Nowy sezon hitu Netflixa "Stranger Things" zadebiutuje na platformie już 27 maja. Z tej okazji mieliśmy szansę porozmawiać z większością obsady o doświadczeniach na planie nowych odcinków, sile horroru oraz ulubionych produkcjach, które miały wpływ na ich przygotowanie się do grania postaci z lat 80.
Michał Kaczoń: To, co można zauważyć na pierwszy rzut oka w nowych odcinkach to fakt, że ten sezon jest dużo mroczniejszy i poważniejszy od poprzednich. Czy zaskoczyło Was to, gdy czytaliście scenariusz?
Gaten Matarazzo, „Dustin“: Myślę, że zaskoczony to złe słowo w tym wypadku, przynajmniej dla mnie. Od początku miałem poczucie, że z sezonu na sezon atmosfera robi się coraz bardziej gęsta i mroczniejsza. W każdym sezonie twórcy podbijali też wszystkie elementy o stopień wyżej – czy jeśli chodzi o chwile komediowe, czy właśnie o ten aspekt horroru. Wydaje mi się, że w ostatnich latach mocniej podkreślaliśmy elementy science-fiction, a w tym sezonie rzeczywiście wreszcie możemy celebrować pełnię horroru, z nawiązaniem do „Koszmaru z ulicy Wiązów” czy innych klasyków, które były inspiracją dla nowych odcinków. Dla mnie to był naturalny rozwój, a całe doświadczenie było bardziej ekscytujące i satysfakcjonujące niż stricte zaskakujące.
Można powiedzieć, że w zasadzie wychowaliście się na planie serialu. Czy macie poczucie, że serial dojrzewał razem z wami?
Sadie Sink, „Max”: Tak, zdecydowanie. Mam wrażenie, że Matt i Ross (Dufferowie, twórcy serialu – przyp. red.) nie boją się tego, że jesteśmy bardziej dorośli. W pełni to akceptują i przyjmują z dobrodziejstwem inwentarza. Udało im się to nawet wpleść w akcję serialu i ciągle znajdują ciekawe nowe sposoby na to, żeby miało to znaczenie dla wydarzeń, które oglądamy na ekranie.
Caleb MacLaughlin, „Lucas”: Mnie najbardziej bawi, że ludzie ciągle zwracają uwagę na tę różnicę wieku i mówią: „O nie, oni są już tacy starzy. Czy w ogóle mogą tu jeszcze grać?“. A ja mam takie: „czy ty przypadkiem nie jesteś o tyle samo starszy co my”? (śmiech)
Sadie Sink, „Max”: Dokładnie. Wszyscy się przecież starzejemy.
Priah, jak to jest grać najmłodszą, a jednocześnie największym badassem, kozakiem w serialu? (śmiech)
Priah Ferguson, „Erica”: Bycie najmłodszą we wszystkim, co się robi, ma swoje plusy i minusy. Na pewno mogę powiedzieć, że obsada dobrze się mną zaopiekowała, wszyscy byli niezwykle mili i staliśmy się sobie naprawdę bliscy. To, co mnie najbardziej urzeka w tym, że akurat ja dostałam tę rolę, to fakt, że stanowi to dobrą reprezentację i otwiera nowe możliwości innym młodym niebiałym dziewczynom z Atlanty jak ja, by zaistnieć na ekranie. Także jestem bardzo wdzięczna za tę rolę i tę możliwość.
Sadie, twoja bohaterka w nowym sezonie przeżywa niezwykle trudne chwile. Momentami wygląda, jakby miała poważny zespół stresu pourazowego, PTSD, po brutalnych wydarzeniach z finału poprzedniego sezonu. Jak pracowało ci się nad takimi stanami emocjonalnymi twojej bohaterki?
Sadie Sink, „Max”: W tym sezonie Max czekają naprawdę ciężkie chwile. To było dla mnie bardzo ciekawe wyzwanie, móc pokazać tyle nowych odcieni mojej bohaterki i znaleźć nowy sposób na pokazanie jej stanów wewnętrznych. Mam poczucie, że z powodu podjęcia tematu straty, ten sezon był nieco bardziej ludzki i bliski prawdziwym emocjom niż poprzednie. Wcześniej skupialiśmy się bardziej na wątkach nadprzyrodzonych i elementach, które mogły wpłynąć na ludzką psychikę. Jednak radzenie sobie ze stratą, jest czymś niezwykle bliskim i prawdziwym. Było dla mnie też czymś nowym, co wymagało jeszcze większego skupienia i atencji do najdrobniejszych szczegółów. To była dużo bardziej precyzyjna, delikatniejsza praca. Bardzo zależało nam, żeby oddać tę żałobę jak najprawdziwiej.
