Obserwuj w Google News

Holland o hejcie za film „Zielona granica”. „Władza, która łamie prawo, boi się takich ludzi jak ja”

4 min. czytania
05.09.2023 14:26
Zareaguj Reakcja

Na festiwalu w Wenecji odbędzie się premiera najnowszego filmu Agnieszki Holland „Zielona granica”, który opowiada o kryzysie migracyjnym na polsko-białoruskiej granicy. Choć pierwszy pokaz filmu jest we wtorek, na reżyserkę zdążyła już spaść fala krytyki ze strony polskich władz. Co na to sama twórczyni? Agnieszka Holland komentuje w rozmowie z Lucyną Płużyczką.

Agnieszka Holland
fot. Lukasz Gdak/East News

„Zielona granica” to najnowszy dramat Agnieszki Holland, którego światowa premiera odbędzie się we wtorek w konkursie głównym 80. Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Wenecji. W filmie z udziałem Mai Ostaszewskiej, Tomasza Wlosoka, Piotra Stramowskiego, Macieja Stuhra czy Agaty Kuleszy poznamy historie inspirowane losami migrantów na granicy polsko-białoruskiej.

Świetne recenzje filmu Holland w Wenecji. „Chcemy dać głos ludziom, którzy go nie mają”

Agnieszka Holland w Radiu ZET o fali hejtu za film „Zielona granica”

Walczący o prestiżowego Złotego Lwa film, który trafi do polskich kin 22 września, budzi ogromne kontrowersje wśród polityków obozu rządzącego. Produkcję zaatakował m.in. Zbigniew Ziobro, porównując ją do dzieł nazistowskich propagandzistów. Pojawią się też komentarze, że film jest antypolski i zagraża bezpieczeństwu państwa.

- Ciekawa jestem, jak jeden film może zagrozić bezpieczeństwu państwa, który pokazuje prawdę. Nie może zagrozić nieudolność władzy, nie mogą zagrozić nieskuteczne systemy ochronne, nie może zagrozić niedostrzeganie latających nad nami białoruskich helikopterów, a może zagrozić film. Nie żartujmy. Ten film na pewno jest dzwonkiem alarmowym i tak też jest odbierany przez władze, które są odpowiedzialne za to, co tam się dzieje. To zrozumiałe. Jak to mówią "na złodzieju czapka gore". To określenie, że scenariusz pisał Putin, a reżyseruje Łukaszenka, mi się podoba, bo taka jest geopolityczna prawda. Od nas zależy, jako aktorów obsadzonych przez nich w tym strasznym spektaklu, jaką rolę zagramy. I takie jest pytanie. Jaką rolę chcesz grać w tej sytuacji?

Oglądaj

Reżyserka nie ukrywa, że jest gotowa na nieprzychylne komentarze ze strony władzy. Jak sama przyznała, jest przyzwyczajona do tego od wczesnej młodości.

- Zarówna propaganda, jak i władze komunistyczne i władze stanu wojennego, traktowały mnie w taki sposób. Znalazłam się w więzieniu z powodu mojej wczesnej działalności opozycyjnej. Zawsze uważałam, że powinnam robić to, co uważam za słuszne. Moim kryterium prawdy czy nieprawdy, słuszności czy niesłuszności działania jest przede wszystkim człowieczeństwo. Jako twórczyni, jako ktoś kto robi filmy od dziesiątek lat właśnie tak postępuję. To że przy okazji to się może nie podobać ekipie rządzącej, to tak się zdarza. Nie jestem pierwszą i jedyną filmowczynią, która ma tego typu kłopoty. To jest nagminne. Takie władze, które łamią prawo i przyzwalają na przemoc, boją się takich ludzi jak ja.

Agnieszka Holland dodała, że pojawiły się próby nacisku, aby film nie doszedł do skutku: „Długo utrzymaliśmy ten film w takiej szarej strefie i tajemnicy. W momencie, kiedy było już wiadomo, że on istnieje, były próby rzucania nam kłód pod nogi. Szczęśliwie, dzięki temu, że film ujrzy światło dzienne na festiwalu w Wenecji, to się jakoś nie udało. Mam nadzieję, że w Polsce obejrzy go wiele osób, które chcą same sobie wyrobić zdanie”.

Jedna z najsłynniejszych polskich reżyserek nawiązała też do głośnego referendum, które odbędzie się 15 października w dniu wyborów parlamentarnych. Wśród pytań pojawi się temat uchodźców.

- Władze państwowe dojrzały w tym, jak to mówi premier Morawiecki, polityczne złoto. Strasząc ludzi i pobudzając lęki, osiągają pewien cel polityczny czy wyborczy. Nie bez kozery dwa pytania referendalne o uchodźcach są zupełnie „od czapy”. Nikt nie chce teraz rozbierać muru, a Unia Europejska nie zmusza nas do przyjmowania nielegalnych uchodźców. Te dwa pytania świadczą o tym, że władze grają tym politycznie i w jakimś sensie utrzymywanie tego chaosu na granicy jest im na rękę.

Agnieszka Holland o scenariuszu i sytuacji na granicy z Białorusią

- To, co tam się dzieje, jest dramatyczne. Stawia nas przed bardzo trudnymi wyzwaniami, pytaniami i wyborami. Obarcza nas odpowiedzialnością jako ludzi, jako Polaków, jako naród, który ma duże uchodźcze doświadczenie. Czasem bardzo bolesne.

Oglądaj

W rozmowie z Lucyną Płużyczką reżyserka opowiedziała również o pracach nad scenariuszem. Zbieranie, a następnie wybór materiału było ogromnym wyzwaniem.

- Skupiliśmy się na ludziach i ich historiach. Tych historii jest mnóstwo. Każda z tych historii niosła za sobą bagaż dramatyzmu, sięgaliśmy do historii prawdziwych, które były bardzo dobrze dokumentowane, również przez wolne media. Radio, media internetowe, prasa, telewizja. Przede wszystkim rozmawialiśmy z ludźmi, z uczestnikami tych zdarzeń i świadkami. Tego materiału było tak dużo, że największą trudnością było, jak dokonać wyboru i jak go skomponować, żeby ta opowieść była przejmująca, ludzka, szczegółowa i konkretna, ale jednocześnie miała cechy uniwersalizmu. (…) Spotkałam się z kilkoma uchodźcami. Widziałam też dużo nagrań i świadectw. Wielu moich znajomych w różny sposób działało na granicy i pomagało. Również nasi aktorzy byli zaangażowani w to bezpośrednio, zanim jeszcze wiedzieli, że potem zagrają takie postacie w filmie. (…) Z tymi osobami, które niosły pomoc lub się wahały czy nieść pomoc, miałam najwięcej rozmów. Tych historii, które znam z pierwszego źródła, jest najwięcej.