Cat Stevens
Cat Stevens na koncercie w 1969 r.
fot: East News
NAJPIERW CAT, POTEM YUSUF

Porzucił sławę dla islamu. Kim jest autor hitu „Wild World”?

Aleksandra Degórska
Aleksandra Degórska Redaktor Radia Zet
05.01.2022 14:12

Dawno temu, gdy w radiu leciał utwór „Wild World”, tata podchwytliwie zapytał, kto jest wykonawcą tej piosenki. Zdziwił się, że znałam odpowiedź. „Wild World” to przebój Cata Stevensa z 1970 roku. Artysty, o którym wiele osób zapomniało. Sam Stevens przyczynił się do tego, bo w momencie największej sławy porzucił przemysł muzyczny i przeszedł na islam. Co sprawiło, że odnosząc sukcesy, nagle postanowił zmienić radykalnie swoje życie?

Historia zna takie przypadki, gdy cover jakiegoś utworu odnosi większy sukces i sprawia, że młodsze pokolenie sięga po oryginał. Singiel „Wild World” zna chyba każdy, chociaż większość słuchaczy pierwszy raz usłyszała tę piosenkę w innej wersji, o czym wspomniał mi Michał Czaplicki z magazynu „Metal Hammer”: - W moim przypadku, jak i zapewne w przypadku wielu, po raz pierwszy ten utwór usłyszałem w wykonaniu grupy Mr. Big. i właśnie ta wersja, wywindowała „Wild World" na listach przebojów.

Pierwszy raz zetknąłem się z twórczością Cata Stevensa za sprawą zespołu.... Mr. Big. Ich wersja „Wild World” na stałe zadomowiła się w rozgłośniach radiowych

Podobnie było w przypadku Macieja Snowackiego, dziennikarza współpracującego z czasopismami „Angora” i „Teraz Rock”: - Pierwszy raz zetknąłem się z twórczością Cata Stevensa za sprawą zespołu.... Mr. Big. Ich wersja „Wild World” na stałe zadomowiła się w rozgłośniach radiowych. Później oczywiście trafiłem na oryginał i choć początkowo wydawał mi się zbyt folkowy i prosty aranżacyjnie, to z biegiem czasu dokładnie z tych samych powodów stał się moją ulubioną wersją. Ponadczasowy utwór i przepustka do nieśmiertelności dla autora.

Maciej Koprowicz z magazynu „Teraz Rock” również w ten sposób poznał Cata Stevensa. Chociaż jak sam wyznał, muzyka artysty to wysublimowane dźwięki, do których trzeba po prostu dorosnąć. - Z samym Catem zetknąłem się, słuchając jego najsłynniejszego albumu „Tea For The Tillerman” z 1970. Był on uwzględniony w książce „1001 albumów muzycznych: Historia muzyki rozrywkowej”, która była dla mnie ważnym przewodnikiem w czasach, gdy zaczynałem na poważniej interesować się muzyką. Ale skłamałbym, gdybym powiedział, że od razu muzyka Cata mnie porwała. Miałem wtedy może z 18, 19 lat, a ten Stevensowski folk/folk rock wydawał mi się dość nudnawy. Akustyczne ballady to nie było wtedy coś, co mnie kręciło, ale moim zdaniem do muzyki Stevensa trzeba dorosnąć.

Cat Stevens w młodości
fot. Universal Music Polska

Zanim jednak Cat Stevens odniósł pierwszy sukces w przemyśle muzycznym, był zwykłym synem emigrantów w Wielkiej Brytanii. Steven Demetre Georgiu urodził się 21 lipca 1948 roku w Londynie. Jego ojciec pochodził z Cypru, zaś matka była Szwedką. Chłopak miał dwójkę rodzeństwa. Dzieciństwo Cata Stevensa było związane z restauracją jego ojca Moulin Rouge, która znajdowała się w londyńskiej dzielnicy teatrów. Już od najmłodszych lat Steven interesował się muzyką i grał na fortepianie. W wieku 15 lat, gdy otrzymał gitarę, zaczął komponować pierwsze piosenki.