Joseph, twój bohater jest jedną z nowych postaci w serialu. Jak przygotowywałeś się do roli?
Joseph Quinn, „Eddie”: Muszę przyznać, że to chyba najciekawsza postać, jaką przyszło mi do tej pory grać. Podobało mi się w szczególności, że jest on typem niezrozumianego outsidera. Kogoś, kto z różnych powodów znajduje się poza grupą popularnych dzieciaków, co daje mu pewnego rodzaju swobodę zachowania.
Joe, „Steve” przechodzi chyba najciekawszą przemianę na przełomie wszystkich sezonów. Z totalnego dupka przeradza się w nietypowego bohatera, który wielokrotnie ratuje sytuację. Czy możesz opowiedzieć nieco o swoim podejściu do drogi, jaką przeszedł twój bohater?
Joe Kerry, „Steve”: Słuchając odpowiedzi Josepha, pomyślałem sobie, że gdy poznajemy „Steve’a” jest totalnym przeciwieństwem outsidera. To raczej typ popularnego chłopaka i dusza towarzystwa. Jednak, pod pewnymi względami, sam czuje się outsiderem. Mam wrażenie, że to dlatego, że ciągle robi rzeczy, które myśli, że powinien robić, a nie takie, które są w pełni w zgodzie z jego własnymi decyzjami i sposobem myślenia. Uważam, że to całkiem sprytne ze strony braci Duffer, że w zasadzie wszyscy ci bohaterowie są pewną wariacją na temat outsidera. Każde z nich żyje trochę poza standardami społeczeństwa i próbuje znaleźć własną ścieżkę. Bardzo podoba mi się w naszym serialu, że twórcy ogrywają ten motyw na tak wiele różnych sposobów.
Maya Hawke, „Robin”: Każdemu wydaje się czasem, że jest outsiderem.
Natalia Dyer, "Nancy”: To tylko pokazuje, że wszystko zależy od perspektywy. Bo o niektórych osobach, które czują się osamotnione i nie sądzą, że są częścią grupy, inni mogą powiedzieć: „Jak to? Ty akurat nie jesteś outsiderem”. Wszystko zależy od tego, jak sami odbieramy dane sytuacje.
Natalia, Maya – w nowym sezonie Nancy i Robin wchodzą ze sobą w więcej interakcji. To niezwykle ciekawy duet, bo bohaterki tak bardzo różnią się od siebie. Czy możecie opowiedzieć nieco o budowaniu waszej wzajemnej relacji?
Maya Hawke, „Robin”: Bracia Duffer bardzo lubią nietypowe pary. Takie zestawienia bohaterów, którzy na pierwszy rzut oka nie mają ze sobą nic wspólnego, pochodzą z nieco innych światów i inaczej patrzą na rzeczywistość. Na tej podstawie, gdy wchodzą ze sobą w interakcje, mogą zmieniać się wzajemnie i uczyć się od siebie. Bardzo lubię, że Dufferowie ciągle piszą takie momenty i pozwalają nowym bohaterom na nietypowe interakcje, które dają im coś nowego.
Jeśli zaś chodzi o samą współpracę z Natlaią, to było to świetne doświadczenie. Natalia jest wspaniała, lubię z nią grać i analizować razem sceny. Świetnie się rozumiemy i pracując, w ogóle nie czuję się jak w pracy – to bardziej jakbyśmy umówiły się prywatnie i grały w gry, a historia toczyła się gdzieś obok.
Natalia Dryer, „Nancy”: Sama bym tego lepiej nie powiedziała, więc podpisuję się pod wszystkim (śmiech).
Finn, Charlie i Eduardo, gdybyście mogli cofnąć się w czasie i udzielić jakiejś rady swoim bohaterom, to co by to było?
Finn Wolfhard, „Mike”: Hmm, kurczę , nie wiem czy udzieliłbym jakiejś rady swojemu bohaterowi. Muszę pomyśleć.
