Obserwuj w Google News

Sprawa dla reportera: pierwsza taka sytuacja w historii programu. Widzowie nie kryli zaskoczenia

2 min. czytania
26.08.2022 14:12

Sprawa dla reportera” po raz kolejny zaskoczyła widzów. Wszystko za sprawą mecenasa Kaszewiaka, który spóźniony wpadł do studia, ale od razu odnalazł się w swoich obowiązkach. Wiele osób zwróciło też uwagę na słowa zaproszonego księdza.

Sprawa dla reportera
fot. screen TVP VOD Sprawa dla reportera wyd. z dn. 25.08.2022

W „Sprawie dla reportera” tradycyjnie przedstawiono problemy osób, które zgłosiły się do Elżbiety Jaworowicz. Jedną z nich był pan Ireneusz, emerytowany górnik, który zarzuca byłemu zięciowi posiadanie „szatańskich zdolności”. Najpierw mężczyzna miał „opętać” córkę gościa, a potem rzucić ją i zostawić z długami. Początkowo Elżbieta Jaworowicz była pozytywnie nastawiona do wersji byłego górnika i jego dziecka.

Zobacz także:  Sprawa dla reportera: Jaworowicz starła się z Rutkowskim. „Proszę się nie reklamować, proszę oddać pieniądze”

Sprawa dla reportera: zadziwiające sceny w programie

Panu Ireneuszowi udało się wyrwać córkę „ze szponów pazernego zięcia”. Kobieta twierdziła, że była zastraszana, traktowana jak najgorzej i musiała w całości poświęcić się pracom domowym oraz dziecku.

Mąż pani Agnieszki, „szatański zięć”, miał interesować się tylko innymi kobietami oraz siłownią. Pan Ireneusz zarzucił mu również molestowanie małego dziecka. Kiedy doszło do rozwodu, zaczęły się kłopoty. Były górnik oraz pani Agnieszka mieli zapłacić mężczyźnie za remont domu. Potem głos zabrali eksperci, a Elżbieta Jaworowicz zmieniła swoje nastawienie do gości.

Uważni widzowie od razu zauważyli, że brakuje stałego bywalca programu – mecenasa Piotra Kaszewiaka. Ten w pewnym momencie wpadł spóźniony do studia. Nieodłącznie miał ze sobą dokumenty oraz czerwony przycisk z napisem „bullshit”.

- Przepraszam za spóźnienie, to moje pierwsze w historii programu. Myślę, że sprawa jest wyjątkowa i również pierwsza taka w historii programu – zaczął mecenas.

Redakcja poleca

- Napisał pan najbardziej obrzydliwy list do redakcji. Twierdzi, że sędziowie mszczą się na panu za Jaruzelskiego, że zięć ma plecy. Takich pomówień nie czytałem jeszcze. [...] Pan jest wierzący i takie rzeczy pisze? Pan się na Pana Boga powołuje? Niech pan się tego Boga boi - mówił, nie wierząc w to, co zobaczył – kontynuował Piotr Kaszewiak.

Mecenas spytał również, czyim pomysłem było, aby oskarżyć zięcia o pedofilię. Eksperci wymieniali się opiniami, a zaproszony do studia ksiądz Kobyliński zapytał, w jaki sposób stwierdzono, że dziecko rzeczywiście padło ofiarą molestowania. Piotr Kaszewiak powiedział, że według opinii sądu, dziewczynka mówiła, że kocha tatę i miała pogodne usposobienie.

Mecenas zwrócił również uwagę na to, że pani Agnieszka zabrała dziecko, przeprowadziła się prawie 500 km dalej i w ten sposób utrudniała mu kontakt z ojcem. Według byłego górnika „szatan nie chciał pozwolić mu dojechać”. Zarzekał się, że jest wierzący i woli mieć zawał, niż „żyć w takim kraju”.

Zaproszony duchowny również wtrącił się pod koniec dyskusji. Zasugerował, że wszystkie złe rzeczy wydarzyły się, ponieważ pani Agnieszka i jej ukochany wzięli ślub cywilny, a nie kościelny.

- Jeśli nie ma żadnej gwarancji i szansy na to, że małżeństwo i rodzina będą czymś udanym i dobrym, to absolutnie nie powinno dochodzić do ślubu. W tym przypadku ślub był tylko cywilny, nie było ślubu kościelnego. […] Mieliśmy ślub, że tak powiem, szybko zawarty, w ukryciu – powiedział ksiądz.