Narodziny gwiazdy Cata Stevensa

Podczas studiów na Hammersmith Art College muzyk dużo koncertował w klubach i barach, a niektóre znane gwiazdy zaczęły wykonywać jego kompozycje. Wtedy też Steven Demetre Georgiu przeistoczył się w Cata Stevensa. Skąd taki pseudonim? Ponoć kiedyś jego dziewczyna powiedziała mu, że ma oczy jak kot. W 1965 roku Cat Stevens poznał menadżera i producenta Mike’a Horsta, który rozkręcił jego karierę. Rok po tym spotkaniu pojawił się pierwszy singiel piosenkarza „I Love my Dog”. Utwór odniósł sukces i dostał się na brytyjskie listy przebojów.

Oglądaj

Następna piosenka, czyli „Portobello Road”, również odniosła sukces i wytwórnia Deram Label postanowiła zawrzeć kontrakt płytowy z muzykiem. Kolejny utwór, „Mathew And Son”, też został przebojem. To właśnie „Matthew And Son” był pierwszym utworem Stevensa, który usłyszał redaktor magazynu „Teraz Rock”, Paweł Brzykcy: - Pierwszy raz z muzyką Cata Stevensa zetknąłem się pod koniec lat 80., jako dzieciak. Usłyszałem „Matthew & Son” i miałem uczucie, że to bardzo dziwna piosenka. Dopiero po latach dowiedziałem się, że określana jest jako barokowy pop.

Debiutancki krążek „Matthew And Son” ukazał się w 1967 roku i dotarł na drugie miejsce brytyjskiej listy. Ciekawe jest to, że piosenka z tego albumu, „Here Comes My Baby”, została wylansowała na hit przez zespół The Tremeloes, zaś ballada „The First Cut Is The Deepest” była wypromowana przez P. P. Arnold, a następnie przez Roda Stewarta, zaś w XXI wieku wykonywała ją Sheryl Crow.

Wielka metamorfoza 

Muzyk w tamtym czasie sporo koncertował, jednocześnie dużo czasu spędzał w studiu nagraniowym. Niespodziewanie Cat Stevens przerwał występy z powodu problemów zdrowotnych. Artysta zachorował na gruźlicę, a jego choroba była spowodowana rock’n’rollowym stylem życia, które wówczas prowadził. Po zdiagnozowaniu choroby Stevens trafił do szpitala, gdzie przez kilka miesięcy walczył o życie. To wydarzenie znacznie wpłynęło na Cata, który stał się bardziej wrażliwym artystą. Muzyk wrócił do grania dopiero w 1969 roku, przy czym jego styl zasadniczo się zmienił. Zaczął eksperymentować z muzyką, zaś jego teksty stały się bardziej dojrzałe i często poruszały tematykę religijną. Pozbył się on pewnej „słodyczy”, która była wyczuwalna w jego wcześniejszych nagraniach. Teraz zaczął komponować rockowe ballady z dosyć wyrafinowaną instrumentalizacją.

Na początku lat 70. muzyk cieszył się niezwykłą popularnością i był rozchwytywanym autorem tekstów

Już w 1970 roku ukazał się album zatytułowany „Mona Bone Jakon”. Był to rock’n’rollowy krążek, przy którym pracował między innymi Peter Gabriel. Płyta odniosła wielki sukces nie tylko w ojczyźnie, ale również za granicą. Album promował singiel „Lady D’Arbanville”. Na początku lat 70. muzyk cieszył się niezwykłą popularnością i był rozchwytywanym autorem tekstów.

