Sqiud game kolaż
Serial "Squid Game" stał się światowym fenomenem
fot: Aleksandra Degórska
GRA O WYSOKĄ STAWKĘ

Zagrałbyś w "Squid Game"? Oto dlaczego pokochaliśmy koreański serial

Aleksandra Degórska
Aleksandra Degórska Redaktor Radia Zet
28.10.2021 16:41

Kilkaset osób z ogromnymi długami bierze udział w dziecięcych zabawach, w których można stracić życie. Wygrana jest jednak niebotycznie wysoka i mimo niebezpieczeństwa, uczestnicy dobrowolnie biorą udział w zawodach. Netfliksowy serial „Squid Game” wciągnął widzów z całego świata, którzy chętnie odtwarzają gry z produkcji, oczywiście bez krwawego zabijania. Na czym polega fenomen tego serialu?

Pod koniec września wchodząc na swoje konto na Netfliksie od razu wyświetliła mi się nowa propozycja – „Squid Game”. Nie zdziwiłam się, że platforma mi proponuje koreańską produkcję, bo na mojej liście można znaleźć sporo azjatyckich tytułów. Jednak, gdy zobaczyłam, że „Squid Game” znalazło się na 1. miejscu w Polsce, zaczęłam się zastanawiać, jak to możliwe. Koreańskie produkcje stają się coraz bardziej popularne na Zachodzie i łatwo dostępne, ale 1. pozycja na Netfliksie to wielkie wyróżnienie, szczególnie dla nieanglojęzycznej produkcji. Ostatecznie „Squid Game” zajął to miejsce aż w 94 krajach i otrzymał miano najchętniej oglądanego serialu w historii Netfliksa. Jak to się stało, że film o spłukanych ludziach grających w zabójczą grę przyciągnął widzów z różnych stron świata? Odpowiedź na to pytanie jest bardzo złożona.

Koreańska fala podbija Zachód

K-dramy, czyli seriale produkowane w Korei Południowej są częścią Hallyu - koreańskiej fali. Gołym okiem można dostrzec koreańskie kosmetyki w polskich drogeriach, dziewczyny z przypinkami z nazwami gwiazd koreańskiego popu czy właśnie koreańskie seriale chociażby na platformie Netflix. Zachód zainteresował się koreańską popkulturą na początku lat 90., gdy poluzowano w tym kraju cenzurę. Wytwórnie zaczęły „produkować” idealne boys- i girlsbandy początkowo mocno inspirujące się Zachodem.

Oczywiście w promocji koreańskiej popkultury pomógł Internet i media społecznościowe, ale też wsparcie rządu koreańskiego, który po kryzysie finansowym w 1997 postanowił zainwestować w kulturę i zrobić z niej idealny produkt eksportowy. Tak też koreańska fala zalała Zachód, który jak wiadomo lubi egzotykę, o czym chociażby świadczy podobnie wielkie zainteresowanie japońską popkulturą.

Rząd koreański zaczął dofinansować również szkoły filmowe, które w końcu po latach cenzury i ograniczeń miały większy dostęp do zachodnich produkcji

Rząd koreański zaczął dofinansować również szkoły filmowe, które w końcu po latach cenzury i ograniczeń miały większy dostęp do zachodnich produkcji. Pierwszy zagraniczny sukces pojawił się w 1997 roku, gdy serial „What is Love” („Sarangyi Mwogilrae”) podbił chiński rynek i był najchętniej oglądaną zagraniczną produkcją w tym kraju. Serial skupia się na historii dwóch odmiennych rodzin – konserwatywnej i nowoczesnej, które mają poważny problem – ich dzieci chcą wziąć ślub. Tendencje do komentowania sytuacji społecznej pojawiły się już wtedy i są widoczne również w „Squid Game”. Idąc za ciosem, w latach 90. w chińskiej telewizji pojawiało się coraz więcej produkcji z Korei Południowej, które powoli zdobywały popularność w Tajwanie, Wietnamie czy Indonezji.

Oglądaj

Ważnym momentem w rozprzestrzenianiu się Hallyu była popularność k-popowej piosenki PSY „Gangnam Style” w 2012 roku, która zdobyła miliard wyświetleń na YouTubie. Wówczas koreańska fala przybrała na sile i wzrost popularności k-popu wpłynął również na większe zainteresowanie tym, co koreańskie – jedzeniem, kosmetykami oraz oczywiście serialami. Warto również wspomnieć o „Parasite” – południowokoreańskim filmie, który zdobył Oscara w 2020 w najważniejszej kategorii – Najlepszy film. To również był ważny krok w przesuwaniu koreańskiej fali bardziej na Zachód. W „Parasite”, w którym umiejętnie mieszano gatunki, pokazano również zadłużoną rodzinę. Jak widać temat długów i przepaści ekonomicznej często pojawia się w koreańskich produkcjach.

