Wojtyły z wklejoną twarzą Kononowicza, czy portret rzekomego świętego, a w rzeczywistości fotomontaż Mariusza Trynkiewicza w sutannie księdza. Poza tym widzimy inne przejawy wykorzystywania nieporadności bohatera programu, a także braku dbania o dobrostan swojego podopiecznego przez samozwańczego "opiekuna". Wszystkie materiały pochodzą z oficjalnego kanału na YouTube S. o nazwie Mleczny Człowiek. Chociaż widać chęć pomocy dla Kononowicza ze strony Wójcika i Szczęsnego, nietrudno odnieść wrażenie, że cała otoczka "Sprawy dla reportera" robi z sytuacji głównego bohatera medialną szopkę.

Onet.pl postanowił poprosić o komentarz w sprawie odcinka programu dr Małogrzatę Bulaszewską z Uniwersytetu SWPS - badaczkę zajmującą się analizą filmów i materiałów medialnych w kontekście społeczno-kulturowym, która skrytykowała działania TVP.

Pamiętam "Sprawę dla reportera" jeszcze jako program interwencyjny, który miał szczerą intencję niesienia pomocy; teraz, w telewizji uformowanej przez Jacka Kurskiego, audycja Elżbiety Jaworowicz robi z rzeczy poważnych widowisko, show. Sądzę, że widzowie, którzy kojarzą "Sprawę dla reportera" sprzed lat, mogą czuć się zniesmaczeni tym, co zobaczą na ekranie w najnowszych odsłonach.

Nie trzeba oglądać ostatniego odcinka programu Jaworowicz, żeby przyznać Bulaszewskiej rację. W ciągu ostatnich miesięcy jeden z pierwszych programów interwencyjnych w polskiej telewizji, który rzeczywiście często pomagał ludziom potrzebującym, stał się XXI-wieczną formą objazdowego cyrku, mającego na celu bawić gawiedź.

Redakcja poleca

Bulaszewska poruszyła również moralny aspekt "Sprawy dla reportera".

Poruszanie tematu osób cierpiących w towarzystwie sensacyjności jest zwyczajnie niestosowne. Pojawienie się tematu patostreamingu w "Sprawie dla reportera" przeczy idei tego programu. Powstało już wiele materiałów mówiących o tym, że patostreaming to rzecz naganna, której nie należy promować, bo namawia do przemocy i upadlania się. Te nagrania służą zarabianiu na sytuacjach patologicznych. To niezrozumiałe, dlaczego w programie interwencyjnym, nawet tabloidyzowanym, pojawia się temat, który pokazuje taką "rozrywkę", bo dla widzów patostreamów jest to — wypaczona, ale jednak — forma rozrywki.

Tradycyjnie sprawa była obserwowana przez ekspertów. Nie zabrakło jednej z gwiazd programu Jaworowicz - mecenasa Piotra Kaszewiaka, który bronił Kononowicza, a co za tym idzie S. i jego otoczenie do zarabiania w niemoralny sposób, uważając, że sam zainteresowany ma własne sumienie. Całą sprawę porównał do "dziewczyny, która decyduje się rozebrać dla kolorowej prasy". Bulaszewskiej argumentacja prawnika nie przekonuje.

Oburzające, jak można tak mówić? To jakbyśmy powiedzieli, że pokazywanie w streamingu zabijania zwierząt jest formą zarobku. To etycznie niedopuszczalne.

Wygląda na to, że widzowie "Sprawy dla reportera" też mają dość sensacyjnej otoczki programu. Według doniesień Wirtualnych Mediów audycja Jaworowicz zaliczyła w ciągu roku spadek oglądalności o 330 tysięcy widzów.

Pojawia się jeszcze jedna kwestia - czy "Sprawa dla reportera" przyniosła realne skutki? Raczej nie. Program nagrano we wrześniu, a na kanale Mleczny Człowiek nadal ukazują się gorszące materiały. Jedyna nadzieja w tym, że siła medialna programu Jaworowicz sprawi, że białostockie służby w końcu zainteresują się tematem poważniej niż dotychczas.

Redakcja poleca

Krzysztof Kononowicz: internetowy fenomen szkolnej 17

Kononowicz zaistniał w popkulturze w 2006 roku, kiedy na raczkujący wówczas YouTube trafiło nagranie ze studia wyborczego JardTV, ukazujące nieporadnego mężczyznę, który chce zostać prezydentem miasta. Wideo zyskało sporą popularność, a sam niedoszły polityk stał się swego rodzaju gwiazdą - był zapraszany do programów telewizyjnych, teledysków i nawet wystąpił w filmie Patryka Vegi "Ciacho".

