slot: premiumboard
slot: topscroll
topscrollRun:
Obserwuj w Google News

Tych muzycznych emocji nigdy dość. Depeche Mode zachwycili na PGE Narodowym

3 min. czytania
03.08.2023 09:29

Niewielu jest artystów będących na scenie przez lata, dla których – powiedzmy sobie otwarcie – czas się zatrzymał i mogą bez żadnych obaw zagrać koncert, który nie skończy się choć niewielkim, ale jednak rozczarowaniem fanów. W tym przypadku sprawa jest prosta. Depeche Mode to marka sama w sobie, a każda kolejna wizyta w naszym kraju potwierdza, że panowie są koncertowymi pewniakami, a ich show to niezapomniane przeżycie.

Depeche Mode
fot. ANNA KURTH/AFP/East News
slot: billboard
slot: billboard

Wchodząc na PGE Narodowy, mijam grupę kilkunastu osób ubranych w koszulki z grafiką nawiązującą do okładki ostatniej płyty Brytyjczyków. Pytam, skąd przyjechali i jakie emocje towarzyszą im przed koncertem. – Proszę Pani, dla nas to jest święto, całą rodziną przyjechaliśmy z Katowic, jest żona, są dzieci – bo trzeba ich zapoznać z Depeszami, no i są znajomi. Jedno jest pewne – będzie ekstra! – odpowiada mi Pan Robert. I tak oto na warszawskim koncercie bawiły się tysiące fanów z kilku pokoleń. I nic dziwnego – zespół Depeche Mode ma właśnie w Polsce jedną z najsilniejszych grup wsparcia, ale o tym jeszcze później.

Redakcja poleca

Depeche Mode w Warszawie. Relacja z koncertu na PGE Narodowym [2.08]

Gdy kilkanaście miesięcy temu świat obiegła wiadomość o śmierci Andy’ego Fletchera, fani wstrzymali oddech, czekając na decyzję co do przyszłości zespołu. Panowie zdecydowali jednak, że w ramach promocji najnowszej płyty „Memento Mori” ruszą w świat, by po raz kolejny wzruszyć, wywołać wspomnienia i porwać do tańca. I to wszystko w Warszawie im się udało.

Koncert rozpoczął się chwilę przed godz. 21:00. Na wstępie – jeszcze dość niepewnie – dało się zauważyć, że niewielu będzie tych, którzy koncert spędzą siedząc na krzesełkach wypełnionego po brzegi PGE Narodowego. Na liście utworów nie zabrakło oczywiście piosenek z najnowszej płyty - np. „Ghosts Again” i klasyków takich jak „Enjoy The Silence” czy „Precious”. To, co działo się na stadionie podczas wykonywania tych piosenek, było istnym szaleństwem. Każdy, kto choć raz słyszał na żywo te utwory, wie, że emocje im towarzyszące są trudne do opisania. Wyjątkowo poruszająco wypadł numer „Strangelove”, który Martin Gore wykonał w wersji akustycznej.

Z kolei Dave Gahan – swoim zwyczajem – nie był zbyt wylewny, jeśli chodzi o rozmowy z publicznością – ale wszystko to nadrabiał swoją sceniczną charyzmą. Lata występów chyba w żaden sposób nie zmęczyły wokalisty, bo energia i taniec jaki podziwialiśmy w Warszawie, mogła zawstydzić niejednego dwudziestokilkulatka. Gahan kręcił piruety, biegał po scenie i jej wybiegu, zachęcając przy tym tysiące fanów do wspólnej zabawy – działało znakomicie.

Muzyczna podróż doprowadziła nas też do momentu, który wywołał wzruszenie i ciarki. Zapanowała cisza i na wielkich telebimach pojawiły się czarno-białe zdjęcia młodego Andy’ego Fletchera. „World In My Eyes” to utwór, który panowie z Depeche Mode zadedykowali zmarłemu niedawno koledze. I tu po raz kolejny swoją siłę pokazali fani, wyjmując białe kartki z wydrukowanym nazwiskiem muzyka. Ci którzy siedzieli na trybunie górnej, dzięki światełkom z latarek, także utworzyli dedykowany Fletcherowi napis. Wszystko to zauważył Dave Gahan, który po wykonaniu piosenki zwrócił się do publiczności z gestem dłoni złożonych w serce.

Po ostatniej piosence, którą był utwór „Personal Jesus” panowie podziękowali publiczności ze sceny, ukłonili się i serdecznie wyściskali się z resztą zespołu. Widać, że pomimo braku w składzie Andy’ego Fletchera, koncerty nadal sprawiają im wielką radość, a oni sami nie zamierzają się zatrzymać. Należy więc życzyć chłopakom tak wspaniałej kondycji i energii do kolejnych występów. Bo miłość fanów już mają. W Polsce widzimy się ponownie również w przyszłym roku!

Magdalena Barczyk

slot: leaderboard_pod_art