Dlaczego lubimy k-dramy?

W przeciwieństwie do zachodnich seriali, koreańskie produkcje mają zazwyczaj tylko jeden sezon. K-dramy to określenie seriali produkowanych w Korei Południowej, bez względu na gatunek. Dlatego w tej kategorii na Netfliksie możemy znaleźć romantyczny serial „Love Alarm”, thriller „Zajęcia pozalekcyjne”, serial fantasy „The Uncanny Counter” oraz właśnie „Squid Game” w reżyserii Hwang Dong-hyuka. Co więcej, koreańscy twórcy chętnie mieszają gatunki i to co łączy wszystkie te seriale to umiejętność grania na emocjach widzów – niejedna osoba na pewno obgryzała paznokcie oglądając k-dramy. Zazwyczaj koreańskie seriale skupiają się na wątkach miłosnych, które są romantyczne i pozbawione wulgarności znanej nam z zachodnich produkcji. Muszę przyznać, że koreańscy twórcy są mistrzami żonglowania emocjami – oglądając „Something in the Rain” czułam się zazdrosna o romantyczne spacery w deszczu, zaś podczas seansu „The Uncanny Counter” usilnie starałam się sama rozwikłać zagadkę morderstwa rodziców głównego bohatera.

Oglądaj

Często w koreańskich serialach pojawiają się widzom dobrze znane twarze, które zapewniają oglądalność. W Korei wygląd jest niezwykle ważny, kluczowym zasobem w tym kraju, jest zasób ludzki – ładnym Koreańczykom jest po prostu łatwiej. Nic zatem dziwnego, że wiele gwiazd k-popu pojawia się w serialach oraz śpiewają na soundtracku, a tego typu piosenki sprzedają się jak świeże bułeczki. Zapewne piękni aktorzy w wielu przypadkach są powodem oglądania k-dram przez zagranicznych widzów. Szczególnie te sentymentalne produkcje podbijają serca kobiet spragnionych romantycznej miłości.

Co jednak ze „Squid Game”? Większość widzów kojarzy sobie k-dramy właśnie z przydługimi romantycznymi serialami, tymczasem w „Squid Game’’ mamy pokazane gorzkie życie zadłużonych ludzi. Nie brakuje krwi, drastycznych scen, przemocy i psychologicznych zagrywek, które powodowały, że rzucałam przekleństwa w stronę monitora. Okazuje się, że właśnie takie groteskowe i brutalne sceny przyciągnęły zagranicznych widzów.

Igrzyska śmierci w azjatyckiej popkulturze

„Squid Game” oznacza „grę w kalmary’’, popularną wśród koreańskich dzieci zabawę. Nazwa oczywiście nie jest przypadkowa, bo w serialu poznajemy ludzi, którzy mają niebotyczne długi i równie wielkie przez to problemy. Osoby te zostają namówione przez nieznanego mężczyznę do wzięcia udziału w grze na bezludnej wyspie, w której mogą wygrać 45,6 miliarda KRW (ok 153 mln zł). Jednak już przy pierwszych zawodach które okazują się być dziecięcą grą „Czerwone światło, zielone światło”, wychodzi na jaw, że przegrani są rozstrzeliwani. Większość graczy decyduje się na taką ”zabawę’’, bo życie na zewnątrz nie jest wcale proste. Jeden z bohaterów nie ma pieniędzy na operację matki, jego znajomy tonie w długach i ściga go policja, zaś emigrantka z Korei płn. musi zdobyć sporą kwotę, żeby sprowadzić rodziców do kraju. Każdy ma inny powód, by grać i każdy ma inny sposób na zdobycie głównej nagrody.

Kadr z serialu "Squid Game"
fot. Netflix

Motyw śmiertelnej gry nie jest niczym nowym w azjatyckim kinie. Produkcja od razu skojarzyła mi się z japońskim serialem „Alice in Borderland’’ z 2020 roku opartym na mandze, czyli japońskim komiksie. W produkcji śledzimy losy fana gier komputerowych i jego dwóch przyjaciół, którzy trafiają do alternatywnego Tokio. Muszą tam wziąć udział w grach, w których mogą stracić życie. Zabójczo niebezpieczne gry dla dzieci pojawiają się również w japońskiej produkcji „As the Gods Will” z 2014, również opartej na mandze.