Eduardo Franco, „Argyle”: Ja bym powiedział: „Nie zakochuj się. Ona jedynie złamie twoje serce” (śmiech)
Charlie Heaton, „Jonathan”: Tak, po prostu bądź sam (śmiech).
Finn Wolfhard, „Mike”: Hahaha, no już bez przesady. Myślę, że w stosunku do Mike’a chyba bym powiedział: „Nie myśl tyle o sobie”.
Charlie Heaton, „Jonathan”: Tak, on bywa czasem taki zagubiony we własnej głowie, nie?
Finn Wolfhard, „Mike”: Tak. Czasem mam wrażenie, że dobrze by mu zrobiło, gdyby przestał tyle analizować i po prostu wyszedł do ludzi, zaczął prowadzić jakieś prawdziwe rozmowy i zobaczył, jacy naprawdę są ludzie wokół niego.
Charlie Heaton, „Jonathan”: Ja bym pewnie powiedział Jonathanowi, żeby nauczył się korzystać z broni, bo może mu się to wkrótce przydać.
Finn Wolfhard, „Mike”: Tak! Bo inaczej skończysz trzymając świecznik (śmiech). Była taka scena w drugim sezonie, gdzie wszyscy bohaterowie szykują się do walki z potworem. Wszyscy stoimy w kółku i każdy ma coś do obrony. Gdy mnie zapytano na planie, co bym chciał mieć, wspomniałem, że może jakiś kij bejsbolowy. A dział rekwizytów na to, że: „O tu mamy taki złoty świecznik”. Jakoś tak dziwnym trafem skończyło się, że trzymam w tej scenie ten nieszczęsny świecznik (śmiech).
Eduardo Franco, „Argyle”: Trochę jak jakiś randomowy przedmiot ze „Smash Bros Melee” (śmiech).
Finn Wolfhard, „Mike”: Tak, trochę tak. A właśnie – teraz, jak o tym pomyślę, to chętnie cofnąłbym się w czasie i namówił Mike’a na jakieś lekcje sztuki walki – może karate?. Żeby umiał się bić i mógł się obronić.
Charlie Heaton, „Jonathan”: Tak, ta scena była całkiem zabawna. Pamiętam, że ktoś pokazał mi mema tego momentu. Nancy ma broń, Mike ma ten swój świecznik. „A co zrobi Jonathan? Powali go swoim spojrzeniem?” (śmiech)
Co w nowym sezonie ekscytowało was najbardziej i na jaki element nie możecie się doczekać, by samemu zobaczyć go na ekranie?
Maya Hawke, „Robin”: Na występ tego faceta (wskazuje palcem na Josepha Quinna).
Joe Kerry, „Steve”: Tak, występ Josepha był wielką niespodzianką. Mam poczucie, że wszystkim spodoba się ten bohater, zwłaszcza, że Joseph wniósł fajną nową energię do naszej grupy.
Maya Hawke, „Robin”: Wasze wspólne sceny są naprawdę super.
Joseph Quinn, „Eddie”: Wow, dzięki. Ja od siebie dodam, że tym, co imponuje mi w nowej serii jest jej rozmach. Skala wydarzeń jest dużo większa niż poprzednio. Czwarty sezon jest dużo mroczniejszy i mam wrażenie to może nieźle zaskoczyć widzów.
Gaten, słuchałem niedawno podcastu z udziałem Michaela Rosenbauma, w którym poruszyliście temat teatru i twojego doświadczenia pracy na scenie. Chciałem w związku z tym zapytać, czy masz poczucie, że doświadczenie pracy w teatrze pomogło ci na planie „Stranger Things”? Czy masz szansę improwizować niektóre ze swoich scen?
Gaten Matarazoo, „Dustin”: Dzięki, że wspominasz o tym podcaście. Świetnie się bawiłem, mogąc w nim uczestniczyć. Dzięki też za wzmiankę o teatrze. Większość z nas ma doświadczenie w teatrze.
(Gaten odwraca się do Priah Ferguson)
Gaten: Czekaj, Priah, Ty grałaś też w teatrze?
Priah Ferguson: Nie.
Gaten: Spróbuj, to świetna zabawa.
