Obserwuj w Google News

Gwiazda "Świętej wojny" jest w kiepskim stanie. "Zastanawiam się po co w ogóle żyję"

3 min. czytania
01.07.2021 16:11

Joanna Bartel wyznała, że od dłuższego czasu nie jest w najlepszej formie. Aktorka znana z serialu "Święta wojna" zmaga się z nieuleczalną chorobą, ponadto kilka miesięcy temu znalazła się na skraju depresji. Przez lockdown artystka straciła źródło utrzymania. 

Joanna Bartel
fot. Tomasz RYTYCH/East News

Joanna Bartel to popularna aktorka komediowa, która przez lata grała w śląskim serialu "Święta wojna". Rola Andzi Dwornik przyniosła jej sporą sympatię widzów i zawiodła wprost na scenę kabaretową. Aktorka występowała z monologami oraz prowadziła autorskie programy "Tok Szok" i "ABS Asia Bartel Show". Zagrała także w "Skazanym na bluesa" oraz często gościła w popularnych programach rozrywkowych. 

Joanna Bartel przez lata mieszkała w Niemczech. Po powrocie do Polski stała się jedną z najbardziej rozpoznawalnych postaci związanych z Górnym Śląskiem. Jednak podczas pandemii w 2020 roku Bartel przeprowadziła się na wyspę Wolin do dużego domu położonego trzy kilometry od morza. Na co dzień aktorka oddaje się ulubionym zajęciom, w tym malowaniu obrazów i szyciu. Mieszka sama. Jak wielokrotnie mówiła w wywiadach, choć nigdy nie narzekała na brak powodzenia, nie zdecydowała się wyjść za mąż i założyć rodziny. 

- Moja mama mówiła: "Hanka, szkoda cię jest do jednego chłopa". Jak mi się nie podobało, to odchodziłam. Jak ja jakiś facet mi się oświadczał, to natychmiast pakowałam zabawki i uciekałam. Strasznie się bałam ślubu. Do więzienia na własne życzenie? Nigdy nie wiesz, jak będzie - powiedziała niedawno Dorocie Wellman. Przyznam się, że nie jestem fanką dzieci. Traktuję je tak, jak dorosłych. Niektóre lubię, a innych nie. I strasznie się to dzieciom podoba, że traktuję je trochę szorstko. One się czują bardziej dorosło przez to - podkreśliła. 

Iga Krefft przyznała się do walki z poważną chorobą. Gwiazda "M jak miłość" miała myśli samobójcze

Joanna Bartel była o krok od poważnej depresji

Joanna Bartel zawsze podkreślała, że choć jest sama, to nie czuje się samotna. Była gwiazda "Świętej wojny" znalazła się jednak na zakręcie, gdy zeszłą zimę musiała spędzić zamknięta w czterech ścianach, bez nikogo u boku. 

- Zimą byłam na skraju depresji. Na wyspie Wolin, gdzie teraz mieszkam, nigdy wcześniej nie było tyle śniegu. A mnie zasypało do parapetów. Poza tym miałam letnie opony, więc nigdzie nie mogłam się ruszyć. Na szczęście, sąsiedzi wykopali mi wąską dróżkę, chodziłam do nich i zabierali mnie na zakupy, żebym z głodu nie umarła. Jedyne towarzystwo, jakie miałam, to dziki kot, który bardzo mnie pokochał. [...] I tak naprawdę to głównie dzięki niemu nie wpadłam w depresję. Co rano musiałam znaleźć siłę, by wstać z łóżka i go nakarmić. A on głaskał mnie łapką po twarzy i wszędzie za mną chodził. Byłam pogrążona w smutku, a on dawał mi choć namiastkę radości - wyznała Joanna Bartel w rozmowie z "Plejadą".

Poczucie beznadziei wzmagała nie najlepsza sytuacja finansowa. Aktorka przez lockdown straciła źródło zarobku. Uratowały ją pieniądze odłożone "do skarpety", o czym nawet napisała satyryczny tekst. Ale to tylko śmiech przez łzy. Bartel wyznała w wywiadzie, że miewa momenty, w których czuje okropną pustkę. 

- Mimo że staram się być optymistką, to czasem, gdy siedzę sama, nachodzą mnie czarne myśli. Zastanawiam się, po co w ogóle żyję - wyznała smutno. [...] Wydaje mi się, że wszystko, co miałam zrobić, już zrobiłam i nic tu po mnie. A dodatkowo cierpię na cukrzycę. To trudna choroba. Wielu rzeczy nie mogę jeść, muszę pamiętać o podawaniu sobie insuliny. Gdyby nie ten kot i seriale na Netflixie, to chyba bym się załamała. Na szczęście, robi się coraz cieplej, jezioro, które mam obok się nagrzewa i będę mogła w nim pływać. Poza tym dziś zauważyłam, że schudłam półtora kilo. No więc mam coraz więcej powodów do radości - powiedziała "Plejadzie".