Oglądaj

Pojawiły się nawet głosy, że twórcy ”Squid Game” ściągnęli pomysł od japońskich twórców. Reżyser Hwang Dong-hyuk w obronie stwierdził, że nad scenariuszem pracował jeszcze w 2008 roku. Fanom anime „Squid Game” może również się skojarzyć z „Sword Art Online”, gdzie gracze zostają uwięzieni w grze rozgrywającej się w wirtualnej rzeczywistości, przy czym jeżeli ktoś umarł w świecie ”Sword Art Online”, to również umiera w realu. Jak więc widać, sam pomysł uwięzienia ludzi w świecie śmiertelnych gier nie jest niczym nowym, zresztą igrzyska na śmierć i życie są już zakorzenione w naszej historii. Mimo tych podobieństw, to właśnie „Squid Game” bije rekordy popularności.

”Squid Game” sam się wypromował

Na sukces serialu wpłynęło kilka czynników. Gołym okiem można zauważyć, że produkcja jest krytyką kapitalizmu wyzyskującego nas do cna. Jest to uniwersalny temat, który dotyczy zarówno azjatyckiego, jak i europejskiego czy amerykańskiego widza. Temat przepaści ekonomicznej często pojawia się w koreańskich produkcjach – wystarczy obejrzeć wcześniej wspomniany film „Parasite”, gdzie zadłużony człowiek ukrywa się w piwnicy. Nierówność społeczna to duży problem w tym kraju, a obecnie zadłużenie wielu Koreańczyków jest rekordowo wysokie. Również w innych krajach pogłębia się ten problem ze względu na pandemię – wiele firm upada, ludzie tracą pracę, odbija się to wszystko na zdrowiu psychicznym wielu osób na całym świecie.

W takim właśnie momencie pojawia się „Squid Game”, który porusza temat nierówności ekonomicznej. Co ciekawe, problem zadłużenia był bardzo bliski reżyserowi produkcji. Hwang Dong-hyuk wpadł na pomysł scenariusza w 2008 roku, gdy sam miał problemy finansowe i spał w kawiarence z komiksami. W tym właśnie miejscu natrafił na powieść japońskiego pisarza Koshuna Takamiego „Battle Royale”. Wpadł na pomysł stworzenia groteskowego obrazu o społeczeństwie kapitalistycznym, w którym rywalizacja jest ekstremalnie zażarta. Trudno w to uwierzyć, ale na początku nikt nie był zainteresowany scenariuszem, reżyser musiał się nieźle nachodzić, żeby w końcu móc zrealizować swój pomysł. Chciałabym zobaczyć miny tych, którzy odrzucili pomysł reżysera i teraz widzą sukces Netfliksa.

Hwang Dong-hyuk wpadł na pomysł scenariusza w 2008 roku, gdy sam miał problemy finansowe i spał w kawiarence z komiksami

Ludzie lubią oglądać krwawe sceny w bezpiecznym mieszkaniu, uwielbiają obserwować historie psychopatów - po prostu pociąga nas zło i makabra. Nic zatem dziwnego, że lubimy gry z gatunku „Battle Royale”, gdzie zawodnicy walczą ze sobą, a wygrany może być tylko jeden. Brzmi znajomo? Takie igrzyska obserwujemy również w ”Squid Game” – w serialu jest dużo przemocy, co zazwyczaj rzadko się zdarza w k-dramach, za to zachodni widzowie są przyzwyczajeni do takiej ilości krwi i oderwanych kończyn.

Zatem niezwykle aktualny temat wyzysku i nierówności społecznej oraz motyw krwawych igrzysk to elementy, które przyciągnęły widza do koreańskiej produkcji. Nie trafilibyśmy jednak na ”Squid Game” na Netfliksie, gdyby nie algorytm serwisu, który również mnie zachęcił do obejrzenia serialu. Ważny w promocji tytułu był dubbing w 34 językach oraz napisy w 37, dzięki czemu serial trafił do szerszej publiczności. Co ciekawe, Netflix nie starał się szczególnie mocno promować produkcje poza Azją, serial wypromował się sam za sprawą mediów społecznościowych. Ponoć specjalnie w ”Squid Game” pojawiły się sceny oraz stroje, które łatwo odtworzyć w social mediach.

Nic zatem dziwnego, że na TikToku powstały challenge, w których użytkownicy odtwarzają gry z serialu, pojawiło się wiele fanartów, memów, a sprzedaż białych trampek Vans poszybowała w górę. Mogę się założyć, że na imprezach halloweenowych co druga osoba pojawi się w charakterystycznych zielonych dresach, w które ubrano graczy w „Squid Game” oraz w czerwonych kombinezonach. Zresztą już w sieciówkach można znaleźć ubrania nawiązujące do serialu. O koreańskiej produkcji cały czas głośno dyskutuje się w social mediach i tym sposobem kolejne osoby zaczynają oglądać ten serial. Zapewne taki obrót spraw mocno zaskoczył twórców, chociaż można było to przewidzieć – w dniu premiery serialu w Korei Południowej zainteresowanie tytułem było tak ogromne, że pojawiły się problemy z funkcjonowaniem internetu. Ponoć rząd już pozwał w tej sprawie platformę do sądu.

