Wielka ewolucja gwiazdy Eurowizji. Mahmood: „Dużo zmieniłem w swoim życiu przez ostatnie dwa lata”
Eurowizja 2024 zbliża się wielkimi krokami. Wydarzenie przyciąga miliony widzów, a dla wielu artystów jest przepustką do międzynarodowej kariery. Przekonał się o tym Mahmood, który w ciągu ostatnich lat wystąpił tam dwukrotnie, a raz niemal wygrał cały konkurs. Dziś jest jedną z największych gwiazd włoskiej muzyki. Z Mahmoodem porozmawialiśmy tuż po koncercie w warszawskiej Stodole.
Mahmood koncertuje obecnie po Europie. 22 kwietnia odwiedził także Warszawę, gdzie zaprezentował publiczności nie tylko swoje największe przeboje, ale również materiał z najnowszej płyty „Nei Letti Degli Altri”, wraz z którą chce pokazać swoją ewolucję jako człowiek i artysta. Promujący go hit „TUTA GOLD” stał się międzynarodowym viralem na TikToku, a taniec z teledysku odwzorowywały tysiące internautów. Widzowie w Warszawie na własne oczy przekonali się, jak świetnym performerem jest pochodzący z Mediolanu wokalista. Stodoła zapłonęła!
Mahmood w wywiadzie dla Radia ZET
Piotr Krajewski: Jak oceniasz warszawski koncert?
Mahmood: – To była świetna zabawa. Naprawdę dobrze się bawiłem. Publiczność reagowała niesamowicie. Aż się nie spodziewałem.
A jak w ogóle mija Ci międzynarodowa trasa?
– Energia ludzi podczas tej trasy jest szalona. Większa niż kiedykolwiek. Nie widziałem czegoś takiego wcześniej.
Czy widzisz jakieś różnice pomiędzy występowaniem we Włoszech, a dawaniem koncertów poza własnym krajem?
– Zawsze jest inaczej. Nawet występowanie w samych Włoszech różni się w zależności od miasta. Ludzie są różni, więc każdy koncert ma inny klimat. Ja też inaczej się zachowuję.
Masz jedną piosenkę, z którą najbardziej uwielbiasz występować?
– Dziś świetnie się bawiłem przy utworach „Kobra” i „Remo”, ale każdego wieczoru jest inaczej. To zależy. Czasami lubię wykonywać „Nel tuo mare”, a czasami „Overdose”.
Zagrałeś w swojej karierze już mnóstwo koncertów. Czy na scenie nadal odczuwasz stres?
– W trakcie koncertów już raczej nie. Bardziej się denerwuję, kiedy mam występ na żywo w telewizji. Kiedy są kamery, a ludzie oglądają to w domach, więc jakaś wpadka telewizyjna jest dużo bardziej widoczna niż podczas zwykłego koncertu.
Twój nowy album nazywa się „Nei Letti Degli Altri” (tłum. „W łóżkach innych osób”). Jak opisałbyś tę płytę?
– Dla mnie ten album jest ewolucją. Dużo zmieniłem w swoim życiu przez ostatnie dwa lata. Włożyłem w tę płytę wszystko to, czego nauczyłem się o sobie, ponieważ głęboko analizowałem samego siebie. Rozwijam się emocjonalnie. To mój najbardziej empatyczny krążek.
Tytułowe łóżko...
– Wykorzystałem to słowo w tytule, ponieważ łóżko to nasza najbardziej osobista przestrzeń, gdzie wszyscy czujemy się komfortowo i bezpiecznie. Do tego miejsca zapraszasz ludzi, których naprawdę kochasz i którym ufasz. Trasa, odwiedzanie nowych miast. W ostatnich latach nocowałem w wielu różnych łóżkach. Zdecydowałem się więc zacząć opowiadać historię z miejsca, w którym spędzałem najwięcej czasu.
Myśląc o tej płycie, z czego jesteś najbardziej dumny?
– Z tego, że poświęciłem jej mnóstwo uwagi. Produkcja, dźwięki, wokal, teksty. Ciężko nad nią pracowałem. Te ostatnie dwa lata były naprawdę intensywne, ponieważ chciałem być szczery na sto procent w każdej piosence.
Nie wygrałeś tegorocznego Sanremo z piosenką „TUTA GOLD”, ale po samym festiwalu to właśnie ten utwór osiągnął największy sukces spośród wszystkich festiwalowych kawałków. Dlaczego ludzie tak bardzo pokochali „TUTA GOLD”?
– Ciężko powiedzieć. Jestem po prostu szczęśliwy, że to się dzieje, bo totalnie się tego nie spodziewałem. Kocham tę piosenkę i włożyłem w nią całe swoje serce. Chciałem wziąć udział w festiwalu w Sanremo, bo bardzo ciężko pracowałem nad płytą. Zależało mi na tym, aby ludzie się o niej dowiedzieli.
Piosenka, teledysk i wykonywana w nim choreografia stały się viralem na TikToku. Wszyscy to tańczyli. Długo uczyłeś się tego układu?
– W sumie około dwie i pół godziny. Świetnie bawiliśmy się razem z choreografem, ale byliśmy w ogromnym pośpiechu, ponieważ zaczęliśmy ćwiczyć układ zaledwie dzień przed nagraniem. Było naprawdę intensywnie. Byłem przerażony, ale daliśmy radę.
Definicja dobrego koncertu według Mahmooda.
– Taki, który na sam koniec daje ci uśmiech.
Eurowizja 2024 startuje już na początku maja. Nie jest ci przykro, że nie pojawisz się na niej z „TUTA GOLD”?
– Nie. Jestem teraz naprawdę szczęśliwy, bo koncertuję, a zacząłem karierę muzyczną właśnie z tego powodu. Żeby słuchać i oglądać, jak na moich oczach ludzie śpiewają moje piosenki. To mój główny cel.
A co myślisz o reprezentantce Włoch, Angelinie Mango, która jest jedną z faworytek tegorocznej Eurowizji?
– Myślę, że naprawdę może osiągnąć wielki sukces w konkursie. Ma wielki talent.
Występowałeś na Eurowizji dwukrotnie. Co jest takiego wyjątkowego w tym konkursie?
– Wszystko tam jest takie profesjonalne, jeśli chodzi o samą scenę. Bardzo mi się podoba ten profesjonalizm.
Co planujesz po zakończeniu trasy?
– Na pewno odespać to wszystko, a potem chciałbym trochę popodróżować.