Oglądaj

Na kolejnym albumie, zatytułowanym „Tea For The Tillerman” znalazła się dojrzała piosenka, która sprawiła, że Paweł Brzykcy do dzisiaj uwielbia tego artystę: - Fanem Stevensa zostałem po tym, jak w telewizji zobaczyłem koncertowe wykonanie utworu „Father And Son”, z 1971 roku. Świetny głos, już dojrzalszy niż w „Matthew & Son”, i charakterystyczne frazowanie przypominające trochę styl Iana Andersona z Jethro Tull. No i co za melodia! Zdumiało mnie też, że młody artysta – miał wtedy 23 lata – śpiewa z punktu widzenia doświadczonego życiowo ojca, odzwierciedlając konflikt międzypokoleniowy. Odtąd kojarzyłem go jako muzyka roztropnego, co mi pasowało, bo nie lubię trywialnych tekstów. W miarę poznawania kolejnych albumów stało się dla mnie jasne, że Stevens poszukiwał nowych środków wyrazu, za co też szacunek, bo nie ma sensu nagrywać wciąż tej samej płyty.

Cover wszechczasów

Na płycie „Tea For The Tillerman” pojawił się utwór „Wild World”, który możecie kojarzyć z radia. Maciej Koprowicz wyjaśnia jednak, że nie od razu utwór stał się najpopularniejszą piosenką Stevensa: - W Anglii utwór nie trafił nawet na singla, za to był pierwszym jego utworem, który odniósł znaczący sukces na listach przebojów w USA. Z tym że w kolejnych latach Stevens notował w Ameryce nawet większe triumfy – jeszcze wyżej na listach plasowały się choćby „Peace Train”, „Morning Has Broken” czy „Oh Very Young”. „Wild World” nabrał kultowego statusu z czasem – dzięki uwzględnieniu na soundtracku słynnego filmu „Harold i Maude”, a przede wszystkim dzięki licznym coverom. Przed Mr. Big dużymi hitami były na przykład dwie wersje wykonawców z kręgu reggae, Jimmy’ego Cliffa i Maxi Priesta (tę drugą także można usłyszeć jeszcze w radiu i telewizji). Przeróbka amerykańskiej grupy Mr. Big z 1993 roku jest najbardziej znana i do dziś hula w radiach, ale... oczywiście nie ma to jak oryginał.

Cat Stevens należy do tych songwriterów, którzy pisali piosenki niesłychanie melodyjne i przebojowe

Paweł Brzykcy tak uzasadnia sukces, który z czasem odniósł „Wild World”: - Jest to piosenka mająca motywy, które natychmiast zapadają w pamięć: nucony zaśpiew i refren. A tekst, o rozstaniu z ukochaną... Większość z nas coś takiego przeżyła. Stevens nie rozdziera szat, wciąż mówi o swej lubej czule, troszczy się o nią. Dopełniło się więc kilka czynników. Czy tylko ten przebój grany jest w radiu? Czasami także „Morning Has Broken”, czyli urokliwe opracowanie tradycyjnego tematu, i „Father And Son”. Radiowcy wolą pewniaki, a mogliby czasami przypomnieć choćby „Lady d'Arbanville” czy „Silent Sunlight”.

Oglądaj

Maciej Koprowicz wyjaśnia, dlaczego to właśnie cover „Wild World” pokochały miliony: - Swoją drogą, Cat Stevens należy do tych songwriterów, którzy pisali piosenki niesłychanie melodyjne i przebojowe, ale które z różnych powodów (na przykład ograniczeń głosu autora bądź surowości czy oszczędności oryginalnej aranżacji) dla szerszej publiczności okazywały się bardziej przystępne w innym wykonaniu. Co oczywiście nie jest żadnym zarzutem pod adresem tych artystów. Myślę tu o Bobie Dylanie, Leonardzie Cohenie, Neilu Diamondzie… Stevensa postrzegam jako songwritera tego samego kalibru.

Cat Stevens
fot. Universal Music Polska

W czasie 10 lat kariery Cat Stevens nagrał aż 11 albumów i był popularnym brytyjskim muzykiem, którego płyty pokrywały się platyną. Jednak cały ten ciąg sukcesów został przerwany przez samego Stevensa.