Wielu krytyków oraz widzów śmiało stwierdza, że „Squid Game” to po prostu dobra i na wysokim poziomie produkcja, którą warto obejrzeć

Widzowie polecają sobie ten serial, a poczta pantoflowa nadal jest naprawdę dobrym sposobem na sprzedawanie produktów. Czytając różne recenzje i analizy serialu wielu krytyków oraz widzów śmiało stwierdza, że „Squid Game” to po prostu dobra i na wysokim poziomie produkcja, którą warto obejrzeć. Każdy kolejny odcinek wciąga widza, twórcy skrupulatnie budują napięcie, ale nie brakuje też czarnego humoru, który nieźle kontrastuje z makabrycznymi scenami. Co więcej, napięcie skutecznie buduje walc Straussa, który chociaż powinien pozytywnie się kojarzyć, to w serialu oznajmia nam, że zaraz coś się wydarzy i nie pozbieramy szczęk z podłogi.

Kadr z serialu "Squid Game"
fot. Netflix

Nie sposób też nie wspomnieć o świetnej obsadzie – Jung-Jae Lee, który wcielił się w głównego bohatera, gra świetnie naiwnego, spłukanego Koreańczyka. Kim Joo-ryoung błyskotliwie udaje historyczkę, zaś zimny wzrok Jung Ho-yeon może zabijać nawet przez ekran telewizora. Wizualnie serial jest doprecyzowany w każdym detalu budując niesamowitą groteskową atmosferę. Wystarczy jako przykład podać pastelowe kolory pomieszczeń labiryntu kontrastujące z placami śmiertelnych zabaw dla dzieci. Netflix przekonał się, że warto było zainwestować 500 mln dolarów w „Squid Game”. Sukces serialu spowodował, że platforma dalej chce promować azjatyckie produkcje, kto wie, może następnym razem, gdy wejdziecie na swoje konto, Netflix zaproponuje Wam kolejną k-dramę?

A Ty zagrałbyś w „Squid Game”?

Pod koniec każdego odcinka zastanawiałam się, pewnie jak niejedna osoba, jak ja postąpiłabym w takiej sytuacji. Czy zagrałabym w śmiertelną grę, by zdobyć fundusze na operację matki? Oszukiwałabym przyjaciół, żeby zgarnąć całą nagrodę dla siebie? Współpracowałabym z innymi czy wolałabym działać sama? A może poddałabym się na samym początku?

Twórcy serialu idealnie pokazali, jak złożona jest natura ludzka i jak łatwo można nas kontrolować – wystarczy zawiesić nad głową świnkę-skarbonkę z ogromną ilością pieniędzy

Prawda jest taka, że do końca siebie nie znamy i dopiero tak ekstremalne sytuacje pokazują nam, kim naprawdę jesteśmy. Zatem czy mamy prawo, by wskazywać palcem, kto ze „Squid Game” jest dobry, a kto zły? Bohaterowie są tak złożonymi i mocno od siebie różniącymi się osobami, że trudno ich polubić, ale też nie można ich znienawidzić. Twórcy serialu idealnie pokazali, jak złożona jest natura ludzka i jak łatwo można nas kontrolować – wystarczy zawiesić nad głową świnkę-skarbonkę z ogromną ilością pieniędzy. Czy naprawdę kapitalizm potrafi nas złamać na tyle, że nie poznajemy samych siebie? To pytania, które pojawiają się po obejrzeniu „Squid Game”, co tylko świadczy, że warto zobaczyć tę produkcję i pomyśleć, czy „wyścig szczurów” i igrzyska śmierci to zabawa dla nas.

Aleksandra Degórska
Aleksandra Degórska

Redaktor prowadzący Antyradio.pl i dziennikarka muzyczna, która ciągle nuci piosenki pod nosem. Wszystko zaczęło się, gdy tata po raz pierwszy włączył jej kasetę „Made in Heaven” Queen. Miłość do zespołu zaprowadziła ją do serwisu Antyradio.pl, w którym od 2015 roku relacjonuje koncerty oraz festiwale, przeprowadza wywiady i informuje o najważniejszych wydarzeniach rockowego świata.

Aleksandra nie tylko pisze o muzyce, ale też inspiruje się nią przy tworzeniu własnoręcznych kolaży. Jej prace zostały docenione m.in. przez zespoły Depeche Mode, Queen czy A-ha. Prywatnie fanka anime, japońskiej mody ulicznej i zakręconej sztuki współczesnej.

logo Tu się dzieje