Obserwuj w Google News

Ewa Minge musiała przejść aborcję. Lekarz powiedział: "Bo umrze pani razem z tym płodem"

3 min. czytania
05.11.2021 22:15

Ewa Minge wyznała, że podczas trzeciej ciąży pojawiły się komplikacje i lekarz zalecił jej aborcję. Projektantka mody nawiązała do sprawy śmierci 30-letniej Izy z Pszczyny. Jej zdaniem kobieta padła ofiarą nie tylko zaostrzonego prawa, ale także znieczulicy lekarzy. 

Ewa Minge
fot. VIPHOTO/East News

Dramatyczna śmierć ciężarnej Izy z Pszczyny wywołała falę dyskusji w całym kraju. Media ujawniają kolejne szokujące szczegóły sprawy, która zbulwersowała rzesze Polaków, a szczególnie kobiety, które określają tragedię w pszczyńskim szpitalu jako skutek  wyroku TK w sprawie prawa aborcyjnego wydanego w zeszłym roku.

Do debaty publicznej włączyły się gwiazdy i przedstawiciele show-biznesu. Na Instagramie pojawiło się mnóstwo wpisów komentujących godzące w kobiety prawo, które przeforsowały środowiska proliferskie przy gorącym poparciu PiS, polityków prawicy i Kościoła. Padają mocne słowa pod adresem Kai Godek i przedstawicieli obozu rządzącego. Nie brakuje też osobistych wyznań celebrytek, które wspominają swoje bolesne doświadczenia związane ze stratą ciąży.

Redakcja poleca

Ewa Minge miała aborcję. Mogła umrzeć jak Iza z Pszczyny 

Poruszającą historią podzieliła się na Instagramie Ewa Minge. Projektantka mody mająca dwóch dorosłych synów wyznała, że będąc w trzeciej ciąży poddała się aborcji z zalecenia lekarza. Specjalista uznał, że niepokojące objawy mogą zagrozić życiu gwiazdy.  

Planowałam dużą rodzinę, chciałam mieć minimum troje dzieci. Trzecia ciąża nie była więc przypadkiem. Od początku czułam się fatalnie, ale uznałam, że to minie. Szybko orientowałam się za każdym razem, że jestem w ciąży, więc lekarz miał możliwość ocenić sytuację we wczesnym stadium. Niby wszystko w porządku, ale... Po dwóch tygodniach od wizyty czułam się już tak źle, że gorączka i zawroty głowy zmusiły mnie do leżenia - wspomina w poście Minge. 

Plamienie i to takie dziwne zaniepokoiło i zadzwoniłam do lekarza. Kazał natychmiast przyjechać. Po badaniu stwierdził, że serce bije, ale jemu się ta ciąża nie podoba, a zwłaszcza moje samopoczucie i wyniki. Zasugerował aborcję - wyznała projektantka. 

Ewa Minge początkowo nie zgodziła się na usunięcie ciąży. Jej stan jednak cały czas się pogarszał, wtedy ponownie trafiła do lekarza. 

Nie zgodziłam się. Wróciłam do domu i z godziny na godzinę czułam się gorzej. Kolejnego dnia moja księgowa uprzedziła mnie, że jak nie zrobię co zaleca lekarz, zadzwoni do moich rodziców, że próbuję się zabić. Kolejne dwie doby, krwawienie, fatalne samopoczucie i pojechałam znowu do lekarza. Usiadł naprzeciwko mnie, wziął za rękę i mówi: "ma pani dwoje zdrowych dzieci, ma pani wiec dla kogo żyć. Natura czasem wie co robi i ta natura wyraźnie nie chce tej ciąży w pani. Proszę nie igrać z życiem w imię życia, bo umrze pani razem z tym płodem". Nie nazwał go dyplomatycznie dzieckiem. I dodał, że moje dzieci zapłacą najwyższą cenę, bo stracą matkę - wspomina we wpisie gwiazda. 

W dalszej części wpisu Minge nawiązała do sprawy Izy z Pszczyny. Jej zdaniem w tym przypadku zabrakło przede wszystkim empatycznej postawy lekarzy. Jak podkreśliła, mieli oni prawo dokonać aborcji z przesłanki zagrożenia życia matki. 

Żyjemy w czasach wysokiej cywilizacji i nowych technologii. Szkoda, że ludzie zamieniają się także w maszyny do zabijania. Stan prawny, to jedno a stan służby zdrowia to drugie. Tu można było zgodnie z prawem wykonać aborcję. Co spowodowało, że nie została wykonana? Niezrozumienie ustawy? Czy ludzka ignorancja i sytuacja opisana przez koleżankę z sali i matkę zmarłej dziewczyny? Niestety jest to normą, znieczulica, anonimowy pacjent z numerkiem choroby, który jest intruzem, problemem w dolinie bogów, którzy szafują ludzkim życiem. Ustawa też jest tu winna, bo kobieta powinna mieć prawo w takiej sytuacji nakazać usunięcie takiego płodu bez czekania na decyzję lekarza - uważa Ewa Minge.