Gaten Matarazoo, „Dustin”: Wracając jednak do tematu. Tak, nasza trójka ma korzenie teatralne i Matt i Ross obsadzili wiele osób, które grywały wcześniej na scenie. Sądzę, że to doświadczenie miało wpływ na to, jak gram w serialu. Dzięki temu po prostu czuję się swobodniej i pewniej w konkretnych scenach. Jeśli zaś chodzi o improwizację, to chyba rzeczywiście dostaję w tym zakresie nieco więcej możliwości od pozostałych. W szczególności Shawn Levy (jeden z reżyserów – przyp.red.) lubi nam dawać nieco więcej swobody, zwłaszcza w komediowych scenach, które mam z Joem Kerrym. Pozwala nam po prostu być ze sobą i trzyma kamerę dłużej na nas, gdy szukamy jakiejś dobrej ciętej riposty i po prostu gramy ze sobą. W innych momentach natomiast bardzo mocno trzymamy się scenariusza i musimy zagrać wszystko dokładnie tak, jak zostało to napisane.
Serial rozgrywa się w latach 80. i często nawiązuje do różnych dzieł kultury. Czy przed rozpoczęciem zdjęć dostaliście jakąś listę produkcji bądź piosenek, które musieliście poznać, zanim zabraliście się do pracy?
Popularne w magazynie
Caleb MacLaughlin, „Lucas”: Hmm... wydaje mi się, że nie było nic szczególnego ze strony produkcji. Ja sam przygotowałem sobie specjalną playlistę, której słuchałem na zapętleniu, żeby wczuć się w mojego bohatera. Miała ona ok. 10 piosenek i słuchałem jej w kółko. Puszczałem ją sobie nawet przed snem, żeby śnić o słowach, które wybrzmiewają w moich uszach. Poza tym chyba nic szczególnego nie było nam dane. Tak naprawdę samo przebywanie na planie, wśród tych ludzi, ubranych w te kostiumy, było wystarczające, żeby znaleźć się w odpowiednim stanie umysłu.
Finn Wolhard, „Mike”: Nie, chyba nic takiego nie było. Ale to zabawne, bo mam wrażenie, że wszyscy po prostu jesteśmy fanami filmów i to po części sprawiło, że chcieliśmy zostać aktorami. Także mam wrażenie, że zwyczajnie sami z siebie oglądaliśmy dużo filmów z lat 80., tak po prostu. Zaskakująco – niedawno oglądałem „W krzywym zwierciadle: Wakacje” (org. „National Lampoon’s Vacation”) i byłem zaskoczony, jak ten film w ogóle się nie zestarzał i jak nadal jest piekielnie zabawny.
Eduardo Franco, „Argyle”: Ja uwielbiam „Nagą broń“
Charlie Heaton, „Jonathan”: O, tak! To klasyk. Urodziłem się w 1994 roku i mam wrażenie w młodości przesiąknąłem tymi klasykami lat 80. i wcześniejszych. „Gwiezdne wojny“ były dla mnie niezwykle znaczące. Pamiętam, że wielkie wrażenie zrobił na mnie „Poltergeist“. Moja siostra w kółko oglądała ten film. Dobrze wspominam też „Koszmar z ulicy Wiązów“ czy „Rocky’ego. Swego czasu miałem obsesję na punkcie tego filmu.
Eduardo Franco, „Argyle”: Ale to chyba lata 70., nie? W sensie ten pierwszy. Dla mnie „Rocky IV“ to jest szczytowa forma tej serii. Uwielbiam ten film.
Finn Wolhard, „Mike”: To ten z Dolphem Lundgrenem, nie?
(Eduardo Franco zaczyna nucić motyw przewodni filmu. Następnie razem z Finnem i Jonathanem zaczynają przekrzykiwać się, przerzucając się cytatami z wszystkich części „Rocky’ego“)
Eduardo Franco, „Argyle”: Pamiętam, jak na początku zdjęć pokazałem chłopakom „Cobrę” z Sylvestrem Stallonem. Niekoniecznie w ramach przygotowania do roli, ale po prostu kocham ten film i jego klimat.
Finn Wolhard, „Mike”: Tak, to było wspaniałe. Także, jak widzisz, my po prostu kochamy filmy z lat 80. (śmiech)
Czwarty sezon serialu „Stranger Things” zadebiutuje na platformie Netflix już w piątek 27 maja.