Współdzielenie konta na Netflix jednak zostaje? Platforma mówiła o karach przez pomyłkę
Netflix zapowiedział płatne współdzielenie konta. Teraz okazuje się, że informacja wypłynęła ze strony platformy... w wyniku pomyłki. Co to oznacza dla użytkowników?

Od kilku miesięcy Netflix przygotowuje się do walki ze współdzieleniem kont przez użytkowników. Ostatnio jednak poinformowano, że informacja dotycząca płatnego dodania dodatkowej osoby do gospodarstwa domowego została udostępniona w wyniku pomyłki.
Netflix: zakaz współdzielenia konta był pomyłką?
O dziwnych pomysłach platformy, która miała początkowo stanowić alternatywę dla telewizji, słyszy się od jakiegoś czasu. Netflix ma zamiar wprowadzić reklamy, które obniżą cenę abonamentu za dostęp do bazy serwisu, a także zakończyć proceder dzielenia się hasłem dostępu do konta. Domyślnie z platformy mogą korzystać jedynie mieszkańcy tego samego gospodarstwa domowego.
Jak podaje Business Insider, do tej pory testy nowych rozwiązań przeprowadzono w kilku krajach Ameryki Środkowej i Południowej. Jeśli ktoś z Chile, Peru i na Kostaryce chciał dodać do swojego konta dodatkowego użytkownika, musiał zapłacić miesięcznie 3 dolary (około 15 złotych) więcej. Co ciekawe informacje dotyczące nowych zasad współdzielenia konta pojawiły się na stronach pomocy dla użytkowników Netflix również w innych krajach niż wymienione powyżej, w tym w USA.
Okazało się jednak, że była to pomyłka pracowników. Rzecznik prasowy Netflix poinformował, że aktualizacja w wielu krajach nastąpiła w ramach błędu, który już został naprawiony. Stwierdzono również, że tak drastyczna zmiana regulaminu nie zostałaby wprowadzona z dnia na dzień, bez poprzedniego ostrzeżenia klientów. Nie oznacza to jednak, że Netflix rezygnuje ze swoich planów ograniczających korzystanie z platformy. Prawdopodobnie prędzej czy później wprowadzi je w życie.
Netflix: kolejna korporacja "strzygąca owce"
Kiedy Netflix nieśmiało zdobywał popularność, zyskał ją głównie dzięki dość liberalnemu podejściu do konta użytkownika. Szefowie platformy zachęcali wręcz użytkowników, by dzielili się hasłami dostępu, co powodowało, że kilka osób często niemieszkających ze sobą mogło korzystać z platformy w ramach jednego abonamentu. Była też opcja testowania serwisu — wystarczyło założyć nowe konto, by móc korzystać z Netflix przez miesiąc za darmo.
Minęło jednak kilka lat, pozycja Netflix się umocniła, a polityka firmy w tym względzie radykalnie się zmieniła. Początkowo zrezygnowano z testowego miesiąca za darmo, a obecnie bezwzględnie walczy się z dzieleniem hasłem do konta. To stary jak świat model prowadzony przez przedsiębiorstwa, które najpierw zaganiają owce do zagrody, kusząc je atrakcyjnymi usługami, a kiedy przychodzi odpowiednia chwila, strzygą je, nie traktując już ich tak miło, jak na samym początku.
Decyzje szefów Netflix wpisują się idealnie w tę metaforę, która pokazuje, że ustalane przez korporacje zasady nie mają nic wspólnego z żadną etyką dotyczącą posługiwania się daną usługą. Chodzi jedynie o przyciągnięcie klienta, a następnie zmuszenie go, by płacił więcej niż na początku. Netflix przyciągał tym, że mimo opłat, gwarantował wolność od reklam. Obecnie trwają prace nad implementacją rozwiązań, które mają sprawić, iż tylko użytkownicy płacący najwyższe abonamenty nie będą musieli oglądać reklam. Tańsze progi zmuszą użytkowników, do oglądania denerwujących spotów, zaburzających komfort śledzenia fabuły filmu czy serialu. Widzowie będą więc płacić za oglądanie reklam, na których sam Netflix dodatkowo zarabia.
System znany, chociażby z YouTube, jest o wiele bardziej proużytkowniczy. Subskrybenci YouTube Premium nie muszą oglądać reklam, a dla pozostałych użytkowników serwis jest wciąż darmowy (można z niego korzystać nawet mimo braku posiadania konta). Jest to sytuacja win-win, w której każda ze stron jest w większym stopniu usatysfakcjonowana. Niewykluczone, że szefowie Netflix wszystko sobie przekalkulowali i wprowadzą darmowy dostęp do platformy, dopiero kiedy liczba użytkowników zacznie spadać.
RadioZET.pl/Business Insider