Rzucić wszystko dla islamu

Na radykalną zmianę życia muzyka miał wpływ ciąg wydarzeń. Pierwsze z nich to wycieczka do Maroka, gdzie Cat poznał miejscową muzykę adhan. Maciej Koprowicz wyjaśnia uważa, że to właśnie muzyka przyciągnęła Stevensa do islamu: - Podczas pobytu w Maroku wyjątkowo mocno poruszyły go śpiewy muezinów zwane adhan, wzywające wiernych do modlitwy. Jak sam mówił, wtedy zrozumiał, że muzykę można tworzyć też dla Boga.

Cat Stevens w Koranie znalazł odpowiedzi, których od lat poszukiwał

Drugie wydarzenie, które przyczyniło się do zmiany wiary miało miejsce w 1976 roku w Kalifornii, gdy cud tylko sprawił, że Cat Stevens nie utonął, o czym wspomniał Paweł Brzykcy: - Decyzję o zmianie drogi życiowej podjął w chwili, gdy de facto po raz drugi umierał: wcześniej wyleczył się z gruźlicy, choć nie dawano mu na to dużych szans. A gdy podczas kąpieli w oceanie porwał go odpływ, zadeklarował, że jeśli Bóg go uratuje, poświęci mu się całkowicie. To, że fala wyrzuciła go na brzeg, uznał za interwencję Stwórcy, dotrzymał więc słowa. A że, jak mówił, właśnie w Koranie znalazł odpowiedzi, których od lat poszukiwał, jeśli chodzi o różne duchowe rozterki – przeszedł na islam. Nastąpiła zmiana priorytetów, możliwa także dlatego, że miał za co żyć.

Te dwa mistyczne wydarzenia wpłynęły na jego zainteresowanie buddyzmem oraz numerologią. I tak oto 23 grudnia 1977 Cat Stevens nagle przerwał karierę, przeszedł na islam i zmienił swoje nazwisko na Yusuf Islam. Oczywiście na taką decyzję wpłynęła również Fawzia Ali, która dwa lata później została jego małżonką. Muzyk przeprowadził się na Jamajkę i tam nagrał „Back To Earth” jako płytę pożegnalną.

Yusuf Islam postanowił wycofać się z przemysłu muzycznego, co na pewno wywołało spory szok u fanów. Czy była to słuszna decyzja? Michał Czaplicki mówi: - Wielu muzyków, chociażby ze świata jazzu, przechodziła na islam (Yusef Lateef, Art Blakey), jednak nie przerywali oni karier. Mimo to szanuję decyzję Stevensa, gdyż to sprawa indywidualna i widocznie ta przerwa, była mu potrzebna. Poza tym w tym czasie zaangażował się m.in. w działalność charytatywną, dlatego zdecydowanie nie był to czas stracony.

Maciej Koprowicz również podkreśla fakt, że artysta zaczął udzielać się charytatywnie: - Nie mnie oceniać poglądy religijne muzyków i wybór ich drogi życiowej. Była to na pewno decyzja odważna, bo z klasyczną gorliwością neofity Yusuf odłożył muzykę na odległy plan i przez lata zdawał się o niej nie pamiętać. Być może sądził, że lepiej przysłuży się światu, organizując akcje charytatywne dla braci w wierze niż śpiewając świeckie piosenki. Decyzja ta może dziwić także dlatego, że to właśnie muzyka przyciągnęła Stevensa do islamu.

Cat Stevens nie lubił reguł rządzących przemysłem muzycznym, nacisków ze strony wytwórni płytowych

Maciej Snowacki uważa decyzję muzyka za okaz wielkiej odwagi, chociaż z perspektywy czasu wydaje się mu zupełnie naturalna: - Stevens odczuwał pustkę egzystencjonalną, której nie był w stanie wypełnić ogromny sukces w branży muzycznej, a warto przypomnieć, że był on jednym z najpopularniejszych artystów w latach 70. W podsuniętym przez brata Koranie odnalazł duchowy spokój, i choć nie podobają mi się jego wypowiedzi na temat ograniczenia roli kobiet w społeczeństwie, to warto pamiętać o jego działalności charytatywnej. Nie każdy byłby w stanie zrobić dla drugiego człowieka tyle co on.