Po jakimś czasie emocje wokół Kononowicza opadły. Mężczyzna popadł w zapomnienie większości Polaków. W sieci pojawiają się sporadyczne nagrania z Kononowiczem, za które odpowiadają członkowie ugrupowania Podlasie XXI wieku, z ramienia którego startował w wyborach. Po śmierci matki i brata Kononowicza, czyli koło roku 2013, komitet Adama Czeczetkowicza - najconalistycznego działacza, który jest nazywany jednym z ojców popularności białostoczanina, całkowicie zrywa współpracę ze swoim byłym współpracownikiem. Mężczyzna popadł wówczas w skrajne ubóstwo.

Oglądaj

W roku 2015 internauci oglądający Kononowicza otrzymują go w zupełnie nowym wydaniu. Dochodzi do powstania tak zwanego Uniwersum Szkolnej 17 (od adresu, pod którym mieszka Kononowicz). Na posesji pojawia się "redaktor Niemiecki" - mężczyzna, który przez kilka lat kręcił absurdalne, humorystyczne fabularyzowane perypetie Kononowicza i jego nowego współlokatora - Wojciecha "Majora" Suchodolskiego - bezdomnego, którego właściciel domu przy Szkolnej 17 przygarnął pod swój dach. Z czasem tak zwani redaktorzy się zmieniali, a wraz z nimi zmieniał się charakter "serialu". W końcu w okolicach 2017 roku pojawiły się pierwsze zakrapiane alkoholem streamy, ukazujące o wiele bardziej niepokojące treści niż dotychczas.

Pod koniec roku 2019 na Szkolnej pojawił się S. - mężczyzna oskarżany przez jego przeciwników o zmonopolizowanie uniwersum i całkowite zniszczenie tego, co zapoczątkował "Niemiecki" (mimo że obecnie obaj często współpracują). To właśnie od tego czasu na YouTube zaczęły pojawiać się filmy niepodobające się Wójcikowi, który zajmuje się ukazywaniem patologii na Szkolnej i szemranej działalności "opiekuna" Kononowicza. S. ma zarabiać na kanale do kilkunastu tysięcy złotych, dając głównemu bohaterowi uniwersum mały procent zarobków. Mężczyzna ma też całodobowo obserwować i podsłuchiwać, a takżę nagrywać bez ich wiedzy najsłynniejszych mieszkańców Starosielc za pośrednictwem nielegalnego monitoringu zamontowanego na posesji oraz poprzez zdalny dostęp do takich urządzeń jak laptopy czy telefony komórkowe Kononowicza i "Majora". 

Oglądaj

Na filmach Kononowicz pokazywany jest od bardzo złej strony - jako osoba żyjąca w nieporządku, niedbającą o higienę osobistą oraz zdrowie (choruje na cukrzycę), a także niepotrafiąca funkcjonować w społeczeństwie. Z tego powodu jest więc uciążliwy dla mieszkańców Białegostoku. Natomiast jego współlokator został wielokrotnie przyłapany na spożywaniu rozpuszczalnika "Nitro" w rezerwacie Las Zwierzyniecki. Wąchanie oparów toluenu, którymi odurza się "Major" nie jest nielegalne. Został jednak nie raz ukarany za zaśmiecanie lasu.

Oglądaj

Fani Szkolnej 17 są liczeni w setkach tysięcy. Ostatnimi czasy popularność uniwersum zaczęła przebijać się do mainstreamu, co jest niebezpieczne dla młodych albo mniej świadomych widzów. Treści mające na celu ośmieszenie Kononowicza i jego kolegi często prowokują, do robienia sobie żartów z bohaterów uniwersum. Działania niektórych internautów jak i samego S. często doprowadzają też Kononowicza i "Majora" do niebezpiecznych stanów psychicznych.

Czy ta internetowa patologia i zarabianie na nieporadnych życiowo ludziach wreszcie się skończy? Miejmy nadzieję, że białostockie służby i firma Google nadzorująca serwis YouTube w końcu przyjrzą się sprawie.

RadioZET.pl/Onet.pl/TVP/Wirtualne Media