Obserwuj w Google News

Róża Kozakowska przeszła w domu piekło. "Wbił mi siekierę w kolano, tłukł do nieprzytomności"

3 min. czytania
31.08.2024 20:03

Róża Kozakowska, złota medalistka Igrzysk Paraolimpijskich w Tokio, miała trudny strat w życiu nie tylko przez chorobę. W dzieciństwie była katowana przez psychopatycznego ojczyma, który wielokrotnie usiłował ją zabić. - Jako ośmiolatka byłam już w takim stanie, że prosiłam Boga, by mnie zabrał z tego świata" - opowiadała. 

Paraolimpijka Róża Kozakowska w "Dzień dobry TVN"
fot. Instagram:@martyna.world

Róża Kozakowska była maltretowana przez ojczyma

Róża Kozakowska jest złotą medalistką Igrzysk Paraolimpijskich w Tokio w rzucie maczugą oraz rekordzistką świata w pchnięciu kulą, za co wywalczyła na tej samej imprezie srebro. W Paryżu nasza paraolimpijka nie miała już tyle szczęścia. Kozakowska została zdyskwalifikowana i pozbawiona złotego medalu oraz rekordu świata.

Mimo niepowodzenia 35-latka zmagająca się z porażeniem czterokończynowym w wyniku neuroboreliozy stawowo-mózgowej nie traci hartu duchu. Mało kto wie, że w dzieciństwie musiała ratować się przed ojczymem, który katował ją i groził śmiercią. - Jako ośmiolatka byłam już w takim stanie, że prosiłam Boga, by mnie zabrał z tego świata. Nie miałam już siły - opowiadała w 2020 roku w rozmowie z Onet Sport.

Ojczym nie przestał się nad nią znęcać, nawet gdy zaczęła poważnie chorować. - Wbił mi siekierę w kolano, bo nie chciał, żebym chodziła. [...] Już kiedy zaczęłam chorować, kolega zabrał mnie na festyn. Tam, znienacka, ojczym złapał za nóż i próbował wbić mi w plecy. Przy wszystkich ludziach, którzy byli w szoku. Pewnie, gdyby nie ten kolega, już bym nie żyła - wspominała w wywiadzie. 

Róża w domu czuła się zagrożona. Lekcje odrabiała na dworze, bo bała się, że ojczym rzuci w nią siekierą albo płytkami. Nieraz uciekała z domu na mróz w samych rajstopach. Kiedy nie zdążyła przeskoczyć przez bramę, po chwili leżała skatowana w kałuży krwi. - Straszliwie się nade mną znęcał. Potrafił łapać mnie za włosy i bić moją głową z całych sił o ścianę. Tłukł mnie do nieprzytomności. Przy tym wszystkim wydzierał się, że mnie zabije, że nie mam prawa żyć. Takich sytuacji w domu przez całe moje życie były tysiące - opowiadała Onetowi Sport. 

Psychopatyczny ojczym trafił w końcu za kraty. Róża bała się, że po wyjściu na wolność mężczyzna będzie się mścił. Wcześniej wielokrotnie obiecywał poprawę, lecz zawsze wracał do przemocy. Matka nie potrafiła obronić Róży. Sama była zastrasza i bita. Pomogła jednak córce wyprowadzić się z domu i załatwiła dla niej kontener mieszkalny. Chora Róża mieszkała bez ogrzewania i bieżącej wody, ale wolała to, niż żyć po jednym dachem z oprawcą. 

Róża Kozakowska znalazła nową rodzinę

Złotej medalistce z Tokio z rodzinnego piekła pomogli wydostać się wolontariusze Szlachetnej Paczki oraz pani Kasia Lach-Pieszczek. - Przyjechała do mnie wówczas. Zresztą do tej pory mam z nią kontakt i bardzo ją cenię. To wspaniały człowiek. Ona mnie zapoznała z - jak to mówię - adopcyjną mamą Anią Chodowiec. Jej rodzina jest teraz dla mnie drugą rodziną. Prowadziła ona prywatny gabinet biorezonansu i trafiłam do niej z moim porażeniem. [...] Kiedy otworzyła drzwi do gabinetu to miałam wrażenie, jakbym zobaczyła anioła. Była uśmiechnięta, a potem przekonałam się, że jest czuła i wrażliwa - opowiadała Róża, która w przybranej rodzinie znalazła miłość i akceptację.

- Poznałam, co to: czułość, troskliwość, prawdziwy wspólny posiłek. Zobaczyłam, jak wyglądają rodzinne wyjścia z domu i jak można fajnie spędzać czas przy wspólnym oglądaniu telewizji. To były niesamowite chwile dla mnie. Cieszyłam się z najmniejszych drobiazgów. Zaopiekowali się mną. Spędziliśmy razem święta. Nazywają mnie "naszą Rózią", a nawet córeczką. To dla mnie najwspanialsza rodzina, jaką mogłam sobie wymarzyć - wyznała. 

Sportsmenka nadal utrzymuje kontakt z biologiczną matką i stara się ją wspierać, mimo że jak przyznała, nie otrzymała od niej zbyt wiele miłości. - Rodziców jednak się nie wybiera. Jest moją mamą i chcę jej pokazać, że kocham ją taką, jaką jest. Nie ukrywam jednak, że nie zawsze zgadza się z tą drugą rodziną. Owszem, nie są oni moją biologiczną rodziną, ale dali mi wiele radości w życiu, a przede wszystkim pokazali, jak wygląda prawdziwy dom. Są wspaniali. Z nimi czuje się bezpiecznie - powiedziała w rozmowie z Onet Sport.

Redakcja poleca