Paweł Brzykcy podkreśla, że niechęć do przemysłu muzycznego również miała wpływ na decyzję artysty, by zapomnieć o tym biznesie: - Cat Stevens nie lubił reguł rządzących przemysłem muzycznym, nacisków ze strony wytwórni płytowych, domagających się kolejnych przebojów itd. Był od show businessu coraz bardziej zdystansowany, choć większość jego płyt sprzedawała się wyśmienicie.

Od gwiazdy do aktywisty

Yusuf Islam w 1981 roku założył w Londynie pierwszą podstawówkę dla muzułmanów, stworzył również organizację Small Kindness wspomagającą biedne dzieci na Bałkanach, w Indonezji oraz Iraku. Zadziwiająca metamorfoza, prawda? Jak się też okazało, Yusuf Islam do końca nie pożegnał się z muzyką, komponując piosenki zainspirowane Islamem. W 1995 roku wydał album „The Life Of The Last Prophe” opowiadający o podstawach islamu. Od tego czasu Yusuf Islam wydawał płyty głównie o charakterze religijnym w bardzo małym nakładzie.

Dużo dyskutuje się na temat tego, czy muzycy powinni w swojej twórczości poruszać wątki polityczne. Zdania są podzielone, tak samo jak w przypadku artystów, którzy w swoją muzykę wplatają religię. Czy powinni tak robić? Michał Czaplicki jest zwolennikiem „złotego środka”: - Tak, ale w odpowiednich proporcjach (nie powinny one być tematem dominującym w ich twórczości) i bez narzucania słuchaczowi czegokolwiek, jedynie przedstawiając mu swój punkt widzenia i zachęcając do przemyśleń.

Yusuf Islam na ceremonii wręczenia nagród Echo w Berlinie w 2007 roku
fot. face/REPORTER/East News

Paweł Brzykcy twierdzi, że chodzi bardziej o indywidualne podejście do spraw wiary: - Niektórzy twierdzą, że to ich prywatna sprawa, a rock czy pop służą rozrywce. Inni wyrażają w utworach to, co dla nich najważniejsze – na przykład dla George'a Harrisona to religia była tym, o czym chciał śpiewać, przez co zarzucano mu kaznodziejstwo, lecz wielu chwaliło, że uzmysławiał słuchaczom blichtr świata doczesnego wobec daru życia wiecznego.

Maciej Koprowicz dodaje: - Jeśli czują taką potrzebę, to oczywiście. Dlaczego muzyka popowa czy rockowa miałaby nakładać na siebie jakieś tematyczne ograniczenia? Jest dziedziną sztuki, a sztuka zawsze w pierwszej kolejności jest ekspresją uczuć twórcy.

Wątki religijne od zarania dziejów stoją u podstaw połączenia melodii z tekstem literackim

Maciej Snowacki również uważa, że artyści nie powinni być w żaden sposób ograniczani: - Sztuka, która w swoim założeniu jest czymś ograniczona, jest pop prostu z góry upośledzona. Wątki religijne od zarania dziejów stoją u podstaw połączenia melodii z tekstem literackim. Jeśli ktoś ma ochotę śpiewać o Jezusie czy Mahomecie - proszę bardzo. Byle by nie szkodził w ten sposób innym ludziom. To stanowi dla mnie jedyną granicę.

W 2003 roku Yusuf zastał nagrodzony World Social Award za humanitarną pomoc dzieciom oraz ofiarom wojen. W 2004 roku otrzymał on nagrodę Człowieka Pokoju, która przyznawana jest dla przedstawicieli showbiznesu wspomagających pokój na świecie oraz potępiających terroryzm. Wtedy też wybuchł skandal, gdy deportowano go ze Stanów Zjednoczonych ze względu na jego wyznanie. Dwa brytyjskie brukowce oskarżyły Islama o wspieranie terroryzmu, jednak muzyk wygrał sprawę w sądzie o zniesławienie. W 2007 roku natomiast otrzymał on The Mediterranean Prize for Peace za wkład w szerzenie pokoju na świecie.

