Obserwuj w Google News

Abelard Giza opluł busa szkalującego środowisko LGBT. "Nie mogłem nie zareagować"

4 min. czytania
02.10.2020 18:00

Abelard Giza opisał swoje starcie z homofobusem szczującym na środowisko LGBT. Znany stand-uper nie wytrzymał i opluł pojazd, z którego rozlegały się homofobiczne hasła.  

Abelard Giza
fot. MIKOLAJ ZACHAROW/REPORTER/EAST NEWS

Abelard Giza jest popularnym komikiem i twórcą polskiej sceny stand-upu. Karierę satyryka rozpoczął w założonym w 1999 roku Kabarecie Limo, w którym występował u boku takich gwiazd jak, Szymon Jachimek i Ewa Błachnio. Po odejściu z kabaretu zajął się stand-upem, polegającym na wygłaszaniu komediowych monologów przed publicznością. Dzięki programom "Proteus Vulgaris", "Ludzie, trzymajcie kapelusze", "Numer 3" i "Piniata" udało mu się zyskać rzesze fanów i stać się jedną z największych gwiazd tego gatunku w Polsce. 

W 2013 roku Abelard Giza razem z kabaretem Limo wywołali skandal w programie TVP2 "Tylko dla dorosłych", gdy zażartowali z papieża i fanatyków religijnych. Członkowie Parlamentarnego Zespołu ds. Przeciwdziałania Ateizacji Polski potępili dowcipy i wystąpili z wnioskiem do KRRiT, w którym przekonywali, że program przedstawiany jako kabaret i satyra przypominał bardziej projekcję nienawiści i że przekroczył granicę obrzydliwości. Złożyli także doniesienie do prokuratury, ta jednak odmówiła wszczęcia postępowania. 

Abelard Giza i Jacek Stramik o książce „Łapy precz od żartów” w rozmowie z Agnieszką Kołodziejską [WIDEO]

Abelard Giza zaatakował busa szkalującego LGBT 

Znany stand-uper zabrał głos w sprawie walki ze środowiskami LGBT+, która zdominowała polską debatę publiczną. Giza osobiście zetknął się z homofobiczną propagandą, wpadając na furgonetkę nadającą kłamliwe komunikaty na temat osób innej orientacji. Podobny pojazd przyczynił się niedawno do burzy wokół aktywistki  Margot, która wyznała w Radiu ZET, że została uderzona przez policjanta w twarz. Komik opisał swoje wrażenia na Facebooku i przyznał się, że w pewnym momencie stracił cierpliwość i opluł pojazd. 

Od kilku miesięcy temat LGBT zrobił się absurdalnie głośny, a od kilku dni zaostrzył się do granic, które - jak tak dalej pójdzie - zostaną przekroczone i zrobi się naprawdę źle. Wszyscy boją się coraz bardziej. Jedni, że im ktoś wejdzie na chatę i stłucze dziecko penisem, inni, że zaczną się egzekucje i rozstrzeliwanie każdego w czerwonych spodniach. Do niedawna myślałem, że potrafię oddzielić emocje od medialnych przekazów i politycznego szczucia. Okazało się jednak, że nie. Kilka dni temu miałem zderzenie z ciężarówką. To była ta homofobiczna ciężarówka, sącząca z megafonów jad wobec społeczności LGBT. Zderzenie było metaforyczne. Z jednym fizycznym akcentem. Tego dnia pierwszy raz spotkałem takiego poje-busa na żywo. I krew mi się zagotowała - pisze Giza.  Może miałbym to w nosie, ale dla mnie LGBT to nie tylko zbiór literek. To moi konkretni przyjaciele, których mam w tych środowiskach. Nigdy nie słyszałem, żeby ktokolwiek z nich podawał dzieciom tabletki na zmianę płci, albo próbował uczyć je masturbacji. Nigdy też nie jeździli na przyczepie tira, kręcąc dupą w stringach do techno. Znamy się od lat. To są dobrzy, mądrzy i inteligentni ludzie. Z takimi ludźmi lubię się bujać. Ta okrutna nagonka, którą mamy dziś wkoło powoduje, że coraz częściej słyszę od nich, że chcą wyjechać z Polski. A ja nie chcę, żeby wyjeżdżali, bo ten kraj potrzebuje dobrych, mądrych i inteligentnych ludzi. 

Wyszedłem na jezdnię, stanąłem przed maską i pokazałem kierowcy, żeby wyp***dalał. To znaczy machnąłem ręką, a powiedziałem pod nosem. Nawet nie drgnął. Wiadomo – miał misję. W jego mniemaniu każdy taki przejazd chroni dzieci przed złem. A może bez sensu, że powiedziałem to pod nosem. Może myślał, że jestem fanem. Zrobiłem to jeszcze raz. Patrzył na mnie z góry – dosłownie i w przenośni. I stałem taki bezsilny. Najgorsze uczucie na świecie. A to cholerne dudnienie z głośników płynęło cały czas. On stał. Jemu grało. Mnie szlag trafił. To był ten moment, w którym powinienem był rzucić jakimś tekstem. Sprytnym, mocnym i zabawnym do tego stopnia, że facet słyszy, wypada z kabiny, tarza się po ziemi, przeprasza, rozumie, wyłącza szczekaczkę, zjada ciężarówkę, po czym umiera na moich oczach ze śmiechu. To był ten moment! Otworzyłem usta i... Jedyne co z nich wypadło to ślina. Oplułem ten samochód - wyznał. 

Ale nie mogłem nie zareagować w ogóle. Nie w tych czasach. [...] Może mogłem zgłosić na policję zakłócanie spokoju i mieć nadzieję, że je przyjmą, bo nie zawsze to działa. Myślę też ciągle o tym, że przegrałem nie tylko z emocjami, z kulturą i klasą, ale też z tym, na co myślałem, że jestem odporny: z polityką i mediami. Jeśli ja oplułem, to czy bardzo się dziwię, że osoby, które są bezpośrednio szykanowane, wyrywają lusterka tym furgonetkom, albo wypisują na gmachu ministerstwa imiona ofiar homofobii? Nie dziwię się. Są z tym wszystkim sami. Na zimno, na spokojnie, siedząc przy klawiaturze nie popieram żadnych aktów wandalizmu i agresji. I wciąż nie mogę sobie wybaczyć tego głupiego plunięcia. Ale nie można na to wszystko patrzeć już tylko przez pryzmat rezultatu. Gdzieś są przyczyny. To nie jest zabawa, to nie są żarty - napisał Giza. 

Posłuchaj podcastu