Agata Młynarska miażdży warszawską restaurację. "Gumowaty naleśnior, paragon grozy"
Agata Młynarska nie kryła oburzenia jednym z warszawskich lokali, gdzie postanowiła zjeść obiad. Dziennikarka była przerażona nie tylko wysokimi cenami i "paragonem grozy", ale także jej zdaniem wątpliwą jakością dań.
Agata Młynarska to jedna z najpopularniejszych w Polsce dziennikarek i prezenterek, która może pochwalić się imponującym zawodowym doświadczeniem. Zgromadziła szerokie grono oddanych fanów, którzy obserwują jej życie zawodowe i osobiste za pośrednictwem mediów społecznościowych. W jednej z najnowszych relacji 57-latka opisała wizytę w jednym z warszawskich lokali. Nie ukrywała, że jakość dań nie powalała, w przeciwieństwie do cen posiłków, które wprawiły ją w osłupienie. Młynarska otwarcie przyznała, że na własnej skórze odczuła, czym jest "paragon grozy".
Agata Młynarska przerażona cenami w warszawskim lokalu. Ostrzegła fanów
Na Instastory Agaty Młynarskiej pojawiła się relacja z ulicy Dąbrowskiego w Warszawie, którą dziennikarka odwiedziła, by powspominać dzieciństwo. Przy okazji postanowiła sprawdzić ofertę jednego z okolicznych lokali gastronomicznych. Ceny posiłków okazały się dla niej na tyle wygórowane, że postanowiła opowiedzieć o tym internautom.
- Wbiłam tutaj i zamówiłam sobie mintaja, ziemniaki, kapustę kiszoną, kapuśniak i pięć naleśników, które chcę zabrać. Zdecydowanie spadła mi korona z głowy (...) Zapłaciłam 105 złotych. Jest to paragon grozy - oceniła.
Co więcej, zdaniem Agaty zaskoczeniem były nie tylko wysokie ceny, ale także niska jakość dań, które krótko zrecenzowała. Jej zdaniem mamy kolejnego kandydata do " Kuchennych rewolucji".
Agata Młynarska ostro o warszawskim lokalu. Wzywa na pomoc Magdę Gessler
Niestety, Młynarska z obiadu "na mieście" miło zapamiętała jedynie surówkę. Pozostałe produkty zdaniem dziennikarki nie wypadły najlepiej. Po wyjściu z lokalu opisała swoje wrażenia, nadal nie mogąc nadziwić się cenom.
- W lekkim szoku jestem. Zjadłam lekko tłustawy kapuśniak, chyba odgrzewany w mikrofalówce, z ewidentnie mrożoną marchewką, do tego ziemniaki, jadłam takie w szkolnej stołówce, trzy kawałki mintaja i pyszną skądinąd surówkę. Ale czy wy to ogarniacie, przecież wszyscy gotujemy, żeby za to trzeba było zapłacić ponad 100 złotych? (...) Jeden blady, cherlawy, gumowaty naleśnior: 15 złotych. Nie chciałam z nadzieniem, a nie miałam czasu, żeby usmażyć rano dla Różyczki. Pomyślałam: są naleśniki, to kupię. Ale to jest biznes, tam jest chyba jakiś potencjał. (...) Magdo Gessler, wskocz tu do tego kultowego miejsca i zrób tu porządek. Takie danie nie powinno tyle kosztować - podsumowała.
Nie wszyscy internauci zgodzili się z oburzeniem Agaty cenami dań. Pojawiły się opinie, że Młynarska nie zna realiów.
- Pracownicy, ogrzewanie, lokal, prąd, wystrój, sprzęt, czynsz, gaz. Sama sobie gotuj.
- To nie jest groza, to inflacja.
- Normalna cena, przecież to nie jest jedno danie.
- Za swoje usługi liczy słono, a zjeść najlepiej za darmo, 100 złotych to nie jest dużo. Wstydu nie ma - czytamy.