Nikt się tego nie spodziewał, ale po ponad trzydziestu latach przerwy, w 2006 roku muzyk powrócił do studia nagraniowego, by w 40. rocznicę wydania jego pierwszego nagrania „I Love My Dog”, nagrać album „An Other Cup”. Płyta zdobyła status złotej oraz platynowej w wielu krajach Europy. To pokazuje, że pomimo upływu tylu lat, fani pamiętali o niezwykłym kompozytorze twórcy, który tak nagle wycofał się z show-biznesu. Natomiast w 2009 roku muzyk narobił trochę szumu, bowiem zarzucił splagiatowanie jego 18-minutowej kompozycji „Foreigner Suite” przez zespół Coldplay w singlu „Viva La Vida”. Islam nie wniósł sprawy do sądu, zaś muzycy z Coldplay odrzucali jego zarzuty.

W tym samym roku Yusuf Islam wydał kolejny album zatytułowany „Roadsinger”, zaś w 2010 zabrał się za ciekawy projekt. Stworzył musical „Moonshadow”, opowiadający historię duchowej wycieczki młodego mężczyzny.

Oglądaj

W 2017 roku ukazał się album „The Laughing Apple”, zaś w 2020 światło dzienne płyta „Tea For The Tillerman 2” – artysta nagrał swoją słynną płytę na nowo. Mimo upływu tylu lat od pojawienia się tej płyty, Maciej Koprowicz uważa, że chcąc zapoznać się z twórczością Cata Stevensa, warto właśnie zacząć od tego krążka: - Dualogia „Tea For The Tillerman” z 1970 i rok późniejszy „Teaser and The Firecat” – od tego warto zacząć. Najpiękniejsze piosenki Cata, w przepięknej muzycznej oprawie, idealnej dla jego kompozycji. Późniejsze albumy bywały już przegadane, przekombinowane pod względem aranżacyjnym, a niektóre muzyczne poszukiwania, na przykład w kierunku czarnego soulu na albumie „Foreigner” moim zdaniem nie do końca do tego artysty pasowały. Poza tymi dwoma najlepszymi albumami chciałbym wspomnieć jeszcze o „Mona Bone Jakon” z 1970, który zawiera moją ulubioną piosenkę Cata, „Lady D’Arbanville”, przepiękną, z niezwykłym, „gotyckim” tekstem.

Umarł Cat, niech żyje Cat

Dlaczego Islam tak nagle powrócił do tworzenia? Myślę, że najlepiej tutaj zacytować samego muzyka: Możesz sprzeczać się z filozofem, ale nie możesz sprzeczać się z dobrą piosenką. I uważam, że mam kilka dobrych piosenek. Dzisiaj przechadzając się między regałami z płytami w sklepie muzycznym, zauważyłam krążki Cata Stevensa. Ten artysta nie przestaje mnie zadziwiać, bo nie każdy potrafi znaleźć swoją drogę i podążać nią nie gubiąc się. Myślę, że Yusuf Islam jeszcze nas nieraz zaskoczy – obyśmy nie musieli znowu czekać długich lat na nowe piosenki.

Aleksandra Degórska
Aleksandra Degórska

Redaktor prowadzący Antyradio.pl i dziennikarka muzyczna, która ciągle nuci piosenki pod nosem. Wszystko zaczęło się, gdy tata po raz pierwszy włączył jej kasetę „Made in Heaven” Queen. Miłość do zespołu zaprowadziła ją do serwisu Antyradio.pl, w którym od 2015 roku relacjonuje koncerty oraz festiwale, przeprowadza wywiady i informuje o najważniejszych wydarzeniach rockowego świata.

Aleksandra nie tylko pisze o muzyce, ale też inspiruje się nią przy tworzeniu własnoręcznych kolaży. Jej prace zostały docenione m.in. przez zespoły Depeche Mode, Queen czy A-ha. Prywatnie fanka anime, japońskiej mody ulicznej i zakręconej sztuki współczesnej.

logo Tu się dzieje