Obserwuj w Google News

Kamil Durczok o sprawie Beaty Kozidrak. Opublikował szokujący wpis. "Pijak broni pijaka"

3 min. czytania
15.09.2021 10:25

Kamil Durczok przypłacił jazdę pod wpływem alkoholu załamaniem kariery. Dziennikarz opublikował przejmujący wpis, w którym komentuje głośną sprawę zatrzymania Beaty Kozidrak. Opowiedział o tym, jak podobne wydarzenia potrafią odmienić życie.

Kamil Durczok / Beata Kozidrak
fot. EAST NEWS/ VIPHOTO/East News

Beata Kozidrak na początku września została zatrzymana za prowadzenie samochodu pod wyraźnym wpływem alkoholu. Badanie wykazało dwa promile we krwi artystki. Gwieździe zespołu Bajm, jednej z najpopularniejszych polskich wokalistek, grożą nawet dwa lata więzienia. Odczuła już także wpływ wydarzenia na jej zawodową karierę oraz wizerunek medialny. Niemal natychmiast w sieci pojawiły się prześmiewcze, a często także bardzo ostre komentarze internautów, również wiele polskich gwiazd nie kryło oburzenia nieodpowiedzialnym wybrykiem Kozidrak. Choć sama artystka przeprosiła za swoje zachowanie, odwołano jeden z jej występów, a marka, z którą współpracowała, odcięła się od jej wizerunku.

Nie cichną kontrowersje wokół feralnego wydarzenia. Wina wokalistki jest bezsprzeczna, jednak pojawiły się głosy osób, które uważają, że hejt spływający na Beatę jest wręcz niewspółmierny i krzywdzący. Koleżankę z planu stara się wspierać między innymi Justyna Steczkowska, która zaprosiła ją do wspólnego występu. Głos w głośnej sprawie postanowił zabrać także Kamil Durczok, popularny dziennikarz, którego kariera załamała się po tym, jak pod wpływem alkoholu rozbił swój samochód. W emocjonalnym wpisie opowiedział także o swoich doświadczeniach.

Redakcja poleca

Kamil Durczok komentuje głośną sprawę Beaty Kozidrak. Dziennikarz broni piosenkarki?

Kamil Durczok stworzył aplikację "Durczokracja", w której możemy zapoznać się z autorskimi felietonami dziennikarza. To właśnie tam pojawił się tekst "Oto jest winny", w którym odniósł się do kolizji, jaką spowodował, prowadząc pod wpływem alkoholu.

- Pamiętam strzelające poduszki powietrzne i głos pani z centrum BMW. Połączenie było automatyczne, tak to działa w nowoczesnych autach. Odpowiedziałem: luz, nikomu nic się nie stało, wszyscy z najważniejszą dla mnie istotą na świecie, owczarkiem Dymitrem, są cali. Dzięki, że Pani zadzwoniła. Wezwać policję? Nie, nie ma powodu – odpowiedziałem, wiedząc, że mogę wydmuchać do alkotestu więcej niż dopuszczalną wartość. Policja jednak była już kilkadziesiąt metrów dalej. Ktoś widzący co się dzieje, przytomnie zawiadomił patrol. To ktoś, kto być może jednym telefonem uratował więcej ludzkich istnień. Moja pijana szarża skończyła się mocno szczęśliwie. Nikt nie zginął, nikt nie ucierpiał - opisywał.

Durczok postanowił skomentować także sprawę Beaty Kozidrak, która obecnie znajduje się w podobnej sytuacji. Nie miał zamiaru bronić wokalistki ani usprawiedliwiać jej zachowania, jednak przyznał, że oboje mogli spotkać się z większym hejtem, niż na to zasługiwali. 

- Nazywam się Kamil Durczok. Jestem alkoholikiem. Aktualnie niepijącym. Rozumiem, co przeżywa teraz Beata Kozidrak. Zanim jakiś narodowy kaznodzieja zechce stwierdzić, że oto pijak broni pijaka albo gwiazda gwiazdę, powiem jasno: nie da się usprawiedliwiać tego, co zrobiliśmy. Głupota, zagrożenie? Chwila zapomnienia? […] To, co zrobiliśmy to rzecz straszna. Każdy z Was mógł być naszą ofiarą [...] Mam 53 lata, złamaną karierę i bankructwo życiowe na karku. Stać mnie na to, żeby mówić i pisać prawdy niepopularne. Żeby mieć w dupie opinię kilku milionów baranów, z którymi, oprócz dowodu osobistego z nadrukiem PL, nic mnie nie łączy. Ale druga przyczyna jest ważniejsza. Piszę, bo choć nie da się usprawiedliwić i wytłumaczyć tego, co zrobiliśmy, ponosimy niezasłużone, dodatkowe kary [...] Beata Kozidrak dostarczała nam wielu wzruszeń i emocji. Ja próbowałem dostarczać informacji, by ludzie lepiej rozumieli świat. Nie ma powodu, byśmy przepłacali za nasze błędy - czytamy.

Kamil Durczok usłyszał wyrok w marcu 2021 roku. Sąd nakazał mu zapłacić 3 tysięcy złotych grzywny i 30 tysięcy na Fundusz Sprawiedliwości. Skazał także dziennikarza na rok pozbawienia wolności w zawieszeniu na dwa lata.