slot: premiumboard
slot: topscroll
topscrollRun:
Obserwuj w Google News

The Weeknd na PGE Narodowym, czyli futurystyczna jazda bez trzymanki

3 min. czytania
10.08.2023 13:07

Tego koncertu wyglądało naprawdę wielu. Po tym, jak przełożył światową trasę, wszyscy zaufali artyście, który zapowiadał, że to, co szykuje dla fanów, zrekompensuje czekanie prawie przez dwa lata. I tak się stało. The Weeknd porwał nas w szaloną podróż muzyczną podkreśloną imponującą scenografią.

Koncert The Weeknd na PGE Narodowym, czyli futurystyczna jazda bez trzymanki
fot. Piotr TARASEWICZ/East News
slot: billboard
slot: billboard

Dawno nie było tak ciekawego koncertowo lata w Polsce. Szczególnie jeśli chodzi o wydarzenia na Stadionie Narodowym. W Warszawie pojawili się m.in. Beyonce, Harry Styles, Pink i Depeche Mode. 9 sierpnia należał do Abla Tesfaye, czyli The Weeknda, który powrócił do Polski po jedynym występie w 2017 roku. Tym razem pojawił się nad Wisłą w ramach światowej trasy zatytułowanej „After Hours til Dawn”.

Koncert Kanadyjczyka rozpoczął się o godz. 21:00, chociaż tak naprawdę The Weeknda usłyszeliśmy już dużo wcześniej, bo publikę na PGE Nardowym skutecznie rozgrzali dwaj DJe grając numery The Weeknda w różnych zaskakujących konfiguracjach. Główny bohater wieczoru pojawił się na scenie – dosłownie – cały na biało. Złota maska przysłoniła co prawda emocje na twarzy artysty na samym początku wydarzenia, ale dało się zauważyć, że The Weeknd na polskiej scenie czuje się po prostu bardzo dobrze.

The Weeknd na stadionie PGE Narodowy
fot. Piotr TARASEWICZ/East News

Równie dobrze, a może nawet lepiej, poczuli się fani, słysząc wstępne akordy utworu „Take My Breath”, który w koncertowej setliście zajął miejsce pierwsze. To był bardzo dobry ruch, bo cały stadion ruszył do tańca – i wtedy było już wiadomo – to będzie show bez trzymanki. Przez ponad półtorej godziny usłyszeliśmy numery z płyt „After Hours”, „Dawn FM” i te, z których The Weeknd zasłynął nieco wcześniej – jak chociażby „Can’t Feel My Face” czy „Starboy”. Było dyskotekowo, było nieco nostalgicznie, ale przede wszystkim futurystycznie.

Emocje związane z muzyką potęgowała niebywała scenografia rozciągająca się niemal na całą płytę stadionu. Tłem koncertu stało się metalowej konstrukcji miasto, które momentami buchało ogniem – robiło to niesamowite wrażenie, tym bardziej że w świetny sposób korespondowało z estetyką ostatnich muzycznych dokonań Abla. Do tego imponujący wybieg, ogromna srebrna postać z laserami w oczach i gigantyczny balon-księżyc. Całość uzupełniały synchronizowane światła na scenie i… publiczności. Tak, tak, artysta zadbał o to, by każdy wchodzący na koncert otrzymał opaskę ze światełkiem, które zmieniało kolor w zależności od tego co działo się na scenie. Efekt rozgwieżdżonego nieba na pełnym PGE Narodowym – robił wrażenie.

Koncert The Weeknd w Warszawie na PGE Narodowy
fot. Piotr TARASEWICZ/East News

Sam The Weeknd, o czym powszechnie wiadomo, jest artystą kompletnym. Świetnie śpiewa, pisze i produkuje. W Warszawie zaprezentował swój charakterystyczny głos w znakomitej formie. I choć niektórzy być może oczekiwali dłuższych historii opowiadanych ze sceny – tu mogli się zawieść, ale kontakt z publicznością The Weeknd miał naprawdę dobry. Śpiewał z fanami fragmenty utworów, zagajał, zachęcał do wspólnej zabawy, dziękował, kłaniał się i wielokrotnie powtarzał, że atmosfera koncertu jest znakomita. Bez wątpienia w moim subiektywnym rankingu artystów odnoszących się ze sceny do miejsca, w którym występują, The Weeknd uplasował się z dużą przewagą na miejscu pierwszym. W zasadzie nie było piosenki, do której nie wplótł „Warsaw” i „Poland” co mogło się podobać.

Koncert The Weeknd w Warszawie
fot. Piotr TARASEWICZ/East News

O oprawę koncertu zadbali także tancerze, którzy w białych strojach współgrali swoją choreografią z klimatem na scenie. Oni także wpisali się w efekt i wizję tajemniczego miasta przyszłości, które uwodzi niejednoznacznością.

W ten oto sposób zbudowano naprawdę solidne show. Nie brakowało efektów pirotechnicznych, wizualnych, ale to przede wszystkim muzyka była na pierwszym planie. Jak więc zapowiedział – tak zrobił. The Weeknd na długo zapisze się na kartach historii PGE Narodowego również pod względem decybeli – nie pamiętam kiedy ostatnio koncert wybrzmiał… tak głośno. Panie The Weeknd, dziękujemy i aż strach pomyśleć, co wymyśli pan następnym razem. Nie możemy się doczekać!

Magdalena Barczyk

Źródła: RadioZET

slot: leaderboard_pod_art