Oceń
Craig Russell, aktor, który wystąpił ostatnio w serialu Netflix "Królowa Kleopatra" miał guza mózgu wielkości limonki. Nowotwór zaczął pozbawiać go wzroku, a lekarze ostrzegali, że może umrzeć na stole operacyjnym. W jakim stanie jest obecnie artysta?
Gwiazdor serialu Netflix z guzem mózgu wielkości limonki
Walijski aktor Craig Russell uważał, że jest wysportowany, zdrowy i świat stoi przed nim otworem. Był tak jeszcze, kiedy wcielał się w Marka Antoniusza w znienawidzonym przez widzów serialu Netflix "Królowa Kleopatra". Zaledwie siedem miesięcy później trafił na stół operacyjny. Nie wiedział, czy się obudzi.
Jak podaje Mirror, Russell opowiedział swoją przerażającą historię. 45-letni aktor zauważył, że zaczyna tracić wzrok w lewym oku, oraz słuch w lewym uchu. Ze wzmożoną siłą zaczął go również nękać migreny, na które cierpiał od czasów nastoletnich. W końcu postanowił udać się do lekarza, by znaleźć przyczynę niepokojących objawów.
Tuż przed Bożym Narodzeniem wszedłem do pokoju gościnnego i nie wiedziałem, jak z niego wyjść, a były tylko jedne drzwi.
To nie jedyne alarmujące przypadki z życia codziennego Russella.
Tydzień później, jechałem po rondzie dobrze znaną drogą i skręciłem w złą stronę. Syn zapytał, dokąd jadę. Nie miałem pojęcia i musiał mnie skierować do domu. To zaczęło się powtarzać.
Początkowo był przekonany, że jego objawy są psychosomatyczne, wynikają ze złapania jakiegoś wirusa lub spowodowały je migreny. Podczas wizyty u lekarki rodzinnej dowiedział się jednak, że traci wzrok w lewym oku.
Spojrzała na dolną lewą ćwiartkę mojego oka i od razu powiedziała mi, że potrzebuję tomografii komputerowej.
Russell był zaskoczony, ponieważ od zawsze uprawiał zdrowy tryb życia. Do wizyty u specjalisty ani razu nie przyszło mu do głowy, że jego stan może być niezwykle poważny. Nawet gdy badanie ujawniło utratę wzroku i wezwano go na rezonans magnetyczny, nadal się nie martwił.
Zawsze byłem bardzo pozytywnie nastawiony do życia. Pomyślałem tylko: "No cóż, mam 45 lat, może w końcu potrzebuję okularów".
Ostatecznie sprawa okazała się znacznie poważniejsza. Lekarze znaleźli w jego mózgu guza wielkości limonki, który ich zdaniem rósł przez 15 lat. Ta wiadomość wstrząsnęła aktorem. Kiedy mówił o diagnozie żonie, nie mógł opanować łez. Zastanawiał się, czy ma do czynienia z rakiem, czy łagodniejszą odmianą nowotworu. Jego partnerka nie przestawała go wspierać.
Gwiazdor Netflix przeszedł operację guza mózgu
Lekarze byli zgodni - guza trzeba natychmiast usunąć. Nie było to jednak łatwe zadanie.
Ostrzegano mnie, że mogę umrzeć podczas zabiegu, ponieważ był bardzo skomplikowany. Ale jeśli nie zostanie usunięty, może powodować drgawki i udary.
Aktor wyznał, że największą motywacją w zmaganiu się z chorobą była jego rodzina - żona Kate oraz dwaj synowie. W marcu Russell trafił na salę operacyjną w szpitalu Derriford w Plymouth. Operacja trwała sześć godzin. Podczas zabiegu otworzono tylną część czaszki artysty. Na szczęście wszystko przebiegło pomyślnie. Operacja skończyła się 55 szwami na głowie.
Po przebudzeniu z narkozy zobaczył swoją żonę. Pierwsze, o co zapytał to... jak zakończył się serial "Happy Valley", którego nie zdążył obejrzeć przed operacją. Zabieg zakończył się pomyślnie - guz został usunięty i okazało się, że nie był złośliwy. Na tym jednak kłopoty zdrowotne Russella się nie skończyły.
Aktor musiał wrócić do szpitala, ponieważ jeden ze szwów puścił, a rana była bardzo obrzęknięta. Dzięki odpowiedniej terapii udało się wyeliminować obrzęk, który mógł prowadzić do poważnej infekcji. Dwa miesiące po operacji Russell wraca do formy. Słuch powrócił, widzenie w lewym oku powoli się poprawia, a migreny całkowicie zniknęły. I chociaż przez następną dekadę będzie musiał co sześć miesięcy poddawać się rezonansowi magnetycznemu, aby sprawdzić, czy guz się nie odnowił, odczuwa obecnie wielką ulgę, że jest zdrowy.
RadioZET.pl/Mirror
Oceń artykuł